005 × scena III część I

286 24 30
                                    

orange sky

- 🍁 -

Nadszedł piątek. Przez poprzednie dwa dni niewiele się zmieniło w życiu nastolatków i jedynie umacniali swoje więzi, lepiej poznając się z nowymi znajomymi.

Około dwudziestej pierwszej trzydzieści Renjun, Jaemin, Yuqi, Shuhua, Chenle, Harvey i Jisung spotkali się przy tylnym wejściu klubu Orange Sky, a chwilę po tym jak Song wystukała krótką wiadomość, zostali wpuszczeni do środka. Zajęli jedną z loży i zaczęli debatować nad tym, kto pójdzie zamówić im wybrane trunki. Oczywiście padło na Chinkę, a Jaemin zaoferował się pójść z nią, co wywołało uśmiech na jej twarzy.

Chenle i Harvey zajęli się jakąś rozmową na temat mistrzostw koszykówki, kiedy Jisung nieudolnie uczył się od Shu zabawnych słówek w jej ojczystym języku. Renjun siedział w ciszy, patrząc na swojego chińskiego przyjaciela, mając nadzieję, że nic mu nie strzeli do głowy.

Chwilę później alkohol już stał na stole, a ekipa przypałowych gimbisów była już w komplecie. Dostali takie miano dzisiejszego dnia, po dość dziwnej i bardzo żenującej sytuacji, o której woleliby po prostu zapomnieć.

Renjun sięgnął po swoje whisky z colą i przekładając szklankę do ust odwrócił wzrok, penetrując wzrokiem innych ludzi w klubie.

- Ludzie wstajemy! - wykrzyknęła Yuqi po kilku kolejnych minutach, próbując przedrzeć się przez muzykę. - W końcu nie przyszliśmy tu tylko siedzieć i pić, prawda?

Taki argument wystarczył wszystkim, a zwłaszcza Chenle, który już zdążył odzwyczaić się od tego miejsca i kiedy tylko weszli na parkiet zaczęli się świetnie bawić. Właściwie czuli się, jakby byli tam sami, a inni ludzie jakby się nagle rozpłynęli.

Kilka piosenek później Yuqi została porwana do tańca przez Jacksona, który był jednym z tutejszych barmanów, później Chenle poszedł pokazać Brytyjczykowi toaletę, a Jisung został z Shuhuą sam na parkiecie, ponieważ Renjun i Jaemin postanowili odsapnąć.

- Um, Renjun, mogę ci coś powiedzieć? - zaczął młodszy, odstawiając swojego pomarańczowego drinka na stolik, a w odpowiedzi otrzymał skinienie głową. - Wiem, że na pierwszy rzut oka Cantwell wydaje się być równym gościem, ale niekoniecznie tak jest. On lubi się mieszać w różne relacje. Widzę, że przyjaźnicie się z Chenle, a z racji, że on u niego mieszka, po prostu chcę, żeby nie dał mu sobie wejść na głowę.

Chińczyk był na początku zdumiony i zupełnie nie wiedział co powiedzieć. Wlał w siebie kolejny łyk swojego trunku, po chwili znów zawieszając wzrok na oczach ślicznego chłopca od beretu.

- Mówię to tobie, bo ciebie prędzej posłucha niż mnie.

- Dziękuję Nana, że mi powiedziałeś - odpowiedział tylko tyle z delikatnym uśmiechem. Dalej nie spuszczał z niego wzroku, bo cholera, ten Koreańczyk był naprawdę piękny.

A w głowie różowowłosego wciąż rozbrzmiewało zdrobnienie, jakim nazwał to starszy.

- 🍁 -

a/n: jak dzisiaj pisałam do tego kolejne rozdziały to zdałam sobie sprawę, że ten ficzek mnie przerasta, ale mimo wszystko go napiszę, a wszystko może być po prostu bardziej pogmatwane niż powinno.

+ powiedz mi ktoś jak się nazywa ship lucasa i chenle, bo potrzebuje tego do notatek.

19/07/13

˚habromania˚ ᶻᶜˡ⁺ᵖʲˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz