001 × scena I

573 36 18
                                    

boyfriend

- 🍁 -

Związek Chenle i Jisunga był naprawdę piękny. Co prawda nie byli ze sobą szczególnie długo, jednak każda osoba, która z nimi przebywała, mogła śmiało powiedzieć, że jest między nimi ta specjalna, wyjątkowa więź, którą rozumie tylko ich dwójka. To było coś, co mieli tylko oni i oboje byli przekonani, że nikt im tego nie zabierze.

Dwójka nastolatków siedziała właśnie w domu Chenle. Odpoczywali w jego pokoju, po tym jak przez ostatnie godziny przesuwali meble w pokoju, który miał zostać zamieszkany następnego dnia przez jednego ucznia z wymiany.

- Dzięki za pomoc, Sungie - powiedział Chenle, nieustannie bawiąc się włosami młodszego.

- Nie ma sprawy, Lele. Oboje wiemy, że sam byś tego nie zrobił - młodszy zaśmiał się pod nosem.

- Twierdzisz, że jestem słaby? - oburzył się Chińczyk, zaprzestając pieszczoty i spojrzał prosto w oczy partnera.

- Ależ oczywiście, że nie kochanie - podniósł się z kolan Chenle i dał mu krótkiego buziaka w usta.

Jednak starszy nie zareagował, udając obrażonego. Przecież nie da się tak poniżać! Nawet jeśli faktycznie nie był wybitnie silny, był pewny, że doskonale poradziłby sobie z tym samodzielnie. Jednak kiedy Jisung zmienił lecącą w tle piosenkę, nie potrafił usiedzieć spokojnie. Bo to była ich piosenka.

Chenle wstał z podłogi i złapał swojego chłopca za rękę, tym samym zmuszając go do wstania. Podśpiewując pod nosem złapał go w pasie i razem zaczęli powoli ruszać się w rytm piosenki. Jisung założył ręce na karku partnera i uśmiechając się nieśmiało, dołączył swój głos w refrenie.

To było tylko ich.

Piosenka dobiegła końca, a dwójka kochanków stała na środku pokoju, z głowami opartymi o swoje czoła. Wpatrywali się wzajemnie z swoje tęczówki, a po chwili połączyli swoje usta w pełnym miłości i namiętności pocałunku. Wargi leniwie pieściły te należące do drugiego, a chłopcy po prostu cieszyli się chwilą.

Bo to należało tylko do nich.

Jisung miał zostać na noc, więc niedługo po tym oboje ogarnęli się do snu i leżeli właśnie w ogromnym łóżku Chenle. Młodszy opierał się o swojego chłopca, kiedy ten obejmował go w pasie, a ich oczy były wpatrzone w ekran laptopu, na którym leciał nowy odcinek serialu, który oboje bardzo lubili.

- Ale dlaczego ona nie umarła? - skomentował Chińczyk w pewnym momencie, wciskając pauzę, na co młodszy zaśmiał się pod nosem.

- To, że kogoś nie lubisz, nie znaczy, że od razu musi umierać - odpowiedział wciąż ze śmiechem.

- Ale to serial, więc mogłoby tak być.

- Ale w serialu jak w życiu, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.

Mówiąc te słowa, Jisung jeszcze nie wiedział jak wielki mają one sens.

- 🍁 -

a/n: dodaje bo mam najlepszy humor ever.

19/07/07

˚habromania˚ ᶻᶜˡ⁺ᵖʲˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz