Chapter 93

240 21 19
                                    

Nie spodziewaliście się tu Kicialkowej Inkwizycji coooo??? Tia... Ponad pół roku minęło od publikacji poprzedniego chapteru, chyba trzeba ruszyć dupsko i napisać kolejny xD

Arek pov.

Powoli otworzyłem oczy i rozejrzałem się dookoła. Leżałem na twardej ziemi, a do tego strasznie bolała mnie głowa. Tej nocy nie zmrużyłem oka ani na sekundkę. Bałem się. Leżałem pod jakimś mostem w parku, o tej porze kręci się tu dużo podejrzanych typów... Czemu nie wróciłem do domu? Przecież mogłem zignorować chamskie zachowanie Michała, prawda? No właśnie... Nie do końca. Nienawidzę tego w sobie. Jestem zbyt miękki, kruchy, wrażliwy.. Dlaczego on mnie tak traktuje?.. Do moich oczu napłynęły łzy. Przez mojego kochanego chłopaka właśnie spędziłem noc na dworze. Już miałem ponownie się rozkleić, jednak nie pozwoliłem sobie na to. Nieustanny płacz był jednym z głównych przyczyn mojego bólu głowy. Byłem nim już zwyczajnie zmęczony. Zamiast tego zebrałem się w sobie i wstałem. Bolało mnie dosłownie wszystko. Gdy się przeciągnąłem, słyszałem chrupnięcia dosłownie wszystkich kości w moim ciele. Dobra.. Co dalej? Nie miałem nawet pojęcia która była godzina, mój telefon przecież został w domu.. Popatrzyłem na niebo. Było jeszcze dość ciemno, jednak powoli się przejaśniało. Co do samego nieba, było przepiękne, wręcz romantyczne. Miało ciemno-różowy kolor, a na samym środku świeciło pomarańczowe słońce, którego promienie coraz bardziej rozganiały mrok. Taki piękny widok, szkoda że nie ma tu ze mną Michała.. Swoją drogą ciekawe ile zakochanych par ogląda teraz to piękne dzieło przyrody? Ile par się przytula, uśmiecha, rozmawia?.. Ile par jest teraz szczęśliwych?... Nie.. Nie mogę o tym myśleć... Tylko mi gorzej! Zacisnąłem pięści i ruszyłem przed siebie. Postawiłem zaledwie parę kroków gdy usłyszałem za sobą jakiś głos. 

- Hej chłopaczku - odwróciłem się. Kilka metrów dalej stał jakiś mężczyzna, na oko coś koło pięćdziesiątki. Był bardzo zaniedbany, miał potarganą brodę, brudne ubrania, a jego smród czułem bez podchodzenia do niego. 

- Dzie.. dzień dobry? - speszyłem się. Nie miałem pojęcia czego on ode mnie chce. Miałem złe przeczucia..

- A co ty taki nieśmiały? Chodź tu bliżej, poznamy się - powiedział, a na jego twarzy zawitał obleśny uśmiech. Wtedy zobaczyłem jego uzębienie. Zaledwie pięć zębów, wszystkie żółte i powykrzywiane. 

- Nie, dziękuję... Ja już pójdę.. - powiedziałem odwracając się i pośpiesznym krokiem ruszyłem przed siebie. Mężczyzna ruszył za mną biegiem. Wtedy naprawdę się przestraszyłem. Zacząłem uciekać. Facet nie biegł szybko i w zasadzie kilkanaście sekund później przestał mnie gonić. Zatrzymałem się obok jakiejś ławki ciężko dysząc, bardziej przez nerwy niż ze zmęczenia. Tego było za wiele. Coś we mnie pękło. Rozpłakałem się. Chciałem się przytulić. Chciałem do domu.. Ale widok mojej ukochanej osoby która ma mnie gdzieś boli jeszcze bardziej. Byłem zagubiony. Do kogo ja mam pójść?...

Karol pov.

- Elo mordy! - krzyknąłem wykopując drzwi z buta. Od razu znalazłem się w salonie.

- Karol, kuźwa... Czy ty się kiedyś nauczysz pukać?? - spytał poirytowany Ernest.

- Właśnie! Puuuukaaaanieee - przeciągnął Piotrek. 

- We bo ja cie zara pukne - zaśmiał się Ernest delikatnie popychając Piotrka, na co obaj się zaśmiali. Zaraz za mną do domu wszedł Hub... Damianek, wyraźnie rozbawiony zaistniałą sytuacją. 

- Ej bo tak w zasadzie mamy pytanie. Szukamy Arka, nie było go tu u was? - przeszedłem do rzeczy odstawiając żarty na bok. 

- Nie, a on przypadkiem nie jest z Michałem? - powiedział Ernest. 

- Pokłócili się, koniec końców Arek skończył płacząc w parku - odpowiedziałem. 

- Tak się rozkleił że zaczął na nas krzyczeć, więc postanowiliśmy zostawić go samego, żeby doszedł do siebie w spokoju. Myśleliśmy że poszedł do was, ale jak widać nie.. - dodał blondynek. 

- No nie.. Nie było go tu.. No to nieźle się ten Michał narządził, jego chłopak uciekł ze swojego własnego domu z płaczem. Co on narobił? - mówił zszokowany Ernest. On tak samo jak my był bardzo oburzony. 

- W takim razie musimy go znaleźć. Do domu na pewno nie wrócił, ale jak nie tam to gdzie poszedł? - powiedział zdecydowanie Piotrek. 

- Ja bym sprawdził jeszcze raz miejsce w którym ostatnim razem go widzieliśmy, czyli park. Nie mam lepszego pomysłu. Idziecie z nami? - spytałem chłopaków. 

- Pewnie, nie zostawimy kumpla w potrzebie! - zgodzili się. 

Ruszyliśmy więc w stronę parku, nie był on daleko. Gdy tylko wkroczyliśmy na teren, zaczęliśmy nawoływać. 

- Areeek! - krzyczałem. 

- Arek! To my! - wtórował mi Ernest. 

- Arek!! - pomagał nam Hubert. Swoim zachowaniem zakłócaliśmy spokój przechodniów którzy wyszli na poranny spacer z psem. Nie zwracaliśmy jednak na to uwagi, kumpel był ważniejszy. Kilka minut później, gdy zagłębialiśmy się w park, usłyszeliśmy przytłumiony głos. 

- Tu jestem chłopaki.. - zza drzew wyłonił się nasz poszukiwany Arek. Chłopak miał całą czerwoną twarz, jego oczy były czerwone i mokre, a on sam dygotał z zimna. Wyglądał tak biednie.. Nie wiem czemu ale skojarzył mi się z bezbronnym szczeniakiem, którego jakiś zwyrol przywiązał do drzewa w środku lasu i zostawił na pastwę losu. Myśląc zwyrol miałem oczywiście na myśli Michała. 

- Boże... Co ci się stało? - spytałem troskliwie podchodząc do niego. 

- Byłem tu całą noc i spałem pod mostem i jakiś zboczeniec mnie gonił i nie mam nawet telefonu i... Chłopaki! - rozpłakał się Arek. To było naprawdę przykre, widzieć go w takim stanie.. Hubert podszedł do niego i go objął. 

- Hej... Wiem co czujesz. Ja też kiedyś czułem się terroryzowany przez osobę którą z całego serca kochałem, pamiętasz? Co prawda to była nieco inna sytuacja, ale.. Ale wiedz że w pełni cię rozumiem - mówił kojącym głosem blondyn. Arek wtulił się w niego i wypłakiwał się mu na ramieniu. Słowa Huberta kolejny raz przeszyły moje serce. Przeszłości nie zmienię, ale przyszłość należy do mnie. Muszę pomóc Arkowi. Nie.. Muszę pomóc Michałowi. Ugh... Muszę pomóc im obu. 

Michał pov. 

Szedłem ulicą szybkim i nerwowym krokiem. Miotało mną przeogromne poczucie winy. Dlaczego się tak zachowałem? Co on mi zrobił? Sam siebie nie poznawałem.. Nie rozumiałem swojego własnego zachowania. Próbowałem go znaleźć. Udałem się do bazy, jednak tam nikogo nie było. Przypomniałem sobie wtedy że Arek szedł do parku, więc właśnie tam się w tamtym momencie kierowałem. Muszę go przeprosić, przytulić, powiedzieć że jest dla mnie wszystkim, ucałować w czółko i za rączkę zaprowadzić do domu. A w domu? Zrobię mu ciepłe kakałko i obejrzę z nim jakiś film. Pojutrze lecimy do Ameryki, więc będę miał jeszcze jeden dzień na zabranie go na jakąś randkę. Mam nadzieję że w ten sposób choć trochę mu to wszystko wynagrodzę. Moje biedactwo.. Nigdy więcej nie podniosę na niego głosu. 

Truchtem wbiegłem do parku i biegłem przed siebie. Chciałem go znaleźć zanim zrobią to Karol i Hubert, aby móc z nim na spokojnie porozmawiać. Jednak chyba się spóźniłem, bo wcześniej wspomnieni chłopcy już tam byli. Mój Arek wtulał się w Huberta, a Karol klepał go po ramieniu. Zatrzymałem się. Moje serce znowu zamieniło się w kamień. Widać moje słonko znalazło już ukojenie w ramionach innego. Chyba nie jestem mu teraz do niczego potrzebny. Cóż.. Nic tu po mnie, wracam do domu. Zdenerwowany zawróciłem. Byłem zły że w ogóle zmarnowałem swój cenny czas na szukanie tego cymbała. Uciekł to uciekł, co mi do tego? Po co w ogóle wyszedłem go szukać? Teraz kompletnie nie rozumiałem swojego zachowania... 

Ja się nie mogę tej Ameryki doczekać normalnie mam taki pomysł... xDDDD

Napiszcie jak wam się podobało bo nie wiem czy przypadkiem nie wyszłam z formy :x

Słowa - 1210

~Kicialka 



Dwa Oblicza Karola//DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz