Chapter 63

473 81 27
                                    

Heyyy

A więc do tej pory wbiliśmy już 22 szpilki w skórę Sheo, z czego jedna poszła w jaja.

Zobaczmy ile teraz nasz kochany Maciuś dostanie.. Kopów w członka *^*

Jestem okrutna xD

Marek

Siedziałem sobie i rozmyślałem nad tym jak to bardzo prestiżowy jestem w stosunku do innych ludzi, gdy nagle weszła tu ta nawiedzona dziewczyna. Kazała nam wyciągnąć ręce, na których później zapieła nam kajdanki. Zaczęła nas gdzieś prowadzić, a jedyną rzeczą o którą ja się teraz martwiłem było to, czy to miejsce w którym zaraz się znajdziemy będzie wystarczająco prestiżowe aby trzymać w nim moją osobę.

Weszliśmy przez duże, białe drzwi do jakiejś sali. Od wejścia przywitał mnie czerwony dywan, co było oczywiście na plus. Ochroniaż zamknął za nami te drzwi, a Tosia odpięła nam kajdanki, co było już drugim plusem.
Co do samego wyglądu sali była ona cała wydekorowana na czerwono. Czerwone zasłony na czarnych ścianach bardzo dobrze ze sobą kontrastowały, jednak.. Mogły być jeszcze o te dwa stopnie czerwieni ciemniejsze. 7/10.
Tosia zaprowadziła nas do stołu. Był on przykryty czerwonym obrusem, a na nim leżały białe serwetki oraz cały zestaw sztućcy. Jednak... Brak mi tu jeszcze kieliszka do białego wina. Jest tylko ten do czerwonego. 8/10.
Usiedliśmy na bordowej kanapie, która.. Mogłaby być miększa, ale.. Stwierdźmy że dało się usiedzieć te.. Parę minut..
Po chwili przyszła do nas kelnerka z daniem. Było to spaghetti bolonesse. (dobrze napisałam? XD) Wziąłem widelec i nawinąłem sobie jednego kluska umoczonego w sosie. Za pierwszym kęsem chciałem to wypluć i zawołać kucharza, ale.. Po pierwsze przypomniałem sobie że nie jestem pieprzoną Magdą Gessler, a to nie są żadne popieprzone kuchenne rewolucje.. Po drugie plucie nie jest prestiżowe, NAWET jeśli jest wskazane.. A po trzecie zaraz mi posmakowało. Ten dureń Łukasz oczywiście jadł aż mu się uszy pod torbą trzęsły. No ale on jest przyzwyczajony do tego nieco mniej prestiżowego jedzenia.

Kolejnym daniem była pasta z małży. Gdy tylko tego spróbowałem.. Nie mogłem się powstrzymać.

- KELNER!!! - krzyknąłem wypluwając to coś z ust. Kelnerka szybko przytruchtała do mojego stolika.
- Zawołać mi tu kucharza. Ale już! - nakrzyczałem na nią. Ona próbowała coś powiedzieć, ale wyraźnie dałem jej znać że to nie z nią chciałem teraz rozmawiać. Po chwili przyszedł kucharz.

- Jest jakiś problem? - spytał. Popatrzyłem mu w oczy z nienawiścią.

- CO TO MA BYĆ?! - krzyknąłem rzucając widelcem w talerz, co spowodowało okropnie głośny brzdęk, który jeszcze bardziej mnie wnerwił.

- Pasta z małży - odpowiedział.

- Myślisz że to jest zjadalne?! - krzyknąłem.

- Jezu.. Marek.. Uspokój się! - odezwał się Kamerzysta który jak gdyby nigdy nic jadł sobie swoją porcję. Jak gdyby to coś w ogóle dało się przełknąć..

- Ja mam się uspokoić?? Ty się uspokój! Jak ty to w ogóle możesz jeść?! - spytałem z obrzydzeniem.

- Jeśli panu nie smakuje to zabiorę..- powiedział kucharz powoli odsuwając ode mnie talerz. Ja mu go szybko wyrwałem.

- Nie zabieraj tylko spróbuj!! Co ty dajesz ludziom w ogóle?! - nakazałem mu.

- Ale.. - kucharz chciał coś powiedzieć, ale ja nie zamierzałem dawać mu dojść do słowa. Łukasz cały czas coś tam gadał obok, ale kto by go słuchał.

- NO JEDZ TO! - krzyknąłem. Kucharz w końcu wziął widelec i spróbował tego czegoś.
- No i jak?? - spytałem.

- Moim zdaniem smakuje dobrze- powiedział.

- Ale mnie nie obchodzi twoje zdanie tylko masz to zabrać!! - krzyknąłem wpychając mu talerz w ręce. Ten szybko poszedł z nim do kuchni. Zaraz przyszła do nas kelnerka z deserem, jakim było ciasto truskawkowe na delikatnym cieście oraz beztłuszczową bitą śmietaną. Przynajmniej to było smaczne. Przy okazji rozmawiałem z Łukaszem o tym wieczorze.

A muszę przyznać, że pomimo tamtych małży był to bardzo dobry wieczór. Znaczy... W granicach tolerancji. Bardzo przyjemnie rozmawiało mi się z Łukaszem. Jednak nie jest takim tłumokiem, za jakiego go miałem.. Nie AŻ takim. Potem na całe szczęście nie zaprowadzili nas spowrotem do tej celi, tylko do pokoju.

Ale..

DALI NAM PODWÓJNE ŁÓŻKO!!

Ja się chyba zabiję..

Karol

Wybraliśmy się razem z Hubim i moją mamą do centrum handlowego. Lataliśmy po sklepach jak rozwydrzone nastolatki, a moja mama głównie zachwycała się butami.

Hubert pobiegł do jakiegoś sklepu z ubraniami, a ja oczywiście poleciałem za nim. On zachowuje się jak typowa kobieta.. W sumie nie dziwne. To w końcu mój ukeś! Tak? Ukeś? Ernest to kiedyś mówił.. Tuż po tym jak wyszedłem ze szpitala.. Tak, jestem prawie pewien że on to uke.

Hubert wziął parę ubrań po czym zamknął się w przebieralni. Chwilę zajęło mu przebranie się, a ja w tym czasie czekałem po drugiej stronie. Po chwili otworzył drzwi.

- Co myślisz? - spytał. Blondyn miał na sobie koszulę w kratkę. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.. Tak idealnie na nim leżała..

- Bardzo mi się podoba. Ty mi się w niej bardzo podobasz - powiedziałem. Twarz blondynka oblał delikatny rumieniec.

- To mam ją wziąść? - dopytywał.

- Ile kosztuje? - spytałem.

- Osiemdziesiąt złotych - odpowiedział Hubert. Zdzierstwo. Za koszulę?? Ehh.. Ale tak mi się w niej podoba..

- Bierz - powiedziałem. A co tam! Hubert znowu zamknął się w przebieralni. Chwilę się w niej krzątał, po czym usłyszałem jego cichy głosik.

- Umm.. Karol.. - odezwał się.

- Co tam słodziaku? - spytałem pieszczotliwie.

- Amm.. Mam mały problem.. - ciągnął dalej.

- Jaki? - pytałem.

- Bo.. To dosyć śmieszna sprawa, ale.. - mówił Hubert.

- No mów - ponagliłem go.

- Emm.. Nie umiem przewinąć tej głupiej koszulki na dobrą stronę..- powiedział wreszcie. W pierwszej chwili chciałem parsknąć śmiechem, ale.. Przecież trzeba zachować powagę sytuacji!

- Otwórz - powiedziałem po chwili.

- Emm.. - zamyślił się Hubert.

- No dawaj, pomogę ci - powiedziałem przykładając rękę do drzwi. Po chwili usłyszałem dźwięk przekręcanego zamka. Drzwiczki od przebieralni lekko się uchyliły. Wszedłem do środka, a tam zastałem Hubiego... Bez koszulki. Lekko się uśmiechnąłem na ten widok. Chłopak trzymał w rękach całkowicie poplątaną koszulkę. Wziąłem ją od niego, po czym zacząłem przewijać, ale zdecydowanie większą uwagę poświęciłem na wpatrywanie się w jego nagi tors.

- Karol - ponaglił mnie zasłaniając się rękami. Westchnąłem, po czym dokończyłem przewijanie jego koszulki. Po wszystkim blondyn wziął ją ode mnie i nałożył na siebie.

Potem poszliśmy zapłacić za koszulę i dołączyliśmy do mojej mamy w sklepie z butami.

Wybaczcie że tak późno, ale.. Grałam w minecraft xD

Słowa - 997
~Kicialka

Dwa Oblicza Karola//DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz