Rozdział 18 - Przeklęty dzień

653 35 26
                                    

Draco czuł, że coś jest nie tak, dlatego uchylił powieki. Była późna noc, a za oknem księżyc oświetlał ciemny Zakazany Las. Panowała cisza, jednak przeczucie nie dawało mu spokoju. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Rozszerzył oczy. Bez ostrzeżenia zerwał się z łóżka i rozsunął kotary z trzymaną w ręku różdżką. Ktoś odchodził od łóżka Pottera, który spał jak zabity, ale stanął w miejscu, gdy dostrzegł, że Draco nie śpi. Chłopak wybałuszył oczy, kiedy rozpoznał tę osobę.

— Severus? — zdumiał się. — Co ty tu robisz?

— To nie pora na rozmowy, Draco — odparł cicho. — Nic nie widziałeś, rozumiesz?

— Co ty mu zrobiłeś? — zaniepokoił się lekko.

— Nic nie widziałeś — zakończył rozmowę i wszedł do kominka, zostawiając osłupiałego blondyna.

***

Draco nie był osobą, która szybko odpuszcza. Widząc wyczerpanego Pottera wstającego z łóżka, postanowił nie dać spokoju opiekunowi domu. Musiał się dowiedzieć, co to wszystko miało znaczyć.

Z Severusem Snapem łączyły go dość dobre stosunki. Był jego ojcem chrzestnym, choć wiedziała o tym tylko mała grupka osób ze Slytherinu. Zawsze mógł na niego liczyć w każdej sprawie. Draco dużo dzięki niemu wiedział. Znał nawet prawdę o jego misji szpiega, do czego zdążył się przyzwyczaić.

Z nadzieją, że dowie się czegoś konkretnego, skierował się do gabinetu profesora. Czego nie wiedział? Co z tym wszystkim wspólnego miał Potter? Musiał to wiedzieć.

Severus przyjął go tak jak zwykle, domyślając się, w jakiej sprawie przyszedł. Nastawił się na to już w nocy, kiedy chłopak zobaczył go w pokoju.

— Nie, Draco, nie powiem ci, co robiłem w waszym dormitorium — opowiedział na pytanie Ślizgona bez ogródek.

— Dlaczego?

— Bo to nie jest moja sprawa.

— Jak to nie? Przecież to ty tam byłeś!

— Ale mnie to nie dotyczy.

Draco zamrugał kilka razy.

— Chodzi o Pottera, tak? Co jest z nim nie tak? Czemu wstaje jak z grobu, kiedy do niego przychodzisz? Tak, już wcześniej widziałem, że u nas byłeś, ale nie wiedziałem, że to ty — wytłumaczył, widząc spojrzenie mężczyzny. Nagle zmrużył oczy. — Co wy robicie na tych szlabanach? — olśniło go.

— A co nazwa wskazuje, Draco?

— Co naprawdę robicie! — oburzył się. — Od początku roku Potter ma z tobą szlaban. To tylko przykrywka, tak? Wstaje jak trup, a ty dajesz mu eliksir regenerujący. O co w tym wszystkim biega? — zirytował się.

— Przestań się wreszcie tym interesować i zajmij się sobą — odpowiedział mu Severus, sprawiając, że chłopak zrobił naburmuszoną minę. — Chcesz się czegoś dowiedzieć? — Draco kiwnął niecierpliwie głową. — Zdobądź zaufanie Pottera. Może ci powie.

— Zdobyć jego zaufanie? — zaśmiał się ironicznie. — Widzi we mnie śmierciożercę godnego mojego ojca, przez pięć lat byliśmy wrogami. Jak mam niby to zrobić?

— Pokaż mu, jaki jesteś naprawdę, Draco. Przyłącz go do swojego grona. Zaufaj mu, żeby on zaufał tobie. Wam obu wyjdzie to na dobre.

— Od kiedy go bronisz i obchodzi cię jego los?

— Od czasu, kiedy zrozumiałem, co naprawdę przechodzi przez Czarnego Pana. Uwierz, że i ty byś sobie z tym nie poradził.

Ślizgon wyszedł od swojego chrzestnego z jeszcze większym mętlikiem w głowie niż przed spotkaniem.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz