Rozdział 40 - Pigmeje

237 20 7
                                    

W trakcie wędrówki po dżungli Harry często zmieniał się w szakala. W formie zwierzęcia lepiej omijało mu się gęste zarośla, mógł szybciej zareagować, gdyby na oko nawinęło mu się jakieś zwierzę, które mógłby zaatakować i wolniej się męczył. Czasami oddalał się od dywizjonu pod pretekstem polowania, choć robił to raczej z tego względu, że chciał zostać sam. Ciągłe towarzystwo tych samych osób zaczęło każdego powoli drażnić, dlatego dochodziło do coraz częstszych sprzeczek. Brak jakichkolwiek oznak cywilizacji jeszcze bardziej podsycał napięcie. Raz doszło do sporego rozłamu w trakcie jego nieobecności. Dywizjon niemal rozdzielił się na dwie grupy. Zdążył w ostatniej chwili, zanim Alano, Navid, Isaac i Mickey ruszyli w inną stronę. Dawno nie widzieli swojego kapitana tak wkurzonego i chyba nigdy nie dostali od niego takiego ochrzanu.

- Cieszę się, że nie znalazłem się po drugiej stronie - wymamrotał Jason do Madison, ale ona nie zwróciła na niego uwagi, wpatrując się w Harry'ego.

Wykorzystała moment, gdy brał powietrze, żeby ciągnąć swoją tyradę.

- Furia?

- Co? - warknął.

- Co ci się stało w rękę?

Wiedział, o co jej chodzi. Trafił na antylopę i trochę przeliczył swoje siły. Oberwał w ramię i teraz widniało tam długie i krwawe rozcięcie.

- Nic - odparł tylko i wbił rozwścieczone spojrzenie w czwórkę swoich podwładnych, a jego zimny głos był chyba gorszy od wcześniejszych wrzasków. - Skoro sądzicie, że rozdzielenie się w czymś pomoże, to droga wolna. Ale później miejcie pretensje tylko do siebie.

Nie patrząc na nich, ruszył w dalszą wędrówkę. Madison, Jason, Jasper i Stan zerknęli jeszcze tylko na pozostałą czwórkę i ruszyli za kapitanem, nie odwracając się za nimi. Dziewczyna szybko dogoniła Furię.

- Czekaj, trzeba owinąć to w bandaż - rzekła.

- Ciekawe, skąd go weźmiesz - odparł, nawet nie zwalniając.

- Jason i tak nie chodzi w koszuli tylko w samym podkoszulku, więc można z tego skorzystać.

Poczekała na chłopaka, a później we dwójkę dogonili Harry'ego.

- Ci idioci idą za nami? - spytał Furia.

- Taa... Po takiej tyradzie chyba coś do nich dotarło - odpowiedział Jason, podając Madison koszulę. - Na coś się nadziałeś?

- Róg antylopy. Źle oceniłem swoje szanse - mruknął pod nosem.

- Stój, zawiążę - rzekła Madison, więc wykonał jej polecenie.

Rzuciła rozeźlone spojrzenie w Isaaca, któremu chyba zrobiło się głupio. Starała się nie zwracać uwagi na wiele blizn pokrywających całe ramię Furii, gdy owijała ranę prowizorycznym bandażem. Wielokrotnie widziała te partie ciała chłopaka, lecz blizny były niemal niewidoczne. Musiał stosować jakiś środek, który sprawiał, że nie były one tak wyraźne. Teraz nie miał do tego dostępu, więc były bardziej widoczne i przyprawiały ją o ciarki. Wycofała się, bo miała coś do powiedzenia części dywizjonu. Jason zerknął na nią i ruszył z Furią na przedzie.

- Jeszcze raz usłyszę, jak mówicie, że nie wie, co robi i prowadzi nas do nikąd, to oderwę wam jaja - syknęła do Alano, Isaaca, Mickeya i Navida. - Nikt z nas nie wie, gdzie idziemy, a dzięki niemu chociaż mamy szanse, żeby dojść do rzeki, bo to on zdobył tę informację. Poświęca się, żebyśmy mieli coś do jedzenia, chociaż nie musi tego robić. Jako szakal mógłby najeść się sam i mieć nas w dupie, ale tego nie robi. A wy tak się odwdzięczacie? - warknęła. - Zróbcie chociaż jedną trzecią z tego i wtedy miejcie pretensje.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz