Rozdział 22 - Burza

303 21 5
                                    

Biurko miał zawalone papierami. Starał się pracować, ale myślami był daleko. Przyłapywał się na tym, że po kilka razy czyta jedno zdanie, ale nic z niego nie rozumie. Był tak zamyślony, że nawet nie usłyszał, jak Jason i Navid rzucają w siebie przekleństwami. Zareagował dopiero, gdy któryś z nich walnął pięścią w biurko. Ocknął się i dostrzegł, że obaj stoją i ciskają w siebie gromami z oczu, gotowi użyć siły.

— Siadać na dupy, do ku*wy nędzy! — warknął rozzłoszczony. Otworzyli usta, żeby coś powiedzieć, ale nie dopuścił ich do słowa. — Jak chcecie obić sobie pyski, to droga wolna, ale po pracy! Chyba że chcecie ostrzeżenie!

Obaj usiedli rozwścieczeni, ale woleli nie protestować. Gdy ich kapitan miał zły humor, był zdolny do wszystkiego i nie patrzył na to, że są dobrymi znajomymi. W gabinecie zapadła cisza dzwoniąca w uszach. Milczenie przerwał wchodzący do pomieszczenia jeden z aurorów.

— Wczoraj oddział amerykański został odwołany. Przejmujecie całą sprawę. Wszystkie zebrane przez nich dokumenty macie tutaj. — Położył na biurku Harry'ego kilka teczek z informacjami o fanatyku Voldemorta.

Furia skinął głową, a facet wyszedł. Siódemki nagle zrozumiały zły humor Harry'ego i jego problemy z koncentracją. Oddział amerykański został odwołany, a wraz z nim Laura. Chłopak bez słowa chwycił pierwszą teczkę, żeby zająć czymś myśli, ale gdy dobrze mu się przyjrzeli, dostrzegli, że jego tęczówki nie przesuwają się po tekście, ale stoją w miejscu.

Cisza w gabinecie została przerwana po raz drugi.

— Potter, masz się zgłosić do gabinetu kryminalnych.

To było tyle. Z niemrawą miną Furia podążył za aurorem, myśląc o tym, w co się znowu wpakował. Kryminalni zajmowali się zwykle morderstwami, które nie były wyjaśnione. Prowadzili śledztwa, szukając sprawcy. Skoro był wzywany, to musiał być podejrzanym bądź świadkiem. Problem w tym, że nikogo nie zabił i nie widział żadnego morderstwa. Wszedł do odpowiedniego gabinetu, a po chwili skierowano go do właściwego śledczego. Marcus Park był mężczyzną o szerokich ramionach i wysokim wzroście. Szare oczy z chłodem przypatrywały się każdej osobie. Mógł mieć około czterdzieści pięć lat i posiadał kozią bródkę oraz krótko przystrzyżone włosy. Przedstawił się lekko zachrypniętym głosem, a po chwili kontynuował, nakazując Harry'emu usiąść:

— Nad ranem w jednej z wiosek zostało odnalezione ciało młodego chłopaka. Został zamordowany zaklęciem uśmiercającym. Sprawca jest nieznany, jednak mamy pewne podejrzenia. Wszystko sprowadza się do sytuacji sprzed pięciu lat. Na pewno zrozumiesz, co mam na myśli, gdy pokażę ci zdjęcia.

Podał mu fotografie, więc Furia na nie spojrzał. Spodziewał się, że będzie to zdjęcie zamordowanego chłopaka i się nie pomylił. Mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat. Jego zielone oczy zastygły w zdziwieniu, a czarne włosy opadały na czoło. Spod pojedynczych kosmyków dostrzegł ślady zaschniętej krwi, która wypływała z rany na czole. Coś ścisnęło go w żołądku, gdy spostrzegł wyryty znak – błyskawicę. Spojrzał ponownie na Parka, który obserwował go z typowym dla niego spokojem na twarzy.

— Chodzi o mordowanie młodych chłopaków podobnych do mnie przez Voldemorta.

Marcus kiwnął głową i podał mu drugie zdjęcie.

— Ten napis znajdował się na ścianie nad chłopakiem. — Furia ponownie spojrzał na zdjęcie. Na ceglanej ścianie widniał ognisty napis: PAMIĘTAMY. — Wasz dywizjon prowadzi sprawę ataków pewnej grupy, prawda?

— Prawda. Podejrzewany neośmierciożerców lub niedobitków z wojny.

— Tak też myślałem. Wiesz kim jesteś. Przypomnieli sobie o tobie.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz