Rozdział 24 - Porywacze

274 20 10
                                    

Od samego rana pracował nad listą, nie robiąc sobie na nic przerwy. Isaac, Madison i Alano pracowali razem z nim, wiedząc, że mają mało czasu. Furia co chwilę zerkał na lusterko bądź zdjęcie Dixona zawieszone wraz z resztą fotografii porwanych dzieci na tablicy korkowej. Intensywna praca się opłacała – we czwórkę zakończyli eliminację osób, które nie miały dostępu do danych pracowników Ministerstwa. Rozpoczęli rozdzielanie obowiązków, gdy rozległ się dźwięk, na który Harry cały czas czekał. Lusterko. Dixon.

— Furia, tylko nie trać głowy — rzekła szybko Madison.

Odebrał. Na tafli pojawiła się twarz małego Dixona. Chłopczyk był wyraźnie przerażony, ale nie miał żadnych ran.

— Haly!

Widząc go zdrowego, auror miał ochotę wybuchnąć płaczem jak małe dziecko, ale słowa Madison obiły mu się o uszy.

— Dixon, nic ci nie jest?

— Nie, zabieź mnie stąd.

— Zabiorę — zapewnił szczerze, ale wiedział, że nie może tracić czasu. — Pamiętasz, co ci mówiłem? — Chłopczyk pokiwał głową. — Widziałeś kogoś?

— Jakaś gluba pani psynosi mi jedzenie.

— Jak wygląda?

— Jest gluba, ma duźy nos i długie, białe włosy jak Silvel.

Isaac szybko zanotował uzyskane informacje na pergaminie.

— A widziałeś tego pana, który cię zabrał? — pytał Harry.

— Nie. Miał kaptul i śmieldział jak twoje lulki.

Isaac spojrzał na Furię z niezrozumieniem, a ten szybko pokazał mu paczkę papierosów leżących na biurku. Nie miał pojęcia, skąd Dixon zna ten zapach, skoro zawsze starał się nie palić przed i w trakcie wizyty u chłopca, ale informacja była ważna.

— Powiedział coś?

— Powiedział do tej pani Lox  i źeby mnie zamknęła w pokoju.

— Widziałeś jeszcze jakieś dzieci?

— Jakaś mała dziewczynka z włosami jak ciocia Jas.

— Zabierali cię gdzieś czy cały czas jesteś w jednym pokoju?

— Tylko tutaj i do łazienki.

— Okej. Teraz powiedz mi, czy widziałeś, jak wygląda dom z podwórka?

— Nie. Od lazu pśynieśli mnie do domu.

— A jak wygląda pokój, w którym siedzisz?

— Jest bźydki. Ma ciemne ściany i nić tu nie ma oplóć łóśka i kilku zabawek.

— A masz tam okno?

— Tak.

— Sięgniesz do niego ręką?

— Tak.

— Podejdź do niego i ułóż lusterko tak, żebym widział, co za nim jest, dobrze?

— Dobźe.

Przez chwilę w lusterku odbijały się ciemne ściany pomieszczenia, w którym znajdował się Dixon. Później usłyszeli, jak biegnie do okna i Harry dostrzegł zarysy podwórka. Według jego rozeznania chłopczyk znajdował się na pierwszym piętrze budynku. Dostrzegł dużo drzew, piaskownicę i ceglaną ścieżkę. W oddali znajdował się fragment innego budynku zbudowanego z drewna oraz tabliczkę. Prawie zaklął głośno, nie mogąc tego rozczytać, a przecież nawet nazwa ulicy czy czegoś podobnego mogła im pomóc. W lusterku ponownie pojawiła się twarzyczka Dixona.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz