Rozdział 31 - Puste słowa

279 21 2
                                    

Silver podjęła kolejną próbę przedostania się do sali Harry'ego kilka dni później. Niestety, dotarła jedynie do drzwi, gdy złapała ją pielęgniarka, która odprowadziła ją z powrotem do łóżka. Nie zrezygnowała z następnej próby. Wierzyła, że tym razem jej się uda. W końcu do trzech razy sztuka. Nie mogła uwierzyć w swojego pecha, gdy nakryły ją Blake i Jasmine.

— Silver, oszalałaś? — rzekła z niedowierzaniem brunetka. — Musisz odpoczywać. Nie możesz się tak przemęczać.

Uklękły przy blondynce, kiedy ta zaczęła płakać.

— Nie rozumiecie? Muszę do niego iść! Dlaczego nikt nie potrafi tego zrozumieć?!

Rubi wymieniła wymowne spojrzenie z Jas.

— Dlaczego? — szepnęła rudowłosa. — Dlaczego musisz do niego iść?

— Bo on mnie potrzebuje, tak jak ja jego! Ja... ja muszę mu pomóc. Tak jak wtedy sobie pomagaliśmy... — Ukryła twarz w dłoniach, a jej ciałem wstrząsnął szloch. — Nikt tego nie rozumie, bo nikt z was tego nie przeżył — wyszeptała wreszcie.

Zapadła między nimi cisza, w trakcie której obie dziewczyny patrzyły na siebie niepewnie.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł — szepnęła Blake do Evelyn.

— Domyślam się, że coś jeszcze jest z nim nie tak — odparła cicho. — Widzę, jak unikacie tematu o stanie jego zdrowia. Widzę, że coś ukrywacie.

— Chyba nas pozabijają, jeśli cię do niego zaprowadzimy — mruknęła Jasmine.

— Tak z nim źle? — szepnęła słabo.

— Tak — przyznała szeptem Rubi.

— Co dokładnie?

— Nie ma z nim żadnego kontaktu.

Kolejna chwila milczenia.

— Zaprowadźcie mnie do niego, proszę.

Po chwili Jasmine kiwnęła niepewnie głową. Pomogły Evelyn wstać i pierwszy raz dostrzegły, że nie drgnęła pod ich dotykiem. Świadomość, że zaraz zaprowadzą ją do Harry'ego zaćmiła jej umysł. Przytrzymując blondynkę w pionie, wyszły z sali, a później skierowały się wzdłuż korytarza, gdzie było pomieszczenie, w którym znajdował się chłopak. Bardzo wolno stawiały kolejne kroki, aby Silver straciła mniej siły. Obawiały się, że zostaną złapane przez pielęgniarkę bądź uzdrowiciela, lecz dopisało im szczęście.

— W środku chyba jest Syriusz, Fortis i Teo — powiedziała Blake, gdy zostało im kilka kroków.

— To nic — odpowiedziała cicho Evelyn.

Jasmine nacisnęła klamkę i powoli weszły do środka. Rubi miała rację. W sali znajdował się Łapa, Draco i Teodor, jednak Evelyn nie zwróciła na nich najmniejszej uwagi. Jej wzrok przykuła postać leżąca na łóżku. Harry miał otwarte oczy wpatrujące się nieprzytomnie w sufit. Plecy chłopaka były unieruchomione, ograniczając jego ruchy. Był podłączony pod kroplówkę, a uzdrowiciel podawał mu dożylnie eliksir.

Silver ruszyła przed siebie, nie zważając na Blake i Jasmine, a także zaskoczenie Łapy, Fortisa i Teo. Uzdrowiciel spojrzał w jej stronę karcąco.

— Panno Shirley, miała pani leżeć w łóżku i się nie przemęczać.

Nie zwróciła na niego uwagi, idąc jak najszybciej mogła do Furii. Czuła już olbrzymie zmęczenie, ale teraz miała coś ważniejszego na głowie. Syriusz zerwał się z krzesła, żeby dziewczyna mogła usiąść, lecz ona przycupnęła na łóżku Furii ze łzami w oczach. Sięgnęła do jego dłoni. Uzdrowiciel otworzył usta, by ją powstrzymać, ale zdumiony zamknął je od razu. Jednocześnie z dotykiem, Evelyn wypowiedziała z uczuciem imię chłopaka. Poczuli się nie na miejscu, słysząc jej głos przepełniony miłością. Ale najbardziej zaskoczyła ich reakcja Harry'ego. Nie uciekał od jej dotyku, jak to zwykle robił. Zamknął oczy, a jego usta lekko drgnęły, jakby próbował się uśmiechnąć. Uchylił powieki, a pod Łapą ugięły się nogi, więc opadł na wcześniej zwolnione przez siebie krzesło. Oczy Furii nie były już wypełnione pustką. Wpatrywał się przytomnie w Silver. Dostrzegli, jak zaciska dłoń na jej palcach, a później otworzył usta, by rzec bezgłośnie:

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz