Rozdział 40 - Atak i obrona

498 35 0
                                    

Gdy tylko zaczęli wydostawać się z Zakazanego Lasu, poczuli, że w Hogwarcie wszystko jest w porządku. Uczniowie odpowiedzialni za ochronę szkoły dostali się do nich w mgnieniu oka. Szybko zdali im relację z tego, co się działo w trakcie ich nieobecności oraz o zabezpieczeniach, jakie nałożyli. Każdy doskonale widział, że te wszystkie informacje bardziej kierowane są w stronę Harry'ego. Skubany, został liderem – pomyślał Syriusz jednocześnie z dumą i rozbawieniem. Wszyscy dotarli do Wielkiej Sali, gdzie ranni zostali na spokojnie opatrzeni. Dorośli ze zdumieniem obserwowali ich organizację i dostrzegli brak jakichkolwiek oznak domów. Tylko godła Hogwartu, jakby nie było przydziałów.

— Co się stało z flagami domów? — zapytał z zaciekawieniem Flitwick.

— Dobre pytanie — odpowiedziała McGonagall. — Potter!

Odwróciła się w stronę chłopaka, którego ściskała Silver. Evelyn automatycznie się wyprostowała, przyjmując postawę godną żołnierza.

— Tak, pani dyrektor? — zapytał Furia, robiąc poważny wyraz twarzy, choć chwilę wcześniej jęczał, że dziewczyna go dusi.

— Co się stało z godłami domów?

Harry mimowolnie lekko się uśmiechnął, a jego oczy zabłysły.

— Hogwart poparł naszą chęć do odrzucenia wszystkich uprzedzeń dotyczących osób z innych domów.

— To znaczy? — zdumiała się Sprout.

— To znaczy, że od teraz nie ma Krukonów, Gryfonów, Puchonów i Ślizgonów. Od teraz są Hogwartczycy — odparł stojący obok Neville.

Kącik ust Furii uniósł się delikatnie, gdy zobaczył zaskoczenie na twarzach dorosłych. Remus mrugnął do niego, gdy zrozumiał, że wypełniła się przepowiednia Tiary Przydziału i chłopak połączył domy.

Wreszcie wszyscy wzięli się w garść i postanowili wezwać pomoc do walki o Hogwart. Nauczyciele zajęli się przekazaniem wiadomości do wszystkich możliwych osób. Naprawiono Sieć Fiuu, zlikwidowano pył w sowiarni, który usypiał sowy. Okazało się, że skrzaty zniknęły z kuchni i pojawiły się dopiero na wezwanie dyrektorki szkoły. Wyszło na jaw, że śmierciożercy podstępem je uśpili, a następnie przenieśli świstoklikiem do jakichś lochów, które nie znajdowały się w budynku. McGonagall miała takie możliwości, że skrzaty słyszały jej wezwanie nawet wtedy, gdy były nieprzytomne, dlatego dopiero się pojawiły. Duchy natomiast zostały pozbawione swojego przeźroczystego ciała poprzez zamknięcie w specjalnej skrzyni czaromagicznymi zaklęciami, a następnie wrzucone do lochów razem ze skrzatami, które zabrały kufer ze sobą po wezwaniu dyrektorki. Flitwick z pomocą kilku osób z ochrony zajął się przywróceniem ich do rzeczywistego kształtu. Informacja o zagrożeniu rozeszła się po różnych zakątkach kraju, zaczynając od Ministerstwa Magii. Następnie zajęto się uczniami. Gdy starsi wychowankowie usłyszeli słowa, że wszyscy będą ewakuowali, zaczęli się sprzeciwiać.

— Jak to ewakuowani?! — krzyczał pobudzony Terry Bott.

— Chcemy walczyć! Hogwart to nasza szkoła! — dodał jakiś owutemowicz.

— To chyba jakiś żart!

Harmider był niesamowity. Uczniowie sprzeciwiali się rozkazom, co Harry w zupełności rozumiał. Sam zaciskał pięści, żeby nie wybuchnąć złością, jak to miał w zwyczaju. Silver ścisnęła go mocno za ramię.

— Wyjątkowo nie będę cię powstrzymywać — powiedziała twardo.

Furia widział wchodzących do Wielkiej Sali Weasleyów, Tonks, znajome osoby z Zakonu Feniksa. Wszyscy mieli ryzykować własne życie w walce o Hogwart. A on... nie chciał tego przedłużać. Chciał to skończyć jak najszybciej, nawet jeśli miałby zginąć. Poczuł na sobie zrozpaczone spojrzenia Hogwartczyków, którzy liczyli na to, że wstawi się za nim.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz