Rozdział 43 - Żmija

217 20 9
                                    

Pierwszy tydzień odpoczynku po miesięcznej wędrówce był dla Harry'ego dość miły. Zajmował się głównie swoją rodziną, której mógł poświęcić sporo czasu. Niestety, wraz z nadejściem drugiego tygodnia auror zaczął odczuwać niepokój. Do tej pory nie zauważył u siebie żadnych oznak magii. Z tego, co wiedział od reszty dywizjonu, nikt z nich również ich nie miał. Poza używaniem wężomowy i animagii nie mógł robić nic magicznego. Teleportować się mógł tylko z kimś, dlatego jeśli mógł, używał Sieci Fiuu, choć nie przepadał za tą formą przenoszenia się. W wielu czynnościach Silver musiała go wyręczać, co niezbyt mu pasowało, jednak nie miał innej możliwości. Różdżka stała się dla niego bezużyteczna.

Po miesiącu kompletnej bezczynności ponownie zostali wezwani do szefa Biura Aurorów.

— Nie ma żadnych zmian? — zapytał mężczyzna.

— Nie ma.

— Wygląda na to, że naprawdę utraciliście magię na zawsze — powiedział John towarzyszący Knife'owi.

Nic na to nie odpowiedzieli.

— Biorąc pod uwagę okoliczności, muszę was zwolnić z tego względu, że nie możecie dalej wykonywać tego zawodu — powiedział szef. — Przykro mi z tego powodu i bardzo żałuję.

— Nam też jest przykro — odpowiedział niemrawo Stan.

— Przez kolejne trzy miesiące będziecie otrzymywać podstawową wypłatę. Mam nadzieję, że poradzicie sobie bez magii.

Dostali wypowiedzenie. Z Ministerstwa Magii wyszli w kompletnej ciszy.

— Idziemy się naje*ać? — mruknął Isaac.

— Idziemy — odparł Alano za wszystkich.

Wylądowali w mugolskim barze, gdzie wszyscy postanowili zatopić smutki w alkoholu.

— Trzy lata harówki na szkoleniu, cztery lata na służbie. Całe siedem lat... — wymamrotał Mickey, sięgając po raz kolejny do swojego kieliszka.

Stało się coś, czego nikt nigdy nie widział i nikt się tego nie spodziewał. Madison wybuchnęła płaczem. Wszyscy natychmiast się do niej rzucili, żeby ją pocieszyć i przytulić.

— Tyle lat o tym marzyłam... Tyle lat się starałam — wychlipała w ramię Alano, który do tulenia jej był najbardziej chętny. — Przez jakiegoś idiotę wszystko straciłam. Głupi...

W następnej chwili poleciały takie epitety, że było to z jej strony normalniejsze zachowanie.

— Co teraz? — wymamrotał Jasper.

— Dobre pytanie.

Jazda Błędnym Rycerzem do domu okazała się drogą przez mękę. Wszyscy byli kompletnie pijani, a Stan Shunpike musiał podstawić Navidowi miskę, zanim ten zwymiotował na posadzkę. Alano śpiewał hiszpańskie piosenki na cały autobus.

— Jestem mugolem, czaisz? — mówił Stan do jakiegoś młodego chłopaka, który cierpliwie słuchał jego bełkotu. — Magiczny mugol, czaisz? — Roześmiał się histerycznie. — Nie jedź do Afryki. Dobrze ci radzę.

— Matka mnie wyje*ie za drzwi, jak zobaczy mnie w takim stanie — wydukał Isaac, więc gdy Błędny Rycerz zatrzymał się w Dempsey, wysiadł razem z Furią, który zaproponował mu nocleg w zamian za zaprowadzenie go do domu.

Nie mogli nazwać tego zaprowadzeniem, bo ledwo trzymali się na nogach. Wzajemnie przytrzymywali się w pionie, a gdy stanęli przed drzwiami, Isaac oparł się dłońmi o ścianę, powstrzymując wymioty, a Furia oparł się czołem o dzwonek do drzwi.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz