Rozdział 12 - Pełnoprawni aurorzy

392 23 6
                                    

Harry spojrzał na walizkę znajdującą się na jego łóżku, a następnie rozejrzał się po pokoju. Panował idealny porządek, co nigdy się tutaj nie przydarzało. Zawsze gdzieś leżała jakaś koszulka, skarpetka, papierek czy butelka.

— Cholera, było świetnie, mimo wszystko — stwierdził Navid. — Te nasze odpały nigdy nie wylecą mi z pamięci.

Wszyscy zaśmiali się szczerze.

— Cóż, to jednak półtora roku — rzekł Jasper.

Za pół godziny mieli wyjść do holu, a następnie do jadalni, która zmieniła się w salę, gdzie mieli zostać mianowani jako pełnoprawni aurorzy. Czekało tam na nich kilka bliskich im osób. Silver i Syriusz zapewne już ze zniecierpliwieniem wyczekiwali na rozpoczęcie ceremonii. Każdy z młodych łowców czarnoksiężników ubrany był w niebieską koszulę, granatowy krawat i czarne spodnie – strój uszyty dla każdego na ważne uroczystości aurorskie. To na tej koszuli miały pojawiać się ich stopnie aurorskie. Madison przyszła po chwili ubrana tak, jak oni, jednak krój był bardziej damski. Rozsiedli się na łóżkach. Ostatni raz w tym miejscu. Te pół godziny spędzili na rozmowie. Później skierowali się do holu, gdzie czekało już większość dywizjonów. Po kilku minutach przyszedł do nich opiekun czwartego dywizjonu i zaprowadził ich do tylnych wrót wejściowych do jadalni. Ustawili się tak, jak wcześniej było ustalone. Jedynki stały na przedzie w szeregu. Za nimi dwójki i kolejne grupy według numeracji i alfabetycznie. Opiekun czwórek wszedł do sali. Ceremonia rozpoczęła się. Słyszeli zza drzwi słowa wstępne dyrektora ośrodka. Wreszcie wrota otworzyły się, a dywizjony weszły krok w krok do środka. Sala była magicznie powiększona. Stali na niewielkim podwyższeniu, które było sceną. Niżej na krzesłach siedzieli goście i bliscy młodych aurorów. Pomieszczenie nie było przystrojone i wyglądało prosto i schludnie, co pasowało do uroczystości. Dyrektor mówił jeszcze chwilę o młodych aurorach, później przekazał głos szefowi Biura Aurorów i Ministrowi Magii. Następnie zawołano opiekuna pierwszego dywizjonu, który powiedział kilka słów o pracy ze swoimi podopiecznymi. Później jakaś kobieta wyczytała nazwisko pierwszej osoby z pierwszej grupy. Szef Biura Aurorów przypiął mężczyźnie odznakę pierwszego stopnia aurorskiego i uścisnął mu dłoń. Opiekun także to zrobił, cicho coś do niego mówiąc. Zapewne krótkie życzenie mu powodzenia w karierze. Po przyznaniu stopni pierwszemu dywizjonowi ci równocześnie odwrócili się bokiem i odeszli na drugą stronę sceny. Drugi dywizjon jednocześnie zrobił krok w przód. Wszystko powtórzyło się. Kolejne grupy robiły dokładnie to samo.

— Siódmy dywizjon, opiekun Tony Hurt.

Mężczyzna podszedł dumnie do mównicy i rzekł:

— Początkowo siódmy dywizjon składał się z piętnastu osób. Szkolenie aurorskie ukończyło tylko dziewięciu z nich. Uparcie dążyli do zrealizowania swojego celu. Szkoląc ich, czułem się, jakbym ujarzmiał smoka. — Gdyby ktoś stał bliżej, zapewne zobaczyłby drgnięcie warg siódemek. — Czy mi się udało? Śmiało mogę przyznać, że tak. Z nierozgarniętej grupy powstał silny, współpracujący ze sobą dywizjon, który na pewno dużo osiągnie.

Rozległy się brawa, a następnie wyczytano alfabetycznie:

— Barter Mickey.

Szef Biura Aurorów przypiął mu oznakę i uścisnął dłoń.

— Prawie się wzruszyłem pańską przemową — powiedział cicho Mickey do opiekuna, który także ścisnął mu mocno palce.

— Chcesz przed wszystkimi zrobić pięćdziesiąt pompek?

Chłopak powstrzymał śmiech cisnący się na usta.

— Brody Isaac.

Nie było osoby, przy której nie padł śmieszny tekst, dlatego ich oczy świeciły rozbawieniem, jednak ich twarze pozostały twarde.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz