Rozdział 37 - Dziedzictwo krwi

301 21 24
                                    

Furia dostrzegł zmianę w zachowaniu Silver w stosunku do Gabriela. Choć nadal czuła się niepewnie, gdy się nim opiekowała, to przestała zrzucać odpowiedzialność na Harry'ego. Początkowo chłopak pomagał jej w opiece nad dzieckiem, a kiedy musiał iść do pracy, Carmen i Rebecca przejmowały jego rolę. Po jakimś czasie dziewczyna mogła zostać sam na sam z Gabrielem i zaopiekować się nim jak matka. Odezwał się w niej instynkt macierzyński i nie mogła uwierzyć, że wcześniej bała się dotknąć swojego dziecka. Włoski Gabriela były czarne jak smoła, co przejął w genach po ojcu. Harry powtarzał, że ma to po nim i osoba niezaznajomiona z sytuacją mogła dojść do podobnego wniosku. Kolor oczu natomiast odziedziczył po matce, więc gdy pewnego razu na spacerze zaczepiła ich starsza kobieta i stwierdziła, że dziecko odziedziczyło urodę po rodzicach, Harry i Evelyn poczuli się jeszcze lepiej. Nikt nawet nie podejrzewał, że brunet nie jest biologicznym ojcem dziecka.

Furia do perfekcji opanował animagię i czasami dla rozrywki urządzali sobie z Syriuszem wyścigi po lesie, zachowując się jak małe dzieci. Dixon z kolei zafascynowany był małym Gabrielem i obserwował młodsze dziecko z wyraźnym zaciekawieniem.

Harry czuł, że wszystko zaczyna się układać. Jego relacje z Silver się ustabilizowały i w końcu byli spokojni. Gdy dochodziło między nimi do zbliżeń, dziewczyna nadal odczuwała obawy, a wspomnienia wracały, lecz z coraz mniejszą intensywnością. Po kilku próbach wyrzuciła to wreszcie z pamięci i widziała tylko Harry'ego patrzącego na nią z prawdziwym uczuciem.

Był ciepły weekend, w sam raz na spacer. Gabriel słodko spał w wózku, a oni spacerowali po lesie nieopodal Dempsey. Furia wiedział, że to szaleństwo, którego naprawdę pragnął. To było zupełnie spontaniczne, ale jednocześnie przemyślane.

— Silver?

— Hmm?

— Weźmy ślub — palnął.

Spojrzała na niego i parsknęła śmiechem.

— Co ci odbiło? — zaśmiała się. — Czy ty właśnie mi się oświadczasz?

Stanęli w miejscu.

— Poczekaj chwilę — powiedział i pobiegł do lasu, zostawiając ją wmurowaną. Po chwili wrócił z bukietem leśnych kwiatów i opadł przed nią na kolano. — Tak — odpowiedział na zadane mu wcześniej pytanie. Aż otworzyła szeroko usta, gdy wyciągnął pierścionek, który od dawna czekał na to, co miało się stać. — Wyjdziesz za mnie?

— Jesteś walnięty — wydukała. — Tak.

Zaśmiał się, wkładając jej na palec pierścionek zaręczynowy i wręczając kwiaty.

— I kto to mówi — stwierdził.

— Wykorzystałeś element zaskoczenia — uśmiechnęła się radośnie.

— Dzisiaj? — spytał nagle, nadal nie wstając i trzymając ją za rękę.

— Co dzisiaj?

— Wyjdziesz za mnie jeszcze dzisiaj? — uzupełnił.

Zaśmiała się ponownie, ale zamarła, gdy dostrzegła, że mówi całkowicie poważnie.

— Zwariowałeś.

— Powiedz tylko, że się zgadzasz, a jeszcze dzisiaj będziemy małżeństwem. Wszystko zorganizuję. Będą wszyscy nasi najbliżsi, wesele i komplety odlot, tak jak zawsze chciałaś. Daj mi — zamyślił się chwilę — cztery godziny.

Patrzyli na siebie: on z wyczekiwaniem, ona z szokiem.

— Okej — rzekła wreszcie z zaskoczeniem, a później roześmiała się. — Wyjdę za ciebie jeszcze dzisiaj.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz