Rozdział 27 - Cień szansy

241 15 4
                                    

W swoim życiu przeszedł bardzo dużo. Zanim poszedł do Hogwartu, Dursleyowie uważali go za tanią siłę roboczą i traktowali go jak parobka. Musiał robić to, co chcieli, jeśli nie chciał siedzieć głodny w komórce pod schodami. Dudley natomiast ćwiczył na nim boks. Razem z kumplami bił go bez powodu, widząc w nim worek treningowy. To przez niego miał kłopoty ze znalezieniem przyjaciół. Cudem udało mu się zaprzyjaźnić z Silver. Utrzymywali swoją przyjaźń w tajemnicy właśnie przez jego kuzyna. Gdy poszedł do Hogwartu, ich kontakt się zerwał. Znalazł jednak nowych przyjaciół – Rona i Hermionę. Razem przeżyli przygodę z Kamieniem Filozoficznym i Komnatą Tajemnic. Później uratowali Syriusza. Czuł ich wsparcie w trakcie Turnieju Trójmagicznego. Niestety, przeżył cios prosto w serce, kiedy go zdradzili po wyprawie do Ministerstwa Magii. Odzyskał Evelyn oraz chrzestnego, jednak jego wyboista droga przez życie się nie skończyła. Cały szósty rok był dla niego koszmarem, a szczególnie Bitwa Myśli i bitwa o Hogwart. W dorosłym życiu nie było lepiej, ale nigdy nie zaznał takiego okrucieństwa jak dzisiaj.

Położyli go na jakimś stole, przykuwając do niego jego ręce i nogi. Jakiś psychol porozcinał mu skórę na całej klatce piersiowej, robiąc cięcie jedno przy drugim. Ktoś inny zmiażdżył mu nogi, a później je uzdrowił, sprawiając niewyobrażalny ból. Następnie połamali mu żebra i podłączyli pod napięcie. Jego ciało niemal rwano na kawałki, ale nie błagał o litość. Chciał umrzeć, ale powtarzał sobie w myślach, że go nie złamią. Gdzie jest ta siła, którą posiadałeś, gdy stałeś naprzeciwko Voldemorta? Dlaczego zniknęła, kiedy jej potrzebujesz? Próbował. Starał się ze wszystkich sił rzucić jakiekolwiek zaklęcie magią bezróżdżkową, ale nie był w stanie. Psychiczne i fizyczne wyczerpanie całkowicie pozbawiło go wszelkich sił. Każda próba ataku kończyła się bólem uderzającym w każdy skrawek jego ciała.

Był ledwo przytomny, gdy torturowali Silver.

— Ją zostawcie na deser — powiedział przedtem przywódca śmierciożerców z okrutnym uśmiechem. — Nie ma być poraniona... za mocno. — Później podszedł do Harry'ego i szarpnął go do tyłu za włosy, by wysyczeć do ucha: — Zobaczysz, co zrobimy z twoją blondyneczką za jakiś czas. Na pewno ci się to spodoba.

Torturowali ją główne zaklęciami Cruciatus, ale to wystarczyło, żeby uderzać prosto w niego. Patrzenie na cierpienie bliskiej mu osoby było o wiele gorsze od fizycznych tortur na nim. Jednak nie błagał o nic, mimo łez w oczach. Tak jak sobie obiecali. Ona sama w milczeniu oglądała jego katusze, więc musiał być tak samo silny jak ona. Krzyczała w agonii, łzy spływały po jej policzkach, mieszając się z krwią, lecz nie błagała, zachowując godność. Czasami szukała jego wzroku. Wtedy zamykała powieki z ulgą na twarzy, dzielnie znosząc kolejną dawkę bólu.

Gdy zemdlała, rozkazali mu zanieść ją do celi. Mimo okropnego cierpienia rozchodzącego się po całym jego ciele, podniósł ją i chwiejnym krokiem ruszył w stronę lochów, co chwilę popychany przez jakiegoś śmierciożercę. Położył dziewczynę na podłodze, upadając na kolana. Nagimi plecami oparł się o zimną ścianę, a głowę Evelyn położył na swoje kolana, tak jak ona zrobiła to wcześniej z nim. Przez chwilę patrzył na jej poranioną twarz, drżącą ręką odgarniając jej włosy.

— Nie złamią — szepnął jedynie, zamykając oczy.

***

Syriusz tępo wpatrywał się w punkt na ścianie, nie będąc w stanie się na niczym skupić. Świadomość, że jego niebiologiczny syn jest gdzieś daleko, prawdopodobnie okrutnie torturowany, sprawiła, że czuł nieprzyjemny uścisk w żołądku. A może już nie żyje... Zacisnął powieki, gdy ta myśl wywołała łzy napływające mu do oczu. Ukrył twarz w dłoniach, a jego ramiona zaczęły lekko drżeć. Znowu musiał to przeżywać. Najpierw Dixon, a teraz Harry. Ile jeszcze bólu ten chłopak miał przeżyć, zanim będzie mógł normalnie żyć? A jeśli go nie znajdą? Albo już nie żyje? Pokręcił głową, aby odrzucić te myśli. Furia żył. Na pewno. Musiał trzymać się tej nadziei, aby nie oszaleć z rozpaczy. Przed oczami cały czas widział plamy krwi w jadalni w domu chłopaka. Było jej mnóstwo na ziemi, ścianie, stole, krzesłach. Gdyby to była krew kogoś z atakujących, może czułby się choć trochę lepiej, ale należała do Harry'ego i to było bardzo bolesne. Był ranny i to dość mocno, więc ktoś musiał go wyleczyć, żeby się nie wykrwawił. Jednak jeśli to byli śmierciożercy, po co mieliby go ratować przed śmiercią? Żeby go torturować – podpowiedział głosik. Zacisnął palce na swoich włosach, lecz nie czuł bólu, gdy paznokcie wbił mocno w czaszkę. Zaufali zdrajcy. Sytuacja tak bardzo przypominała mu Jamesa i Lily. Tylko Harry... on mógł jeszcze żyć.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz