Rozdział 17 - Privet Drive

706 33 12
                                    

Grzmociło mu w głowie. Inaczej nie potrafił tego nazwać. Jasność poraziła go w oczy, kiedy tylko uchylił powieki. Leżał na swoim łóżku, a obok niego spała Silver. Jak on się tutaj znalazł?

— Ja pie*dolę — szepnął do siebie.

Usłyszał śmiechy dochodzące z niedaleka. Draco, Blaise, Toby i Teodor patrzyli na niego z rozbawieniem, siedząc na łóżkach jego współlokatorów. Furia ze skrzywieniem podniósł się do pionu, przecierając twarz. Był w ciuchach, które wczoraj miał ubrane na imprezie. Jego włosy odstawały w każdą możliwą stronę. Wyglądał, jakby wstał z grobu.

— Jaki dzisiaj dzień? — szepnął, żeby nie sprawić sobie bólu.

— Niedziela — odparł cicho Teodor, rozumiejąc jego katusze.

— Niedziela mówisz?

— No tak.

— Łe, to pie*dolę.

Rzucił się z powrotem na łóżko, co wywołało śmiech Ślizgonów. Silver zaczęła się przebudzać. Przez chwilę nie wiedziała, co jest grane. Spojrzała na Harry'ego.

— Co ja robię w twoim łóżku? — zaniepokoiła się.

— Nie pamiętasz? — spytał z zawodem.

Rozszerzyła oczy.

— Furia...? — przełknęła ślinę.

Harry uśmiechnął się lekko do poduszki.

— Nie bylibyśmy nawet w stanie — szepnął, zamykając oczy.

— Och — odetchnęła z ulgą. — Jak się tu dostałam?

— Chciałaś wymiotować, więc cię tu przyprowadziłem. Zasnęłaś w kiblu. Nie doniósłbym cię do twojego pokoju, więc położyłem cię tutaj — mruknął.

— Dobrze wiedzieć. Dzięki. Ale buty mi ściągnąłeś. Coś kombinowałeś.

— Jasne. Chciałem skorzystać z okazji, ale tknęły mnie wyrzuty sumienia.

Zaśmiała się cicho, wiedząc, że żartuje. Poczochrała go po włosach, dostrzegając jego marny wygląd.

— Długo jeszcze balowaliście? — zapytała.

— Mnie nie pytaj. W ogóle nie wiem, skąd się tu wziąłem — szepnął Furia wtulony w poduszkę.

Czwórka Ślizgonów roześmiała się.

— Po tym, jak śpiewałeś przerobioną przez siebie piosenkę Weasley jest naszym królem w wersji wulgarnej, zaryłeś głową w stół i nie miałeś siły się podnieść, więc zaciągnęliśmy cię do dormitorium — powiadomił go Blaise z rozbawieniem.

— Bardzo wulgarną? — wydusił.

— Ymm...

— Nic więcej nie mów — przerwał mu załamany, słysząc chichot Evelyn.

— Dobra, ja wracam do siebie. Spotkamy się później — rzekła, wstając. — I pamiętaj, że masz szlaban.

Jego żałosny jęk zamienił się w szloch. Kiedy wyszła, zwlekł się z łóżka nieprzytomny i poszedł do łazienki. Zaczął kląć, gdy potknął się o próg. Odprowadzali go śmiechem do samych drzwi.

***

Kiedy pojawił się w pokoju wspólnym, był biały jak kość, pod oczami widniały cienie, a tęczówki wydawały się być przemęczone. Ślizgoni witali się z nim i zagadywali, co nigdy się nie zdarzało. Gwar w pomieszczeniu był tak głośny, że miał wrażenie, iż zaraz ogłuchnie. Opadł ciężko na kanapę.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz