Rozdział 5 - Dixon

411 26 18
                                    

Na Uniwersytet Aurorski dostał się przez Sieć Fiuu. Wylądował w dużym holu urządzonym w kremowo-brązowych barwach z wielkimi oknami. Po prawej stronie było wejście od strony ulicy, po której kręciło się sporo ludzi w szatach. Hary dowiedział się, że Uniwersytet znajduje się w magicznym miasteczku o nazwie Soulmate, dlatego swobodnie mógł tutaj czarować. Niedaleko wejścia znajdował się Punkt Informacyjny. Dwie kobiety siedziały za ladą w odcieniu dębu. Na podłodze leżały kafelki w takim samym kolorze, a ściany pomalowano na jasny beż. Na środku pomieszczenia dostrzegł sporej wielkości pomnik przedstawiający aurora z uniesioną różdżką. Duży zegar nad Punktem Informacyjnym obwieszczał, że ma jeszcze dwadzieścia minut do rozpoczęcia pierwszych zajęć. Nie do końca wiedział, gdzie znajduje się klasa do lekcji prawa czarodziejów, ale spostrzegł tablicę z mapą. Natychmiast do niej podszedł, dołączając do dwójki młodych chłopaków, którzy prawdopodobnie także szukali odpowiedniej sali.

— Zanim znajdziemy odpowiednią klasę, miną pierwsze zajęcia — stwierdził szatyn z obcym akcentem.

— Merlinie, ten budynek jest większy niż Londyn — dodał drugi ze skrzywieniem.

Harry wcale im się nie dziwił. Budynek nie dość, że był sześciopiętrowy, to miał jeszcze chyba setki sal na każdym piętrze i więcej zakrętów oraz korytarzy, niż mogli policzyć.

— Niech to szlag! — stęknął po chwili obcokrajowiec ze śmiesznym akcentem.

Furii powoli dwoiło się w oczach od wszystkich kresek, nazwisk i sal, które nie były tymi, której szukał, więc spytał:

— Też szukacie sali od prawa?

Spojrzeli na niego z minami cierpiętników.

— Niestety — odparł blondyn.

— Może połączymy siły? Bo będziemy tutaj sterczeć do nocy.

— Czemu nie.

Rozdzielili poszukiwania na trzy części. Harry zaczął przeszukiwać pierwsze piętro, gdy jego wzrok padł na podpis pod mapą. Parsknął śmiechem i pokazał to dwóm towarzyszom.

— Bez jaj — stęknął blondyn.

Aby poszukać odpowiedniej sali, puknij różdżką o mapę i wypowiedz nazwę przedmiotu. Chwilę później skierowali się na trzecie piętro, gdzie czekała już spora grupa osób. Harry starał się zwracać na siebie jak najmniej uwagi i nawet na rękę mu było, że jeszcze nie przedstawił się dwóm chłopakom, którzy kłócili się o to, który jest głupszy, skoro nie zauważyli napisu pod mapą. Wynikało, że obcokrajowiec jest Hiszpanem. Furia mógł się tego wcześniej domyślić, ale nie zwrócił na to większej uwagi, zbyt pochłonięty szukaniem sali. Był on opalonym, ciemnowłosym chłopakiem pełnym temperamentu, co łatwo można było wywnioskować po żywej dyskusji z jego towarzyszem. Blondyn był z kolei o wiele spokojniejszy od swojego kompana i często machał na niego ręką, postanawiając go ignorować. Co chwilę wywracał zielonymi tęczówkami i przecierał opaloną twarz. Po przyjrzeniu się im dostrzegł podobieństwo w rysach i posturze. Ludzie zerkali na nich z zaciekawieniem, gdyż sami zachowywali się dość cicho z nerwów przed pierwszą lekcją. Furia nawet był z tego zadowolony, gdyż nie zwracano przez to na niego uwagi.

Wreszcie weszli do olbrzymiego pomieszczenia znacznie różniącego się od tych w Hogwarcie. Schody prowadzące w dół rozchodziły się na dwie strony, kierując studentów do podłużnych ławek dla kilkunastu osób. Sala urządzona była w takich samych kolorach, jak główny hol. Na samym dole znajdowało się olbrzymie biurko, tablica i około pięćdziesięcioletni mężczyzna z ostrymi rysami twarzy i małymi oczami. Jego rude włosy odstawały niesfornie, a czubek głowy pokrywała łysina. Wszyscy zajęli miejsca. Dwójka towarzyszy z korytarza dosiadła się do Harry'ego. Po swojej drugiej stronie miał jakąś niską dziewczynę obserwującą nauczyciela oceniającym wzrokiem.

Bitwa Myśli/Instynkt MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz