Chapter 02.

485 20 8
                                    

Draco's POV

Rano obudziłem się sam. Harry'ego nie było w łóżku. W takim razie pewnie robi śniadanie. Mimo wszystko robi też dla mnie, a przynajmniej zazwyczaj robi też dla mnie. Jak bardzo się na mnie wkurzy, to udaje, że o mnie zapomniał. Uważam to za słodkie.

Prędko się ubrałem i niemal zbiegłem na dół, do kuchni, po schodach.

Potter stał przy blacie i robił kanapki z szynką. Podszedłem do niego od tyłu. Położyłem dłonie na jego talii i dałem mu buziaka w szyję. Mruknął cicho.

– Musimy porozmawiać. – zaczął.

– O czym? – spiąłem się.

Odsunąłem się i stanąłem obok niego przy blacie.

– Ale to po śniadaniu. – mruknął.

– Nie. – warknąłem.

– Ale ja chcę po śniadaniu!

– To Ty zjedz. Ja zjem później. – ciężko westchnąłem.

– Nie. Chcę zjeść z Tobą. W końcu po coś robiłem te kanapki.

– Dobrze! Zjem! – poddałem się.

Kiedyś przecież trzeba się na coś zgodzić, prawda? Tak przecież powiedział mój psycholog.

– Nie chcę, żebyś jadł na siłę. – mruknął.

– Kurwa, zdecyduj się! Szczerze, to teraz jestem zbyt zestresowany, żeby choćby przełknąć te cholerne kanapki.

– W sumie to ja też już nie chcę jeść!

Posłałem mu mordercze spojrzenie i niemal uciekłem do łazienki, po czym się w niej zamknąłem.

Nie chcę się znowu ciąć. Mój psycholog powiedział, że to nie wyjście. Ale ja uważam, że to chwilowe rozwiązanie, a przecież takie też są potrzebne.

Mimo wszystko nie chcę tego znowu robić. Coraz ciężej już mi ukryć rany przed Harry'm. Poza tym, kończy mi się już miejsce.

Westchnąłem. Otworzyłem drzwi, po czym wróciłem do kuchni, gdzie Potter siedział przy stole. Przed nim stał talerz z kanapkami. Usiadłem na krześle obok niego i wziąłem jedną kanapkę. Po chwili ją ugryzłem. Jestem zbyt zestresowany, żeby choćby poczuć smak.

– Smakuje Ci? – zapytał, opierając głowę na dłoni.

– Nie. – prychnąłem.

– Pierdol się. – warknął.

– Nie moja wina, że tak bardzo mnie zestresowałeś, że nie jestem w stanie nawet poczuć smaku. – wzruszyłem ramionami.

– Było się nie stresować. – mruknął wkurzony.

– Nie jestem w stanie tego kontrolować, debilu. – powiedziałem.

– Kogo Ty kurwa nazywasz debilem!?

– Ciebie, skurwysynu. – odparłem.

– Ty... – zaczął.

Rzuciłem kanapkę agresywnie na stół. Wstałem i wbiegłem po schodach do pierwszego wolnego pokoju, po czym zamknąłem się w nim najsilniejszym zaklęciem zamykającym, jakie tylko znałem.

Moment później usłyszałem, że puka w drzwi.

– Spierdalaj! – wrzasnąłem – Nienawidzę Cię, kurwa, rozumiesz!?

– Z wzajemnością! – krzyknął.

– To stąd spierdalaj!

– Nie będziesz mi, chuju, rozkazywał!

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz