Chapter 50.

147 13 11
                                    

Draco's POV

Znowu siedziałem wieczorem na łóżku i oglądałem blizny. Dotykałem ich delikatnie. Usłyszałem pukanie w futrynę. Odruchowo zasłoniłem przedramiona.

Podszedł do mnie i usiadł tuż obok mnie po lewej na łóżku. Patrzył na rękawy mojej piżamy. Bawiłem się mankietem nerwowo. Czułem, że chce zobaczyć moje blizny.

Milczał. Czułem jego uważny wzrok na moich przedramionach. Wyciągnął rękę w moją stronę i odsunął moją prawą dłoń od brzegu lewego rękawa.

– Mogę? – zapytał.

– Wolę ja to zrobić – odparłem.

Zabrał swoją dłoń. Podwinąłem lewy rękaw i odsunąłem swoją rękę.

– Prawy też? – zapytałem.

– Tak, jak możesz – odpowiedział.

Podwinąłem też prawy rękaw. Położyłem przedramiona na udach, bliznami do góry. Przedramiona w niemal całości pokryte były przez blizny. Niektóre z nich były już białe i ledwo widoczne, niektóre jeszcze różowe, a jeszcze kilka było czerwono-fioletowych.

Wyciągnął nagle dłoń w moją stronę. Zabrałem rękę od razu.

– Co chcesz zrobić? – zapytałem.

– Chciałem je pocałować, ale jak nie chcesz...

Z powrotem położyłem przedramię na udzie i złapał moją lewą dłoń. Podniósł ją do góry tak, że moje przedramię było na wysokości jego ust.

– Gotowy? – Spojrzał mi w oczy.

Skinąłem głową, odwzajemniając kontakt wzrokowy.

– Powiedz, jak będzie za dużo – dodał.

Zamknął oczy. Ja swoje pozostawiłem otwarte. Obserwowałem go. Dotknął ustami moich blizn. Tak, jak ostatnio, sam dotyk był przyjemny, ale całe odczucie średnio mi się podobało, bo po prostu nikt mnie tam jeszcze nie dotykał. Mimo to nie powiedziałem ani słowa.

Odsunął się i dotknął blizn trochę niżej. Nic nie mówiłem, bo wiedziałem, że muszę jakoś przyzwyczaić się do jego dotyku w tym miejscu. Mimo wszystko jego dotyk jest dla mnie przyjemny, ale chodzi po prostu o miejsce.

Siedzieliśmy bardzo blisko siebie. Stykaliśmy się nogami. Trzymał moją lewą dłoń. Czułem jego zapach – moje waniliowe mydło, bo dopiero wyszedł spod prysznica i orzechowy szampon, bo jego też sobie tak po prostu ode mnie wziął. Krople wody skapywały z jego włosów na plecy i ramiona.

Delikatnie i ostrożnie przesuwał ustami po moim przedramieniu. Obserwowałem go uważnie i to nie dlatego, że bałem się, że zrobi mi krzywdę. Po prostu chciałem widzieć, co robi. Poza tym uważam, że pięknie wygląda, kiedy jest skupiony.

Był już w połowie przedramienia. Skończył całować górną połowę. Zaczął całować dolną połowę, gdzie mam te blizny, które są w dalszym ciągu czerwono-fioletowe.

Gdy zajmował się dolną połową, czułem się odrobinę mniej komfortowo, ale nadal podobał mi się jego dotyk. I to wcale nie w sensie seksualnym. Po prostu był przyjemny. Czułem się nawet bezpiecznie, kiedy dotykał mnie akurat w ten sposób w jednym z moich najbardziej wrażliwych miejsc.

Jego usta na mojej skórze były miękkie i lekko wilgotne. Czułem ciepło w miejscach, gdzie mnie nimi dotykał. Pokazywałem mu siebie od tej najwrażliwszej strony, a on na mnie nie krzyczał ani mi nic nie wypominał w tamtym momencie. Po prostu był i pokazywał, że moje blizny mu nie przeszkadzają.

Uśmiechnąłem się słabo i krzywo lewym kącikiem ust. Był już przy łokciu. Pocałował ostatnią bliznę. Oderwał się. Nie spojrzał na mnie. Odłożył moje przedramię ostrożnie z powrotem na moje udo.

Spojrzał na mnie. Rumienił się. Nadal krzywo się uśmiechałem. Też się uśmiechnął słabo.

– Mogę drugie? – zapytał.

– Tak, tylko przesiądź się na drugą stronę. Będzie nam łatwiej.

Przesiadł się na moją prawą bez słowa, po czym wziął moje prawe przedramię. Spojrzał mi w oczy pytająco. Kiwnąłem głową. Podniósł moją rękę do swoich ust. Dotknął nimi mojego nadgarstka. Blizny na nim są już stare, więc wyblakły tak, że już prawie wcale ich nie widać.

Całował je z czułością. Nie wiem, czy w ogóle kiedykolwiek widziałem go aż tak skupionego. Trzymał mnie za nadgarstek. Zjechał swoimi wargami niżej. Poruszał nimi przy mojej skórze.

Trochę mnie to łaskotało i czułem lekkie mrowienie w tych miejscach. Jego usta były odrobinę szorstkie, ale mimo to dosyć miękkie. Nie wiem, czy całował moje ręce pewnie czy jego ruchy może były pełne niepewności. Nie byłem w stanie tego stwierdzić.

Doszedł do połowy przedramienia. Oderwał się na ułamek sekundy, zanim znowu wrócił do całowania mojego przedramienia. Czułem jego chłodny oddech z nosa na mojej skórze.

Delikatnie zacisnąłem wargi, nadal krzywo się uśmiechając. Jego dotyk w tamtym miejscu zaczął być dla mnie coraz bardziej komfortowy, mimo że dotykał mnie w ten sposób dopiero drugi raz.

Już zbliżał się do końca. Nie chciałem, żeby przestawał. Podobał mi się jego dotyk. Po prostu czułem się kochany i bezpieczny, kiedy to robił.

Dotarł do końca. Złożył ostatni pocałunek na moim przedramieniu. Odłożył moją rękę z powrotem na moje udo. Cofnął swoje dłonie.

Spojrzał mi w oczy. Te jego były odrobinę szkliste i uśmiechał się słabo.

– Te blizny... – zaczął.

– Które? – wszedłem mu w słowo.

– Czerwono-fioletowe.

– Co z nimi? – mruknąłem.

– Bardzo głębokie te rany były?

Wzruszyłem ramionami. Śledził mnie uważnie swoim spojrzeniem.

– Nie wiem – wyszeptałem. – Były trochę głębokie, ale nie jestem w stanie określić, jak dokładnie.

– Dawno je zrobiłeś? – zapytał też szeptem.

– Koniec września i początek października, więc parę miesięcy temu. Jeszcze kilka miesięcy i będą białe tak, jak te na nadgarstkach.

Spojrzał na te blizny. Chciałem cofnąć rękę, ale tego nie zrobiłem, bo wiedziałem, że ich nie ocenia.

– Bardzo cię to bolało?

– Nie – mruknąłem. – Tak naprawdę, to nie czułem bólu.

Spojrzał na mnie zdziwiony.

– To pewnie przez adrenalinę, bo wiesz... Miałem lekki zawał, kiedy zobaczyłem, jak głębokie wyszły – wyjaśniłem.

– Ale na pewno?

– Tak, nie musisz się martwić. Zadbałem o nie i nie miałem zakażenia. Zagoiły się bez jakichś większych problemów. Nie bolało mnie to. Było dość niekomfortowe, ale nie bolało bardzo.

– Mogę jeszcze nogi, czy już nie masz siły?

– Możesz, ale nie wiem, czy dzisiaj. Po prostu oba przedramiona jednego dnia to już dla mnie dużo. Naprawdę bym chciał, żebyś to zrobił, ale lepiej nie dzisiaj. Nie wiem, czy jestem gotowy, żebyś dotknął ich wszystkich jednego dnia.

– Dobrze – odparł. – Mogę z tobą spać?

– Dziwne, że jeszcze pytasz.

– Czyli mogę? – W jego głosie było lekkie wahanie.

– Chodź – wymamrotałem.

~•~~•~~•~~•~~•~

Nowy rekord! 965 słów! Ale mega się wciągnąłem w tą scenę i napisałem całą za jednym razem. Myślę, że w weekend powinien pojawić się jeszcze jeden rozdział.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz