Draco's POV
Znowu wróciłem do domu odrobinę później, bo musiałem zamknąć. Neville wybierał się na randkę z Luną i poprosił mnie, żebym to ja dzisiaj zamknął.
Otworzyłem drzwi mieszkania i wszedłem do środka. Zamknąłem drzwi za sobą i zdjąłem płaszcz i buty. Harry był w salonie. Czytał książkę, leżąc na kanapie.
– Obiad masz na kuchni – mruknął, nie patrząc na mnie.
Wcześniej mówił tak tylko wtedy, kiedy coś źle zrobiłem i był na mnie wściekły. Zaraz po tym się kłóciliśmy. Bałem się, że znowu coś źle zrobiłem, ale nie wiedziałem, czy chcę zaczynać rozmowę, bo nie chciałem się z nim znowu kłócić. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że przemilczenia są jeszcze gorsze.
Zatrzymałem się w progu kuchni i odwróciłem się w jego stronę.
– Co zrobiłem? – zacząłem prosto z mostu.
Odłożył książkę na swoje nogi. Spojrzał na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy przez moment, zanim odpowiedział:
– Znowu jesteś późno. Martwiłem się.
– Byłem w pracy. Musiałem zamknąć. Neville mnie o to poprosił, bo wybiera się dzisiaj na randkę z Luną.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale byłem szybszy:
– Rozumiem, że się martwiłeś, ale naprawdę nic mi się nie stało. Po prostu musiałem zamknąć. Nie twierdzę, że to, co czujesz, jest bez sensu, ale zawsze mogłeś po prostu zadzwonić do mnie.
– Czyli to moja wina, że się martwię?
– Nie. Nie jest to niczyja wina. Po prostu następnym razem do mnie zadzwoń, jak będziesz się martwić, bo mnie długo nie ma.
– Kiedyś ode mnie nie odbierałeś.
– Bo zawsze kończyło się to kłótnią, a teraz umiemy lepiej lub gorzej rozmawiać.
Westchnął. Odłożył książkę na blat i wstał, po czym zaczął iść w moją stronę. Czułem serce prawie w gardle. Zatrzymał się kilka kroków ode mnie. Patrzył mi w oczy.
– Dobrze – stwierdził. – To porozmawiajmy.
Nie odpowiedziałem. Minął moment, zanim to on zaczął:
– Skąd mogę mieć pewność, że byłeś w pracy? Równie dobrze mogłeś przecież być gdzieś indziej i... – urwał.
– Możesz zapytać Neville'a i mogę pokazać ci nagrania z kamer. Poza tym, dlaczego niby miałbym być z kimś innym?
– Bo masz mnie dość? – odpowiedział pytaniem.
– Dlaczego mam cię dość?
– Bo ciągle się o ciebie martwię. Myślę, że naprawdę masz mnie dość, bo cały czas myślę, że możesz być w niebezpieczeństwie i niemal umieram ze strachu, kiedy nie jesteś obok mnie.
Westchnąłem głęboko. Ja nie jestem w stanie mu z tym za bardzo pomóc.
– Przegadaj to z terapeutką, bo ja sam ci z tym nie pomogę. Możemy nad tym wspólnie pracować, ale całej pracy nad tym nie dam rady z tobą zrobić. Nie jestem w stanie wyjaśnić ci tego tak, żebyś zrozumiał mechanizm tego.
– Wiem i pracuję nad tym – odparł.
– Naprawdę doceniam to, że się o mnie martwisz, ale też nie jestem już zagrożony. Wojna skończyła się już kilka dobrych lat temu. Rozumiem, że to może być skutek wojny, że się martwisz, ale naprawdę musimy coś z tym razem zrobić.
– Już z nią o tym rozmawiałem parę razy, ale będę rozmawiać do skutku.
– Jak męczy cię coś innego, to o tym porozmawiaj. Praca nad tym może zająć naprawdę długo. Nie nastawiaj się, że przejdzie ci to w kilka tygodni.
– Wiem. – Przetarł twarz dłonią. – Powoli zaczyna do mnie docierać, że minie kilka miesięcy, jak nie lat, zanim to zniknie i nigdy pewnie nie zniknie całkowicie.
– Będzie dobrze. – Położyłem swoją dłoń na jego ramieniu. – Tylko musimy obaj jeszcze dużo popracować.
Pokiwał głową. Zrobił krok w tył.
– Zjedz obiad – mruknął, zanim wrócił na kanapę.
– A ty jadłeś? – zapytałem.
– Mhm – mruknął, nie odrywając się od książki.
Nie wiem, co mnie do tego skłoniło, ale mu nie uwierzyłem. Wiem, że kiedyś miał dosyć mocne problemy z jedzeniem. Zniknęły już długi czas temu, ale czasem naprawdę mam podejrzenia, czy on aby na pewno je.
– Harry... – zacząłem.
– Co!? – wciął się, niemal warcząc.
Zawsze tak reagował, kiedy okłamywał mnie w sprawie jedzenia. Westchnąłem.
– Proszę cię, zjedz – powiedziałem.
– Ale ja już jadłem – odparł.
– Nie jadłeś. Twoja reakcja na moje pytanie mówi mi całkowicie co innego.
– Nie wierzysz mi – stwierdził.
Nie patrzył na mnie. Wbijał wzrok w książkę i byłem pewien, że jej nie czyta, a po prostu unika kontaktu wzrokowego ze mną. Odkąd go znam, to słabo wychodzi mu kłamanie.
– Nie wierzę ci, bo mam ku temu powody. Nie umiesz kłamać, a szczególnie słabo ci to wychodzi, jeżeli dotyczy to jedzenia.
Nie patrzył na mnie, ale ja wbijałem swój wzrok w niego. Obserwowałem go.
– Zawsze stajesz się nerwowy, kiedy choćby próbujesz okłamać mnie w sprawie jedzenia. Odpowiedziałeś mi niemalże warknięciem i teraz unikasz kontaktu wzrokowego.
Zacisnął wargi i strzelił palcami.
– Zaciskasz wargi i strzelasz palcami. Harry, poważnie. Już cię zdemaskowałem. Po prostu chodź. Nie mam zamiaru cię zmuszać do jedzenia, ale możemy o tym porozmawiać.
– Nie ma o czym – powiedział chłodno.
– Przyjdź, kiedy będziesz gotowy.
Nie umiem jeść, kiedy się stresuję, więc po prostu ruszyłem schodami na górę.
Miałem wrażenie, że nie zjadł dzisiaj obiadu przeze mnie, bo go męczę swoimi problemami i go za mocno nimi przytłoczyłem. Czułem, że muszę go przeprosić, ale wiedziałem, że to trochę bez sensu, bo nawet nie wiedziałem, dlaczego zachował się tak, a nie inaczej.
Zamknąłem za sobą drzwi sypialni, po czym usiadłem na łóżku. Byłem głodny, ale nie chciałem jeść. Po prostu nie umiałem, bo czułem się źle.
Niedługo później pojawiła się chęć zrobienia sobie krzywdy. Wiedziałem, że nie mogę go przytłoczyć jeszcze tym, jeżeli to przeze mnie nie zjadł obiadu i wiedziałem, że nie uda mi się tego długo przed nim ukrywać, więc lepiej by było, gdybym nic sobie nie zrobił.
Naprawdę chciałem do niego pójść i mu o tym powiedzieć, ale nie chciałem go za mocno przytłaczać, więc zostałem w sypialni. Miałem poczucie, że znowu się pokłóciliśmy, mimo że nic takiego się nie stało.
~•~~•~~•~~•~~•~
Jutro albo pojutrze postaram się wstawić jeszcze maraton na pięć rozdziałów.

CZYTASZ
𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚
FanfictionCo, gdyby Draco i Harry chodzili do psychologa? I gdyby ich związek wisiał na włosku? Czyli powojenne Drarry, gdzie Draco i Harry są już razem, ale niesamowicie się im nie układa. Draco podjął wielki krok - zaczął chodzić do psychologa, żeby zmienić...