Draco's POV
Tydzień później na obiad przyszli do nas Weasley i Granger. Zadzwonili przez kominek parę godzin wcześniej, że przyjdą.
Parę minut po umówionej godzinie, usłyszałem pukanie do drzwi. Obiad już był gotowy, więc razem z Harrym poszedłem otworzyć.
Weszli do środka i każde z nich krótko przytuliło Harry'ego. Mi tylko podali dłoń. Rozumiem, że nie jestem im tak bliski, jak jest im Harry.
Niedługo potem siedzieliśmy przy stole i w pewnym momencie Granger zaczęła:
– To jest świetne! Który z was to gotował?
– Draco. Nauczyłem go i też uważam, że jest w tym świetny – odpowiedział Potter.
– Ale... – kontynuowała.
– Ale? – przerwałem jej – Mimo że jestem arystokratą, to też umiem gotować i, jak sama widzisz, całkiem nieźle.
Posłała mi mordercze spojrzenie i do końca posiłku już nikt się nie odezwał. Napięcie w atmosferze było wyczuwalne. Nawet czasem światło migało.
W końcu podaliśmy ciasto, które jeszcze zdążyłem kupić zanim przyszli. Modliłem się, żeby już poszli.
– Widzę, że w takim razie układa wam się – zaczęła kobieta – ale rok temu na początku związku powiedzieliście, że o tej porze będziecie już po ślubie.
Wiedziałem, że szykuje się niezła awantura. Z nimi zawsze są jakieś problemy.
– I? – zapytał Harry zrezygnowanym tonem.
– I nie widzę, żebyście byli po ślubie.
– Właśnie – poparł ją rudzielec – Czy wy w ogóle jesteście zaręczeni?
Brunet spojrzał na mnie. To przeze mnie nie jesteśmy jeszcze nawet zaręczeni. Pozostała dwójka także na mnie spojrzała.
– Nie, ale... – zacząłem.
– Widzicie! – wcięła się Granger – To nie jest dla was! Nie jesteście sobie przeznaczeni!
– Nawet nie dałaś mi dokończyć – odparłem i bardzo starałem się, żeby nie warknąć.
– Ale nie ma takiej potrzeby. Nie jesteście zaręczeni i to świadczy o tym, że nie jesteście po prostu dla siebie.
Widziałem, że światło miga i czułem, że Harry jest na granicy płaczu.
– Wyjdźcie, bo nie mam zamiaru wam tłumaczyć czegoś, czego nawet nie chcecie słuchać. Nasz związek jest ważniejszy niż wasze opinie – niemal wycedziłem.
– Ale wy nie... – nadal kontynuowała.
– Hermiona, chodź – przerwał jej rudzielec – To nie ma sensu.
– Ale oni nie są nawet zaręczeni! Mówili, że o tej porze będą już dawno po ślubie! Ron, oni nie są dla siebie po prostu! Naprawdę tego nie widzisz!?
– Naprawdę nie chcę być niekulturalny – zacząłem spokojniejszym tonem – ale to najwyższy czas, żebyście wyszli.
– Hermiono? – zapytał Weasley, łapiąc swoją (już chyba) żonę za ramię.
– Idziemy! Nie zamierzam zadawać się z tak upartymi...
– Hermiono! – krzyknął mężczyzna, szarpiąc ją za ramię.
Urwała, ale nadal mordowała nas swoim wzrokiem. Jej (chyba) mąż pociągnął ją do drzwi.
– Ja będę na górze – wyszeptał do mnie mój chłopak.
– Okej. Nie rób nic głupiego, dobra? – także wyszeptałem.
– Mhm – mruknął i poszedł na górę, a po chwili usłyszałem, jak zamyka drzwi.
Weasley i Granger już nakładali płaszcze. Ja za ten czas odblokowałem drzwi. Wyszli bez słowa i czym prędzej za nimi zamknąłem. Jeszcze tylko sprawdziłem, czy drzwi na pewno są zamknięte, zanim rzuciłem się biegiem na górę.
Rozejrzałem się i zakląłem głośno, bo zawsze większość drzwi jest zamknięta. Mógł pójść dosłownie wszędzie! I dodatkowo mam złe przeczucie.
Jednak najbardziej prawdopodobna jest nasza sypialnia i łazienka. Drzwi do sypialni były otwarte, więc została łazienka. Podszedłem do drzwi.
– Harry? – Zapukałem.
Usłyszałem jego płacz. Coś się we mnie złamało. Nie odpowiedział.
– Mogę wejść? – ciągnąłem.
– Nie – odpowiedział.
– Dlaczego? – zapytałem.
Nie odpowiedział. Słyszałem, jak płacze i nie chciał mnie wpuścić. Chciałem mu pomóc.
– Harry, poważnie. Mogę wejść?
– Już mówiłem, że nie!
– O co więc chodzi?
– Bo Hermiona... – urwał.
– Tak? Co Hermiona?
– Bo może ona miała rację...
Znowu coś się we mnie złamało. Co zrobiłem, że tak pomyślał?
– Dlaczego miałaby mieć rację?
– No bo... – mruknął – Bo nawet nie jesteśmy zaręczeni i... I o tej porze mieliśmy być już dawno po ślubie...
– Pamiętasz, co ci mówiłem w listopadzie? – Cisza. – Mówiłem, że oświadczę ci się, kiedy będę na to gotowy. I parę dni temu to samo ci powiedziałem.
– Ale... Ale jesteśmy razem już ponad rok i... I ty nadal nie... Nie oświadczyłeś mi się...
– Mogę wejść? – Naprawdę zależało mi na tym, żeby się do niego dostać.
– Nie – odpowiedział.
Chciałem uderzyć z całej siły dłonią w drzwi, ale nie chciałem go wystraszyć, więc po prostu wziąłem głęboki oddech i oparłem się o ścianę obok drzwi.
– Harry... – zacząłem cicho.
– Nie wiem – przerwał mi – czy kiedykolwiek w ogóle zamierzasz mi się oświadczyć.
– Otwórz drzwi.
– Dlaczego? – odparł – Co to zmieni?
– Harry, proszę – powiedziałem bardziej twardo.
– Ale po co? To, że tu wejdziesz nic nie zmieni!
Chciałem pierdolić to wszystko i po prostu odejść, ale wiedziałem, że muszę walczyć.
– Otwórz – powtórzyłem.
– Przecież to nic nie...
– Otwórz, bo musimy porozmawiać, a nie chcę rozmawiać z tobą przez drzwi.
– Ale ja nie chcę cię widzieć! Nie wiem, czy ty mnie w ogóle kochasz!
Ponownie coś się we mnie złamało. Naprawdę musiałem z nim porozmawiać, ale wolałem to zrobić twarzą w twarz, a nie przez drzwi.
– Otworzysz? Musimy porozmawiać.
Nadal płakał i nic nie mówił. Minęły chyba wieki i dodałem:
– Poważnie! Musimy porozmawiać! Nie zrobię ci krzywdy, jeżeli o to się boisz.
– Nie boję się ciebie – odpowiedział.
– Tylko tego, co chcę ci powiedzieć?
– Tak – mruknął.

CZYTASZ
𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚
FanficCo, gdyby Draco i Harry chodzili do psychologa? I gdyby ich związek wisiał na włosku? Czyli powojenne Drarry, gdzie Draco i Harry są już razem, ale niesamowicie się im nie układa. Draco podjął wielki krok - zaczął chodzić do psychologa, żeby zmienić...