Chapter 43.

167 17 5
                                    

Draco's POV

Tydzień później na obiad przyszli do nas Weasley i Granger. Zadzwonili przez kominek parę godzin wcześniej, że przyjdą.

Parę minut po umówionej godzinie, usłyszałem pukanie do drzwi. Obiad już był gotowy, więc razem z Harrym poszedłem otworzyć.

Weszli do środka i każde z nich krótko przytuliło Harry'ego. Mi tylko podali dłoń. Rozumiem, że nie jestem im tak bliski, jak jest im Harry.

Niedługo potem siedzieliśmy przy stole i w pewnym momencie Granger zaczęła:

– To jest świetne! Który z was to gotował?

– Draco. Nauczyłem go i też uważam, że jest w tym świetny – odpowiedział Potter.

– Ale... – kontynuowała.

– Ale? – przerwałem jej – Mimo że jestem arystokratą, to też umiem gotować i, jak sama widzisz, całkiem nieźle.

Posłała mi mordercze spojrzenie i do końca posiłku już nikt się nie odezwał. Napięcie w atmosferze było wyczuwalne. Nawet czasem światło migało.

W końcu podaliśmy ciasto, które jeszcze zdążyłem kupić zanim przyszli. Modliłem się, żeby już poszli.

– Widzę, że w takim razie układa wam się – zaczęła kobieta – ale rok temu na początku związku powiedzieliście, że o tej porze będziecie już po ślubie.

Wiedziałem, że szykuje się niezła awantura. Z nimi zawsze są jakieś problemy.

– I? – zapytał Harry zrezygnowanym tonem.

– I nie widzę, żebyście byli po ślubie.

– Właśnie – poparł ją rudzielec – Czy wy w ogóle jesteście zaręczeni?

Brunet spojrzał na mnie. To przeze mnie nie jesteśmy jeszcze nawet zaręczeni. Pozostała dwójka także na mnie spojrzała.

– Nie, ale... – zacząłem.

– Widzicie! – wcięła się Granger – To nie jest dla was! Nie jesteście sobie przeznaczeni!

– Nawet nie dałaś mi dokończyć – odparłem i bardzo starałem się, żeby nie warknąć.

– Ale nie ma takiej potrzeby. Nie jesteście zaręczeni i to świadczy o tym, że nie jesteście po prostu dla siebie.

Widziałem, że światło miga i czułem, że Harry jest na granicy płaczu.

– Wyjdźcie, bo nie mam zamiaru wam tłumaczyć czegoś, czego nawet nie chcecie słuchać. Nasz związek jest ważniejszy niż wasze opinie – niemal wycedziłem.

– Ale wy nie... – nadal kontynuowała.

– Hermiona, chodź – przerwał jej rudzielec – To nie ma sensu.

– Ale oni nie są nawet zaręczeni! Mówili, że o tej porze będą już dawno po ślubie! Ron, oni nie są dla siebie po prostu! Naprawdę tego nie widzisz!?

– Naprawdę nie chcę być niekulturalny – zacząłem spokojniejszym tonem – ale to najwyższy czas, żebyście wyszli.

– Hermiono? – zapytał Weasley, łapiąc swoją (już chyba) żonę za ramię.

– Idziemy! Nie zamierzam zadawać się z tak upartymi...

– Hermiono! – krzyknął mężczyzna, szarpiąc ją za ramię.

Urwała, ale nadal mordowała nas swoim wzrokiem. Jej (chyba) mąż pociągnął ją do drzwi.

– Ja będę na górze – wyszeptał do mnie mój chłopak.

– Okej. Nie rób nic głupiego, dobra? – także wyszeptałem.

– Mhm – mruknął i poszedł na górę, a po chwili usłyszałem, jak zamyka drzwi.

Weasley i Granger już nakładali płaszcze. Ja za ten czas odblokowałem drzwi. Wyszli bez słowa i czym prędzej za nimi zamknąłem. Jeszcze tylko sprawdziłem, czy drzwi na pewno są zamknięte, zanim rzuciłem się biegiem na górę.

Rozejrzałem się i zakląłem głośno, bo zawsze większość drzwi jest zamknięta. Mógł pójść dosłownie wszędzie! I dodatkowo mam złe przeczucie.

Jednak najbardziej prawdopodobna jest nasza sypialnia i łazienka. Drzwi do sypialni były otwarte, więc została łazienka. Podszedłem do drzwi.

– Harry? – Zapukałem.

Usłyszałem jego płacz. Coś się we mnie złamało. Nie odpowiedział.

– Mogę wejść? – ciągnąłem.

– Nie – odpowiedział.

– Dlaczego? – zapytałem.

Nie odpowiedział. Słyszałem, jak płacze i nie chciał mnie wpuścić. Chciałem mu pomóc.

– Harry, poważnie. Mogę wejść?

– Już mówiłem, że nie!

– O co więc chodzi?

– Bo Hermiona... – urwał.

– Tak? Co Hermiona?

– Bo może ona miała rację...

Znowu coś się we mnie złamało. Co zrobiłem, że tak pomyślał?

– Dlaczego miałaby mieć rację?

– No bo... – mruknął – Bo nawet nie jesteśmy zaręczeni i... I o tej porze mieliśmy być już dawno po ślubie...

– Pamiętasz, co ci mówiłem w listopadzie? – Cisza. – Mówiłem, że oświadczę ci się, kiedy będę na to gotowy. I parę dni temu to samo ci powiedziałem.

– Ale... Ale jesteśmy razem już ponad rok i... I ty nadal nie... Nie oświadczyłeś mi się...

– Mogę wejść? – Naprawdę zależało mi na tym, żeby się do niego dostać.

– Nie – odpowiedział.

Chciałem uderzyć z całej siły dłonią w drzwi, ale nie chciałem go wystraszyć, więc po prostu wziąłem głęboki oddech i oparłem się o ścianę obok drzwi.

– Harry... – zacząłem cicho.

– Nie wiem – przerwał mi – czy kiedykolwiek w ogóle zamierzasz mi się oświadczyć.

– Otwórz drzwi.

– Dlaczego? – odparł – Co to zmieni?

– Harry, proszę – powiedziałem bardziej twardo.

– Ale po co? To, że tu wejdziesz nic nie zmieni!

Chciałem pierdolić to wszystko i po prostu odejść, ale wiedziałem, że muszę walczyć.

– Otwórz – powtórzyłem.

– Przecież to nic nie...

– Otwórz, bo musimy porozmawiać, a nie chcę rozmawiać z tobą przez drzwi.

– Ale ja nie chcę cię widzieć! Nie wiem, czy ty mnie w ogóle kochasz!

Ponownie coś się we mnie złamało. Naprawdę musiałem z nim porozmawiać, ale wolałem to zrobić twarzą w twarz, a nie przez drzwi.

– Otworzysz? Musimy porozmawiać.

Nadal płakał i nic nie mówił. Minęły chyba wieki i dodałem:

– Poważnie! Musimy porozmawiać! Nie zrobię ci krzywdy, jeżeli o to się boisz.

– Nie boję się ciebie – odpowiedział.

– Tylko tego, co chcę ci powiedzieć?

– Tak – mruknął.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz