Chapter 04.

329 20 2
                                    

Harry's POV

Wróciliśmy do domu bardzo późno, bo zachciało nam się nocnych spacerów po parku. Nawet sygnalizacja świetlna na ulicach była wyłączona, gdy wracaliśmy do naszego domu.

Obaj trzęśliśmy się z zimna, ale nie żałowaliśmy tego, co robiliśmy i kompletnie nas nie obchodziło, że następnego dnia będziemy naprawdę bardzo przeziębieni.

Wiem, że to szczeniackie, ale liczyła się dla nas tylko dobra zabawa, gdy się nie kłóciliśmy i wszystko między nami było chwilowo dobrze.

Otworzyłem drżącymi dłońmi drzwi do naszego mieszkania, a dokładniej do mojego, bo to Draco się do mnie po wojnie wprowadził.

Pomógł mi zdjąć okrycie wierzchnie i powiesił nasze płaszcze na wieszaku, który stał w rogu.

– Chodź, zrobię Ci herbatę. – mruknął i zaczął iść w stronę kuchni.

– Nie musisz mi... – mimo wszytko także poszedłem do kuchni.

– Trzeba, jeżeli nie chcesz mieć jutro cholernego przeziębienia. – warknął, przerywając mi – Nie wiem, czy chcesz o siebie zadbać, ale ja jutro idę na bardzo ważną rozmowę o pracę i muszę jakoś wyglądać i być żywym.

– D-dlaczego nie mówiłeś?

Uśmiechnąłem się. Chciałem go przytulić z radości. Ja szukam pracy od dawna i niestety nic nie mogę znaleźć pomimo, że jestem bohaterem narodowym.

– Nie zrozumiesz. – odpowiedział po dłuższej chwili, kręcąc głową.

– Chcę wiedzieć.

Moim słowom towarzyszył dźwięk gotującej się wody w czajniku.

– Może i chcesz, ale nie zrozumiesz. – odpowiedział.

– Ale ja chcę wiedzieć!

– A ja nie chcę Ci mówić! – wybuchł.

Woda się zagotowała, ratując przy okazji sytuację. Zgasił wodę i pozwolił mi zalać herbatę. Po tym odstawiłem czajnik na jego miejsce.

W ciszy piliśmy owocową herbatę, stojąc obok siebie, ale nie patrząc na siebie nawzajem.

– Jaka to praca? – zapytałem w końcu, gdy cisza stała się niezręczna.

– W kwiaciarni. – odparł, wzruszając ramionami.

– Znam tę kwiaciarnię? – dodałem.

– Myślę, że tak. – odpowiedział – To kwiaciarnia Longbottom'a.

Uniosłem brwi w zaskoczeniu. Przecież nigdy się nie lubili. Oni nienawidzili się wzajemnie.

– Ale wy nigdy się nie lubiliście. – zacząłem.

– Och, spotkałem go podczas jednego z ostatnich spacerów i wyjaśniliśmy sobie parę spraw. Dodałem, że jestem teraz bezrobotny i zaproponował, że mnie zatrudni, bo potrzebuje pomocy. – wyjaśnił.

– To... Świetnie. – mruknąłem – Mógłeś mi jednak powiedzieć. Chcę wiedzieć wszystko, co dzieje się w Twoim życiu, rozumiesz?

– Tak, ale mam prawo do prywatności.

– Ale ja się o Ciebie martwię!

Odstawiłem kubek z herbatą na blat kuchenny. Zrobił to samo.

– To masz cholerny problem! – krzyknął.

– Tak, mam! A nie chcę go mieć! Wiesz przecież, że możesz mi powiedzieć o wszystkim!

Prychnął donośnie.

– Wątpię! – odpowiedział.

– Czy ja o czymś nie wiem!?

Skoro mi nie ufa, to może przede mną coś ukrywać! Nie chcę, żeby coś przede mną ukrywał. Chcę znać wszystkie jego tajemnice.

– Tak, ale... – zaczął.

– Ale!? Nie ma żadnych "ale", Draco! Chcę wiedzieć wszystko!

– Nie chcę, żebyś to wiedział, bo mnie kurwa zabijesz, jasne?!

– Masz kochanka!?

– Nie, do cholery, nie! – wrzasnął.

– To co w takim razie!?

– Gówno! Idę spać! Nie dobranoc! A i śpisz na kanapie!

Wziął swój kubek i zniknął za rogiem. Po chwili usłyszałem, że niemal wbiega po schodach i moment później zatrzaskuje drzwi naszej sypialni.

Co ja znowu powiedziałem nie tak? I co on przede mną ukrywa? Nie chcę, żeby mu się stała krzywda! I co jest na tyle poważne, że mógłbym go za to zabić?

~•~

Draco's POV

Rano obudziłem się sam. Brakowało mi ciepła Harry'ego tuż po obudzeniu się. Westchnąłem smutno, poprawiłem rękawy bluzy, otworzyłem drzwi i po chwili zniknąłem w łazience.

Gdy skończyłem się ogarniać, zszedłem na dół. Potter robił śniadanie. Po chwili postawił talerz kanapek na stole. Nic nie mówiąc, usiadłem obok niego.

– Na którą masz tę rozmowę? – zapytał.

– Za pół godziny, więc teoretycznie muszę już iść.

– Ale do kwiaciarni Neville'a idzie się piętnaście minut...

– Ja chodzę wolno. – wciąłem się.

– Jak chcesz. – westchnął i wziął kanapkę.

Też wziąłem kawałek chleba i zjedliśmy śniadanie w całkowitym milczeniu.

~•~

Tuż po rozmowie o pracę wracałem do domu nawet szczęśliwy. Już nie jestem bezrobotny! W dłoni trzymałem bukiet czerwonych róż.

Otworzyłem drzwi. Nie zdejmując płaszcza, poszedłem do salonu.

Harry siedział na kanapie i oglądał telewizję. Spojrzał na mnie, kiedy stanąłem w progu. Czułem, że na mojej twarzy jest uśmiech.

– Co się szczerzysz? – zapytał, wstając.

Podszedłem do niego tak, że byliśmy w odległości około metra od siebie.

– Coś się stało? – zapytał.

– Tak. – odpowiedziałem chłodno.

– Co takiego? – odparł.

– Mam pracę. – oznajmiłem.

Uśmiechnął się lekko.

– To... Świetnie. – odpowiedział.

Wyciągnąłem róże w jego stronę.

– To dla Ciebie. – powiedziałem.

– Dziękuję. – wziął ode mnie kwiaty.

Poszedł do kuchni i położył je na blacie, po czym wyjął z szafki wazon. Wstawił do niego kwiaty i nalał do naczynia wody z kranu. Po tym wrócił do salonu. Wazon z różami postawił na stole, gdzie jemy.

– Nie musiałeś. – oznajmił.

Podszedł do mnie. Nadal miałem na sobie płaszcz i buty.

– Ale chciałem. – odparłem.

Położył dłonie na moich czerwonych z zimna policzków i dał mi buziaka w usta. Oparłem dłonie o jego talię. Po chwili powtórzyłem pocałunek.

– Kocham Cię. – mruknął.

– Też Cię kocham. – odpowiedziałem.

Nasze usta ponownie się złączyły w bardzo uczuciowym pocałunku.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz