Harry's POV
Kiedy w końcu Draco wrócił do sypialni i oznajmił, że już poszli, zapadał zmrok. Próbowałem czytać książkę, ale nie byłem w stanie się skupić ze stresu, więc ją odłożyłem na szafkę, kiedy mój partner usiadł obok mnie na łóżku.
Mógł zobaczyć moje rany, bo z tego gorąca odkleiły mi się plasterki, a nie chciałem wychodzić do łazienki po nowe. Zresztą rany nie wyglądały aż tak poważnie, żebym musiał je nadal opatrywać.
Czułem na tych ranach jego wzrok, ale nic nie mówił. Czułem, że chce coś powiedzieć, ale wiedziałem, że ich nie skomentuje, dzięki czemu czułem się przynajmniej odrobinę bezpieczniej.
W końcu wypuścił powietrze i odwrócił wzrok, opierając się o wezgłowie łóżka. Wbijał wzrok w zamknięte drzwi drewnianej szafy. W pokoju panował delikatny półmrok – jedynym źródłem światła była moja lampka nocna i lekko zepsuta latarnia na ulicy.
Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć albo zrobić, ale nie mógł.
– Draco? – zacząłem.
– Hm? – Spojrzał na mnie.
– Co się dzieje? Bo nie wyglądasz zbyt dobrze, a raczej, jakbyś nadal się stresował.
– Po prostu... – Westchnął. – Jezu, boję się, co tak serio sobie o mnie pomyśleli. Wiem, że nie mają powodów, żeby mnie okłamywać, ale mimo wszystko jakoś tak... Boję się.
– Widzieli twoje blizny? – zapytałem.
– Nie. Nie byłem w stanie im ich pokazać.
– Idź się ogarnij i przyjdź, dobra? Widzę, że jesteś cholernie zmęczony.
– Dzięki. – Posłał mi słaby uśmiech i wstał.
Wyszedł z pokoju. Z powrotem wziąłem książkę i przynajmniej spróbowałem czytać, ale co chwilę mój wzrok przykuwały moje rany.
Draco je widział i nie wiedziałem, jak się z nimi poczuł. Wiedziałem, że chce mi za wszelką cenę pomóc, ale ja naprawdę nie wiedziałem, co mógłby zrobić, żebym poczuł się lepiej.
Przypomniało mi się, jak kiedyś całował moje rany, co było jeszcze przez plasterki. Czułem się wtedy bezpiecznie. Czułem, że mu na mnie zależy i że mnie kocha.
Wróciłem do książki i poczekałem, aż mężczyzna wróci z łazienki.
~•~
Wrócił dwadzieścia minut później i rzucił ubrania na krzesło. Przetarł twarz dłonią i usiadł obok mnie. Trzymałem dłonie na książce i złapał mnie za tą prawą. Ścisnął nasze palce. Odłożyłem książkę na szafkę nocną.
Poczułem jego usta na moim policzku. Odsunął się za moment z delikatnym uśmiechem. Oddałem gest, ale tym razem na jego wargi. Trwaliśmy tak przez kilka sekund, zanim się odsunąłem.
– Mógłbyś pocałować moje rany? – zapytałem na jednym oddechu.
– Mógłbym – odparł trochę zaskoczony. – Podaj rękę.
Bez słowa zamieniliśmy się stronami, żeby było wygodniej, bo rany miałem na lewym przedramieniu, a on siedział po mojej prawej stronie. Po zamianie siedział po mojej lewej. Przysunąłem się tak, że stykaliśmy się nogami i podałem mu swoją lewą rękę. Złapał mnie ostrożnie za nadgarstek.
– Gotowy? – Spojrzał mi w oczy.
Jeszcze raz go pocałowałem, zanim odpowiedziałem, że jestem gotowy.
– Na pewno? – zapytał.
– Tak – odparłem.
Zamknął oczy i ja po chwili też zamknąłem te swoje. Poczułem jego miękkie i lekko wilgotne wargi na swoim przedramieniu. Na swoich ranach. To było przyjemne. Czułem się wtedy bezpieczny i wiedziałem, że mogę mu zaufać i że mnie nie skrzywdzi, chociaż to drugie bardziej wynikało z jego codziennej troski o mnie niż trwającej czynności.
Delikatnie dociskał swoje wargi do mojego przedramienia. Trochę bałem się, że rany zaczną mi znowu krwawić, ale wiedziałem, że to raczej głupie z mojej strony.
Po kilku minutach z powrotem położył moją rękę na moich nogach. Otworzyłem oczy. Patrzył na mnie. Położył swoją dłoń na moim policzku, uśmiechając się słabo.
– Dzięki – powiedziałem cicho.
– Dawno tego nie robiliśmy, więc mogłem wyjść z wprawy.
– Nie – odparłem. – Było pięknie.
– Naprawdę? – Zdziwił się.
– Tak, kochanie.
Nadal trzymał swoją dłoń na moim policzku, ale to ja się pochyliłem i go pocałowałem. Oddał gest.
– Przepraszam, ale jestem już cholernie zmęczony – mruknął, jak się oderwałem.
– Wiem, to ja powinienem przeprosić. Chodźmy spać. Chcesz się zamienić stronami? Bo właśnie jestem na twojej.
– Chcę – odpowiedział.
Zamieniliśmy się stronami, wracając do poprzedniej pozycji.
– Potrzebuję dzisiaj przestrzeni. Obrazisz się, jak tę jedną noc nie będziemy się przytulać? – zapytał.
– Nie, spoko. Dobranoc.
Odwróciłem się do niego plecami, ale czułem jego wzrok na sobie. Obejrzałem się przez ramię, ale leżał na plecach i gapił się na sufit. Za moment odwrócił się do mnie plecami, więc wróciłem do poprzedniej pozycji.
Słyszałem jego oddech po drugiej stronie łóżka i w pewien sposób mnie to uspokajało, bo wiedziałem, że tam jest i że nie dzieje mu się krzywda.
Nadal czułem jego wargi na swoich ranach i to też w pewien sposób mnie uspokajało. Nie wyglądał, jakby był na mnie zły i rozumiałem, że po dość stresującej wizycie Neville'a i Luny może potrzebować przestrzeni.
Czułem się w pewien sposób wyjątkowy, bo w końcu nie bał się chodzić przy mnie w krótkim rękawku i nie wstydził się przy mnie swoich blizn. Czułem się w ten sposób, bo mi zaufał.
CZYTASZ
𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚
FanfictionCo, gdyby Draco i Harry chodzili do psychologa? I gdyby ich związek wisiał na włosku? Czyli powojenne Drarry, gdzie Draco i Harry są już razem, ale niesamowicie się im nie układa. Draco podjął wielki krok - zaczął chodzić do psychologa, żeby zmienić...