Chapter 49.

169 14 3
                                    

Draco's POV

Wbijałem w niego swój wzrok. Nadal czułem niesprawiedliwość. Grzebał w moich rzeczach i wyrzucił moje żyletki. Rozumiem, że chciał dobrze, ale mógł przynajmniej poczekać.

Stał naprzeciw mnie, opierając się biodrem o blat. Spuścił głowę. Słyszałem jego ciężki oddech. Wyłamywał palce. Stresował się.

Z jednej strony chciałem go zamordować najbardziej brutalnie, jak tylko mógłbym wymyślić, ale z drugiej strony się mu oświadczyłem z miłości.

– Co czujesz? – przerwałem nieznośną ciszę.

– Czuję – mruknął, nadal wbijając wzrok w swoje stopy – że chcesz mnie zamordować.

– Nie mylisz się całkowicie. – Podniósł na mnie swój wzrok. – Chcę cię zamordować tak brutalnie, jak tylko mogę wymyślić, ale mimo to jestem tutaj i z tobą rozmawiam, bo nie chcę się z tobą już dłużej kłócić.

– Nie rozumiem. Mam się cieszyć czy się bać?

– Twój wybór. – Wzruszyłem ramionami. – Ale cieszy mnie, że odpowiedziałeś na pytanie.

– Wyglądasz, jakbyś miał zamiar zaraz mnie zamordować samym spojrzeniem.

– A ty wyglądasz, jakbyś chciał zapaść się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wyjść.

– Bo chcę – przyznał i zaraz po tym spuścił głowę.

Widzę, że żałuje, że wyrzucił mi żyletki, ale to nie zmienia faktu, że nadal jestem na niego po prostu wściekły. Mimo to nie chcę, żeby czuł się źle sam ze sobą.

– Dlaczego je wyrzuciłeś?

– Już ci mówiłem. – Nadal wbijał wzrok w podłogę. – Zrobiłem to, bo się o ciebie martwię.

– A dokładniej? Jaki związek ma to z moimi żyletkami?

– Bałem się, że zrobisz sobie nimi krzywdę.

Westchnąłem głęboko. Na sekundę na mnie spojrzał, ale zaraz z powrotem odwrócił oczy na swoje buty.

– Harry, mówiłem ci, że nie zamierzam zrobić sobie krzywdy.

– Ale powiedziałeś, że sam nie wiesz; że postarasz się nie zrobić sobie krzywdy, ale sam nie wiesz, czy wytrzymasz.

– Wiem – odpowiedziałem.

Przewiercałem go spojrzeniem. Wyłamywał palce.

– Przestań – powiedziałem twardo.

– Hm? – Spojrzał na mnie.

– Możesz nie wyłamywać palców?

– Nie – odpowiedział, ale przestał wyłamywać palce.

Patrzył na mnie, a ja na niego. Widziałem, że mu zależy na mnie. Też mi na nim zależy, ale nie powinien grzebać w moich rzeczach.

– Rozumiem, że się martwisz – zacząłem spokojnie – ale mimo wszystko nie powinieneś grzebać w moich rzeczach.

– Wiem.

Lampa w salonie mrugnęła kilka razy. Nie miałem pojęcia, że przejął się aż tak.

– Nie rozumiesz – skomentowałem.

– To mi wytłumacz. – Jego słowa mnie zaskoczyły.

– Jestem na ciebie zły, ale rozumiem, dlaczego to zrobiłeś. Nie usprawiedliwia cię powód, ale myślę, że jakoś jestem w stanie ci to wybaczyć. Mimo że teraz nie wiem, czy mam kupić nowe żyletki.

– Proszę, nie kupuj ich – poprosił.

– Nie zmieniaj tematu. Mieliśmy rozmawiać o tym, dlaczego...

– Nie jestem głupi – przerwał mi – ale naprawdę zależy mi na tym, żebyś nie zrobił sobie krzywdy.

– Wiem i już ci obiecałem, że zrobię, co mogę, żeby się nie skrzywdzić.

Widziałem, że jeszcze nie do końca mi wierzy, że naprawdę nic sobie nie zrobię.

– Harry, poważnie. Nie mogę ci obiecać, że tego nie zrobię. Wiesz, że kiedyś robiłem to dosyć często i jest to trudne, żeby przestać. Jestem czysty już ponad miesiąc i nie chcę nic sobie zrobić, ale nie mam pojęcia, jak sytuacja będzie wyglądała za miesiąc.

– Obiecaj, że nic sobie nie zrobisz.

– Harry... – mruknąłem.

– Co? Przecież starasz się...

– Staram się – wszedłem mu w słowo – ale nie oznacza to, że nic sobie nie zrobię. Podejmuję próbę i nie mogę ci obiecać efektu końcowego.

– Martwię się o ciebie po prostu.

– Wiem i naprawdę to doceniam. Nie chcę być niemiły, ale mam wrażenie, że czasem jesteś zbyt protekcjonalny wobec mnie. Po prostu czasem za bardzo się o mnie martwisz.

– Zdaję sobie z tego sprawę, ale zrozum, że ja naprawdę inaczej nie umiem. Pracuję nad tym na terapii i staram się dawać ci więcej przestrzeni, ale jest to dla mnie serio trudne.

– Rozumiem – mruknąłem.

Spuścił głowę. Znowu. Bez słowa do niego podszedłem. Nie poruszył się. Uniosłem dłoń i złapałem go za podbródek.

– Spójrz na mnie – poprosiłem.

Podniósł wzrok. Patrzył mi w oczy. Dzieliło nas niewiele – niemal stykaliśmy się klatkami, a moje stopy były między tymi jego.

– Nie jestem już wściekły – powiedziałem powoli – i rozumiem, dlaczego zrobiłeś to, co zrobiłeś. Mam do ciebie urazę z tego powodu, ale jakoś przez to przejdziemy.

– Na pewno nie jesteś już zły?

– Grzebałeś mi w rzeczach i nadal mi się ten fakt nie podoba, ale lepiej zostawmy to za sobą, bo wypominanie komuś jego błędów jest totalnie bez sensu zwłaszcza, jeżeli ich żałuje.

Zagryzł wargę.

– Zamknij oczy i się nie ruszaj – oznajmiłem.

Zamknął oczy. Zbliżyłem się do niego. Pewnie mógł poczuć mój oddech na swoim policzku, zanim złożyłem tam pocałunek. Odsunąłem się delikatnie. Otworzył oczy. Nadal trzymałem go za podbródek.

Lekko się wzdrygnąłem, jak położył swoje dłonie na moich policzkach. Posłał mi za moment przepraszające spojrzenie.

– Jest okej – wymamrotałem.

Zamknął oczy i ja zaraz też zamknąłem swoje, i moment potem poczułem jego usta na tych swoich. Nie był brutalny ani nawet bardzo zdecydowany. Po prostu delikatny. Tym razem to ja byłem bardziej stanowczy w pocałunku.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz