Chapter 60.

110 15 4
                                    

(Maraton 04/05)

Draco's POV

Trzymał ostrze przy skórze. Nie ruszał się i patrzył, jak wbija się w skórę. Modliłem się, żeby tylko nie poruszył. Minęła chwila. Po prostu siedział i patrzył.

– Wycofuję się.

Podniósł nożyk i wyciągnął go zaraz w moją stronę.

– Weź, zanim zmienię zdanie – dodał.

Wyjąłem narzędzie spomiędzy jego palców. Na jego przedramieniu pojawiła się kropla krwi, bo musiał przez przypadek poruszyć, jak dociskał.

– Chodź. – Wstałem.

– Gdzie? – zapytał.

– Jeszcze jedna rzecz.

Wstał. Spuścił głowę. Ruszyłem do łazienki. Nie trzymałem go za dłoń, bo chciałem, żeby decyzja wyszła od niego. Poszedł za mną. Zatrzymałem się w łazience. Otworzyłem klapę od sedesu.

– Trzymaj. – Podałem mu jego nożyk.

– Co mam zrobić? – Wziął go ode mnie.

– Wyrzuć go i spuść wodę. Teraz.

– Dlaczego? – Nie wiedział, co mam na myśli.

– Zrób to. Symboliczne znaczenie, ale bardzo pomocne. Wiem, że to może być bardzo trudne, ale to ogromny krok i bardzo potrzebny.

Wrzucił nożyk do sedesu. Nacisnął spłuczkę i patrzył, jak znika.

– A ty? Nie wrzucasz?

– Wrzucam.

Też wrzuciłem swój nożyk do muszli i bez wahania nacisnąłem spłuczkę. Zniknął.

– Nie mogę uwierzyć, że naprawdę chciałem to zrobić – mruknął.

– Chodźmy do sypialni.

Poszedł pierwszy, a ja tuż za nim. Zaraz złapałem telefon i wybrałem wątek czatu z Nevillem. Napisałem mu wiadomość, że nie pojawię się w pracy następnego dnia, bo pojawiła się bardzo poważna sytuacja i wolę zostać w domu.

Harry siedział na łóżku. Obserwował mnie uważnie. Odłożyłem telefon na szafkę nocną. Usiadłem obok mężczyzny.

– Już wiesz, co miałem na myśli? – zacząłem.

– Tak. To... Straszne. Naprawdę nie jest to przyjemne uczucie.

– To może wracać. Na pewno wróci i to nie raz i ważne jest, żeby jakoś się temu oprzeć. Wiem, że możesz myśleć, że nie ma innej drogi. Też tak myślałem, ale jak raz się oprzesz, to już potem jest trochę łatwiej.

– Nie, serio. Chciałem to zrobić. Czułem, że mogę to zrobić i że nic mnie nie powstrzyma. Czułem się w pewnym sensie wolny.

– Wiem – zgodziłem się – i nie jest to przyjemne na dłuższą metę. Czujesz się wtedy wolny, ale też czujesz się potworem.

Kiwnął głową.

– Z czasem to uczucie staje się większe i w pewnych momentach możesz czuć, że jesteś na granicy szaleństwa – dodałem.

– Naprawdę byś mi na to pozwolił?

– Nie wiem – odparłem. – Naprawdę nie wiem, bo widok, jak to robisz był straszny, ale też wiem, że jesteś taką osobą, że musisz sam się o wszystkim przekonać. Może i było inne wyjście, ale sam mi powiedz, co byś zrobił na moim miejscu.

– Nie mam pojęcia. Trzymanie cię na siłę byłoby przecież bez sensu i mogłoby pogorszyć sprawę.

– To samo pomyślałem. Mogłem ci jedynie powiedzieć o konsekwencjach i pozwolić na samodzielną decyzję. Oczywiście mogłem się z tobą siłować, ale przecież to byłoby bez sensu.

– I tak bym ci ich nie oddał, jakbyś na początku poprosił.

Zapadła cisza. Widok, jak przyciska ostrze do skóry zostanie ze mną na zawsze, ale nie miałem pojęcia, co innego miałem zrobić.

– Chcesz o tym porozmawiać? – zapytałem.

– Nie wiem, czy jest o czym. Znowu coś sobie wymyśliłem.

Nie patrzył na mnie. Wbijał wzrok w swoje kolana.

– Mogę ci jakoś pomóc? – kontynuowałem.

– Nie wiem, czy jesteś w stanie.

– Dobra, to inaczej. Potrzebujesz pomocy?

– Tak – odpowiedział natychmiast.

– Czego potrzebujesz w tym momencie?

– Naprawdę nie musisz mi...

– Nie – wciąłem się. – Serio, czego teraz potrzebujesz? Nie musisz mówić, ale miałem ci pomóc nauczyć się mówić o sobie.

– Nie wiem, czego potrzebuję. Nie chcę cię wykorzystywać. Już i tak dzisiaj dużo dla mnie zrobiłeś.

– Nasza relacja, i w ogóle jakakolwiek, nie powinna wyglądać tak, że coś za coś. Dobra, trzeba wkładu obydwu stron, ale to nie jest cholerna licytacja kto i co komu zrobił i co trzeba zrobić w zamian. Nie musisz odpowiadać natychmiast, mamy czas, ale chcę, żebyś odpowiedział.

– Nie wiem, czy chcę teraz z tobą rozmawiać i w ogóle tutaj być. Nie wiem, czy chcę cokolwiek. Nie chcę być sam, ale też nie chcę cię zmuszać do pilnowania mnie.

Siedział obok mnie i nie patrzył na mnie. Nadal był w ubraniu.

– Nie zmuszasz mnie. Chcę z tobą siedzieć i zależy mi, żeby ci pomóc. Nie domyślę się, czego potrzebujesz i co mam zrobić, żeby nie pogorszyć sprawy, więc to ty musisz mi powiedzieć – powiedziałem.

– Możesz ze mną po prostu zostać?

Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

– Zostanę – odpowiedziałem.

– Chodźmy spać. Wiem, że nie zaśniemy, ale po prostu połóżmy się razem. Chyba... Chyba potrzebuję dotyku.

Położyłem się i bez słowa on zaraz położył się obok mnie. Leżałem na plecach, a on bez pytania położył się na mnie i cieszyłem się, że już wie, że nie musi mnie pytać o takie rzeczy.

– Bardzo cię piecze? – zapytałem.

– Trochę, ale mniej niż zacięcie się papierem. Naprawdę nic wielkiego.

– Jest to coś wielkiego. Po prostu nie chcę, żeby cię bardzo bolało. Tak właściwie, to i tak powinniśmy pójść do łazienki i się tym zająć, ale to nie jest aż tak poważne, żeby wymagało jakiejś ogromnej opieki.

– Kiedyś mówiłeś, że wydzielają się przy tym hormony szczęścia.

– Bo wydzielają. Naprawdę nie wiem, jak dokładnie to działa, więc ci nie wytłumaczę.

– A jak będę chciał to zrobić jeszcze raz? – zapytał.

– Bo będziesz chciał. Przez przypadek już cię w to wciągnąłem i już w tym siedzisz od dawna. Po prostu jeszcze tego nie robiłeś, ale już musiałeś mierzyć się z konsekwencjami. Widzisz, jak to jest.

– Mhm... Widzę. Patrzę na ciebie i widzę, że nie jest ci łatwo z tym walczyć. Nie chcę, żebyś musiał jeszcze mi pomagać się z tym mierzyć.

– Harry, już ci mówiłem. Naprawdę nie jest to dla mnie problemem. Będzie nam trudniej, ale jesteśmy razem i zobacz – rozmawiamy, czego wcześniej nie robiliśmy.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz