Chapter 58.

129 11 2
                                    

(Maraton 02/05)

Draco's POV

Nadal milczał. Nie patrzył na mnie.

– Nie musisz mi wcale wierzyć. Nie zdziwię się, jak zaraz zaczniesz się ze mnie śmiać. To nie jest łatwe. Prosta czynność, ale konsekwencje tej czynności mogą cię naprawdę przerosnąć. Nie twierdzę, że jesteś słaby, bo nie jesteś. Po prostu... To jest bardzo trudne, co czujesz.

Kątem oka zerknął na moje rękawy.

– Pamiętasz, jak bardzo starałem się, żebyś tylko się nie dowiedział, a i tak się o tym dowiedziałeś. Wiem, że chcesz to teraz zrobić, ale nawet jak zrobisz to później, to nie uda ci się tego przede mną ukryć. Wiem, na co mam zwracać uwagę.

Milczał.

– Wiem, że nie mogę cię powstrzymać przed zrobieniem tego, bo w końcu to twój wybór i zrobisz, co chcesz. Po prostu mówię ci z własnego doświadczenia, co cię czeka, jak to zrobisz. Możesz myśleć, że przecież nie może być tak źle i mówię to tylko po to, żeby cię powstrzymać.

Nie wiedziałem, czy mnie słucha, ale nie miał za bardzo innej opcji.

– Dobrze, myśl, co chcesz. Ale uwierz, może być tak źle i nawet jeszcze gorzej. Pamiętasz, jak niecały tydzień temu mnie trzymałeś w środku nocy, a ja płakałem. To się powtarzało niezliczoną ilość razy i nie było cię wtedy, bo nie chciałem przenosić tego na ciebie. Nie wiem, co sprawiło, że się tak czujesz.

Milczał.

– Naprawdę są inne sposoby. Może terapia nie pomoże ci z tym od razu, bo nie pomoże. Ale serio to jest w chuj trudne. Wiem, że się powtarzam, ale wiem, co mówię. Wątpię, żebyś chciał przez to przechodzić. Nawet, jak będę obok, to i tak będziesz bał się mi o tym powiedzieć. Będziesz się bał, że będę oceniać, krytykować, zadręczać się i jeszcze sto innych rzeczy. Będziesz się bał, że robiąc to, ściągniesz mnie na dno i nawet będziesz się bał poprosić o pomoc w tym wszystkim.

Rozluźnił trochę zacisk szczęki.

– Bałem się poprosić o pomoc, aż w końcu zrozumiałem, że ja sam nie dam rady. I serio możesz myśleć, że terapia ci pomoże w tym wszystkim, ale to nie jest prawda. Ona cię może tylko wspierać, ale nie we wszystkim. Z tym ci nie pomoże. Możesz o tym rozmawiać, ale nie spowoduje to, że przestaniesz to robić. Nie przestaniesz. To będzie się ciągnąć.

Nadal nic nie mówił.

– Serio, myśl, że kłamię, żebyś tylko tego nie zrobił. Ale nie rozumiem, dlaczego miałbym kłamać. Widziałeś moje blizny i widziałeś moje rany. Mało się przy tobie nie pociąłem. Myślę, że pamiętasz, co wtedy czułeś i że nie było to przyjemne. Jak będziesz to robić sam, to będzie jeszcze gorzej. To będzie robić wszystko, żebyś tylko się w tym zatracił. Jesteś tutaj i widzisz, jak dużo pracy kosztuje mnie wyjście z tego.

Co jakiś czas zerkał kątem oka na moje rękawy i nogawki.

– To jest twoje ciało i twój wybór. Zrobisz z nim, co będziesz chciał, ale zastanów się sto, a nawet milion razy, zanim to zrobisz. I na tą chwilę odpowiedź może wydawać się jasna, ale nie myślisz trzeźwo. Nie będę ci pomagał na siłę, bo to nic nie da. Nie jestem w stanie cię przecież powstrzymać, ale naprawdę nie warto tego zaczynać.

Milczał. Rozluźnił szczękę i pięści. Patrzył w jeden punkt.

– Decyzja? – wydusiłem z siebie.

– Proszę, nie każ mi podejmować decyzji. To nadal jest moje ciało i mój wybór.

– Wiem. Nie zamierzam mówić ci, co masz robić. Po prostu powiedziałem ci, jak to wszystko wygląda od kuchni.

– Wyjdź.

– Nie. Zostanę tutaj. Przepraszam, ale nie chcę cię potem znaleźć w kałuży krwi. To też wymaga dużo wyczucia, które zdobywa się z czasem. Zresztą, powiedziałem ci już chyba wszystko, co chciałem ci powiedzieć na ten temat.

– Co cię to w ogóle obchodzi, że chcę to zrobić?

– Co dokładnie czułeś, kiedy opowiadałem ci to wszystko? – zapytałem.

– Nie zmuszaj mnie do odpowiedzi.

– Ale na tym to polega. Wiem, że to trudne, ale inaczej nic z tym nie zrobimy. Nie każda pomoc jest łatwa.

– Nie chcę pomocy.

– Wiem – odparłem – i nie będę pomagał ci na siłę. Mogę wyjść. Teraz. Ale mogę już nie wrócić. Obiecałem, że nie będę uciekać, a to, gdybym w tym momencie wyszedł, byłoby ucieczką.

– Od kiedy się tego trzymasz!? – prychnął.

– Chcesz, żebym teraz wyszedł?

Cisza.

– Tak myślałem – mruknąłem. – Nie będę cię powstrzymywać. Możesz teraz wyjąć to, co masz w kieszeniach i się pociąć. Będzie to trudne, ale jakoś to zniosę. Proszę bardzo, twoje ciało i twój wybór, ale chcę przy tym być.

Nie ruszał się.

– Wahasz się. Wiem. Nie zamierzam ci wyrwać tego ostrza siłą, bo to nie o to chodzi. Myślę, że możesz spróbować. Będziemy potem razem mierzyć się z konsekwencjami, ale inaczej chyba nie zrozumiesz.

– Wyjdź.

– Zostaję. Wiem, że teraz możesz mnie szczerze nienawidzić. Możesz mi to teraz powiedzieć. Ale wiem, jak trudne jest zmaganie się z tym i nie chcę cię potem znaleźć w kałuży krwi.

Milczał, więc ciągnąłem:

– Powiem ci jeszcze jedno. Sam parę godzin temu siedziałem tutaj i chciałem to zrobić. Nie zrobiłem tego, bo wiem, jak trudne są tego konsekwencje. Dlatego nie chcę, żebyś i ty musiał się z nimi mierzyć. Stoję tutaj i jestem z tobą. Mogę wyjść, ale nie chcę i zostaję tutaj do momentu, aż podejmiesz decyzję.

– Jakie to uczucie? – zapytał – Kiedy się tniesz?

– Myślę, że każdy czuje co innego. Nawet, jakbym chciał, to ci nie powiem. Decyzja należy nadal do ciebie. Ja jestem obojętny, jeżeli chodzi o stanowisko działania.

– Naprawdę, wyjdź.

– Mówiłem ci, że nie wyjdę. Albo robisz to teraz przy mnie, albo oddajesz mi to, co wziąłeś. Decyzja?

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz