Chapter 19.

252 17 1
                                    

Draco's POV

Gdy rano zszedłem do salonu, od razu uderzył we mnie zapach papierosów. W pokoju było aż szaro. Kaszlnąłem, po czym podszedłem do okna i otworzyłem je cicho.

Dopiero, kiedy się obróciłem w celu pójścia do kuchni, zobaczyłem, że Harry śpi na kanapie, a na stole leży pusta paczka papierosów. W popielniczce było pełno niedopałków.

Otworzyłem jeszcze kilka okien, żeby nie musiał spać w tym dymie. Poszedłem do kuchni i zacząłem robić śniadanie.

Pod wpływem impulsu zajrzałem do koszyczka z lekami. Na szczęście ten imbecyl nic nie wziął.

Zjadłem i zostawiłem kilka kanapek na talerzu na stole dla Potter'a. Nawet nie zrobiłem sobie kawy, żeby go nie budzić.

Wyszedłem do pracy i po kilkunastu minutach byłem już w kwiaciarni.

Neville przywitał mnie ze szczerym uśmiechem. Podał mi dłoń i zabraliśmy się do roboty.

~•~

Wróciłem do domu bardzo późno, bo po obiedzie. Nawet nie byłem głodny, więc nie zjadłem nic w mieście.

Bałem się spotkania z brunetem, bo nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć. Że nic się nie stało? Kłamstwo, oczywiście, że się stało, bo w końcu przez to sobie coś zrobiłem.

Na dworze panowała bardzo niska temperatura, ale mimo to szedłem niezwykle powoli i na dodatek okrężną drogą.

Uparcie ignorowałem wibracje telefonu w kieszeni. To Harry do mnie dzwonił. Pewnie się martwi, ale myślę, że może pomartwić się jeszcze trochę.

A co, jeśli coś mu się stało? Ale z drugiej strony jest dorosły i uważam, że może sobie poradzić beze mnie.

Mimo to przyspieszyłem kroku i po chwili wybrałem drogę na skróty.

Kiedy tylko otworzyłem drzwi domu, poczułem ramiona mojego chłopaka wokół swojego brzucha. Po chwili usłyszałem, że płacze.

Nie wiedziałem, co powiedzieć ani co zrobić. Odruchowo objąłem go swoimi ramionami i swoje dłonie położyłem na jego plecach. Mocniej mnie ścisnął.

– Potter... – zacząłem.

Nie odpowiedział. Odsunąłem go od siebie na metr i moje dłonie spoczęły na jego ramionach.

– Co się, do cholery, stało!? – niemal warknąłem.

– Martwiłem się... – wypłakał.

– Jesteś taki głupi, wiesz? – prychnąłem.

– Wiem. – odpowiedział.

– Nie miałem tego na myśli... Po prostu... Nie musisz się o mnie martwić.

– Mogło Ci się stać coś złego!

– Ale się nie stało. – westchnąłem.

– Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj i odbieraj ten jebany telefon...

– Albo? – zapytałem.

– Albo Cię kurwa zabiję, rozumiesz?

– Chodź. – złapałem go za dłoń i pociągnąłem w stronę schodów.

Grzecznie za mną poszedł do sypialni i usiadł na łóżku. Usiadłem obok niego, po czym ponownie złapałem go za dłoń.

– Tyle razy Ci mówiłem, żebyś zaczął nosić rękawiczki. – mruknął.

– A ja Tobie, żebyś się nie martwił. Harry, doprawdy, jestem dorosły i umiem sobie radzić.

– Ale co, jak ktoś Cię napadnie!?

– I nagle zacząłeś się martwić? – niemal prychnąłem.

– Zawsze się martwię. – odpowiedział – Nie widzisz tego?

– Nie, bo nawet, jak mi to pokazujesz, to później zachowujesz się jak ostatni chuj.

– Przepraszam! – krzyknął.

Wzdrygnąłem się delikatnie na jego nagły krzyk.

– Nie krzycz. – powiedziałem.

– Dlaczego? – zapytał, już odrobinę spokojniejszy.

– Bo mnie to stresuje. – odparłem.

– Wstań. – oznajmił niespodziewanie.

– Bo? – zdziwiłem się lekko.

– Bo tak. – odpowiedział.

Wstałem ostrożnie z łóżka i on to zrobił chwilę po mnie. Powoli mnie przytulił i wciąż lekko chlipał.

– Nie płacz, bo już jestem przy Tobie. – zacząłem – Harry, idioto!

– Miałeś mnie tak nie nazywać.

– Przepraszam. – zaskoczyłem w tamtym momencie nawet sam siebie.

– C-co? – mruknął zdziwiony.

– Słyszałeś i nie powiem tego drugi raz.

– Okej... – wtulił się we mnie.

~•~

Gdy się ode mnie oderwał, za oknem padał deszcz i byłem już naprawdę głodny – w końcu moim ostatnim posiłkiem było śniadanie.

Jego policzki były czerwone, a okulary całe brudne. Zdjął oprawki i wytarł szkła kawałkiem koszulki.

– Chodź. – mruknąłem, łapiąc go za rękę.

Zacząłem ciągnąć go w stronę wyjścia z pokoju i schodów.

– Trzeba ugotować makaron i... – zaczął.

– Idź, obejrzyj telewizję, a ja się tym zajmę. – wciąłem się.

– Ale nie zepsujesz niczego? – zapytał, jak schodziliśmy po schodach.

– Postaram się tego nie zrobić. Przecież umiem ugotować makaron i zrobić inne rzeczy. – westchnąłem.

W końcu dotarliśmy do kuchni. Wyjął makaron z szafki i inne potrzebne nam rzeczy.

– Idź i włącz telewizor. Poradzę sobie. – oznajmiłem powoli, trzymając swoje dłonie na jego ramionach.

Niechętnie odwrócił się i powlókł do kanapy. Po chwili usłyszałem, że włączył telewizor. Właśnie leciał jakiś nudny serial.

Zająłem się przygotowywaniem obiadu i byłem sobie wdzięczny, że kazałem mu iść i oglądać telewizję, bo po chwili zauważyłem, że brunet zasnął.

W pomieszczeniu wciąż było lekko czuć papierosy. Z każdym dniem tylko coraz bardziej nienawidzę tego zapachu.

Wziąłem gazetę z blatu kuchennego i zająłem się czytaniem, przy okazji pilnując makaronu.

Właśnie czytałem jakiś nawet ciekawy artykuł o polityce, kiedy poczułem ramiona Harry'ego wokół mojego brzucha.

Wyłączyłem kuchenkę i zaczęliśmy nakładać sobie jedzenie.

– Smacznego. – rzucił, jak usiedliśmy przy stole.

– Smacznego. – odpowiedziałem tym samym i zabraliśmy się za spożywanie posiłku.

Niedługo potem skończyliśmy i Harry znowu oplótł mnie ramionami wokół brzucha.

– Potter, doprawdy, jestem już przy Tobie i nie musisz się tak o mnie martwić. – westchnąłem.

Wymamrotał coś cicho i niezrozumiale, zanim wzmocnił uścisk wokół mojej talii.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz