Chapter 82.

76 10 1
                                    

Harry's POV

– Draco... – zacząłem.

Nie odpowiedział, tylko jeszcze bardziej zwinął się w kulkę. Ukrył twarz w kolanach. Czułem się winny, bo przeze mnie płakał. Nie chciałem go dotykać, bo to mogłoby tylko pogorszyć sprawę.

– Mogę zostać? – zapytałem.

– A chcesz zostać? – Nie podniósł głowy.

– Chcę, ale jeżeli ty nie chcesz, żebym został, to mogę wyjść.

Nie odpowiedział. Chciałem mu pomóc, ale nawet nie wiedziałem, jak mam to zrobić.

Minęło jeszcze kilka minut, które wydawały się być wiecznością, zanim podniósł głowę. Spojrzał na mnie szklistymi oczami.

– Przepraszam – powiedziałem i tym razem to ja spuściłem głowę.

– Nie – odparł. – To ja powinienem cię przeprosić za to, że pozwoliłem ci w ogóle zacząć się krzywdzić. Nie powinienem był w ogóle dopuścić do tej sytuacji, bo teraz nie umiesz przestać i to moja wina.

– Draco, nie. Ja chciałem to zrobić i nie mogłeś mnie powstrzymać. To nie twoja wina.

– Twoja też nie – mruknął.

Odwrócił wzrok i znowu schował głowę w kolanach. Zszedłem z łóżka i stanąłem przed nim. Nachyliłem się w jego stronę, opierając się rękami po obydwu jego stronach.

– Draco, proszę – zacząłem cicho – daj sobie pomóc.

Podniósł głowę. Jego policzki były czerwone od płaczu.

– Przepraszam, ale chyba na razie nie umiem przyjąć pomocy – mruknął.

– A możesz chociaż spróbować ją przyjąć?

– To bez sensu – stwierdził.

Znowu schował twarz w kolanach i wziął drżący oddech. Zaraz jednak podniósł głowę i zapytał:

– Ale... Czekaj, ty chcesz mi pomóc?

– Tak – odpowiedziałem.

Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu, zanim je przerwał:

– Trzymaj mnie, dobra?

– Co? – Nie wiedziałem, o co mu chodzi.

– Możesz mnie po prostu przytulić? Ale tak mocno, żebym nie mógł się ruszyć?

– Mogę, ale... – Wyprostowałem się. – Dlaczego?

Zerknął na szufladę w swojej szafce nocnej. Nie musiał nic więcej mówić. Już wiedziałem, że chce, żebym go powstrzymał przed zrobieniem sobie krzywdy.

– Jak chcesz, żebym to zrobił? – zapytałem.

Nie odpowiedział, ale zrobił mi miejsce na łóżku. Położyłem się obok niego i zaraz przylgnął do mnie. Przycisnąłem go do siebie tak, że nie mógł się ruszyć. Czułem jego drżący oddech na swojej klatce i czułem, jak zaciskał swoje palce na moich ramionach.

Trząsł się i płakał w moją klatkę, brudząc mi t-shirt'a swoimi łzami, ale z drugiej strony przynajmniej spróbował przyjąć moją pomoc. Położyłem swoją dłoń na jego włosach.

~•~

Nawet nie zauważyłem, kiedy obaj po prostu zasnęliśmy. Obudziłem się w środku nocy, a on dalej leżał wtulony w moją klatkę. Oddychał równo i głęboko.

Ostrożnie wyplątałem się z jego objęć i wstałem powoli. Poszedłem do łazienki i gdy wróciłem do sypialni, dalej leżał w tej samej pozycji.

Położyłem się obok niego, ale nie mogłem zasnąć. Nadal czułem się źle z tym, że przeze mnie płakał. Wiedziałem jednak, że nie mogę się już więcej zranić, jeżeli nie chciałem, żeby znowu płakał.

Mruknął coś niewyraźnie i zaraz uniósł się na łokciach. Patrzył na mnie.

– Nie śpisz – stwierdził sennie.

– Nie, myślę – odparłem.

– Mhm... Kocham cię.

Położył swoją głowę na mojej klatce.

– Mogę tak leżeć? – zapytał.

– Tak i... Też cię kocham.

Złapał mnie za dłoń i ścisnął ją lekko. Mógłbym przysiąc, że uśmiechnął się pod nosem.

~•~

Rano, kiedy się obudziłem, jego już nie było w łóżku. Wygrzebałem się z pościeli i zszedłem na dół. Był w kuchni i czekał, aż woda na kawę się zagotuje. Spojrzał na mnie, kiedy wszedłem do kuchni i stanąłem obok niego. Zaraz jednak odwrócił wzrok.

Wyjąłem z szafki kubek i nasypałem do niego kawy. Woda się zagotowała i zalał nasze kawy. Wziął swój kubek i usiadł z nim przy stole.

Nie patrzył na mnie, ale na kubek z kawą, który oplatał dłońmi, mimo że ten był gorący.

– Draco... – zacząłem.

– Co!? – przerwał mi.

– Proszę, nie rób sobie krzywdy.

– Wcale nie robię sobie krzywdy.

– Zaraz się poparzysz tym kubkiem.

Niechętnie zdjął ręce z kubka, ale nadal na mnie nie patrzył.

– Mogę koło ciebie usiąść?

Nie odpowiedział ani się nie poruszył. Wbijał wzrok w kubek.

– Chcesz porozmawiać? – zapytałem, opierając się o blat w kuchni.

Odwrócił się i spojrzał na mnie. Przetarł twarz dłonią.

– Nie, dzięki. To przez ostatnią noc, ale przegadam to dzisiaj na terapii.

Posłał mi nikły uśmiech.

– Będzie dobrze – dodał.

– Jak chcesz, to jestem tutaj.

– Wiem i dziękuję ci za to, ale jakoś sobie poradzę. – Patrzył na mnie przez chwilę, zanim dodał: – Chodź.

Spróbował się uśmiechnąć, ale średnio mu to wyszło. Podszedłem do niego i usiadłem na krześle obok. Cmoknął mnie w policzek. Zajął się piciem kawy, ale widziałem rumieniec na jego policzkach.

Odstawił kubek na blat i znowu oplótł go dłońmi, mimo że ten był gorący.

– Draco...

Bez słowa zdjął ręce z kubka.

– Proszę, nie zrób sobie dzisiaj krzywdy – powiedziałem.

– A ty nie wychodź do ogrodu i przede wszystkim nie siedź w tym upale w samo południe i to przez kilka godzin.

– Dobrze. – Sam byłem zaskoczony swoimi słowami.

– Wiesz, że ciężko się powstrzymać, ale spróbuję – odparł.

~•~~•~~•~~•~~•~

Maraton się rozpocznie wraz z rozdziałem 85 i będzie miał cztery rozdziały. Postaram się go wstawić jakoś pod koniec pierwszego tygodnia sierpnia.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz