Chapter 03.

432 18 18
                                    

Draco's POV

Właśnie stoję w poczekalni gabinetu mojego psychologa. Wizyta powinna rozpocząć się za jakieś trzy minuty.

Myślę, że zabieranie ze sobą Harry'ego było jednak nie najlepszym pomysłem. Stresuje się tak bardzo, że klnie pod nosem i wyzywa siebie od idiotów i innych takich, co wywołuje u mnie poczucie winy i chęć zranienia się.

– Potter, przestań. – warknąłem.

Potarłem swoje przedramiona dyskretnie i poprawiłem rękawy zakrywające moje rany i blizny.

– Bo co!? – odparł.

– Bo mi się to nie podoba.

– To masz problem!

Złapał mnie za dłoń i jednak przestał kląć pod nosem mimo, że jeszcze parę razy nazwał siebie idiotą.

– Draco? – zaczął.

– Co? – odpowiedziałem, walcząc z chęcią zrobienia sobie czegoś.

– Ale na pewno nie jestem problemem?

– Potter, debilu, jeżeli byś był, to bym Cię tu nawet nie zabierał.

– Nie nazywaj mnie debilem!

– Ale Ty jesteś debilem! – odparłem.

– Ty skur... – urwał nagle i przeczyścił gardło.

Moment później usłyszeliśmy kroki zbliżające się do drzwi gabinetu numer jeden, po czym drzwi się otworzyły i w progu stanął mój psycholog.

Mój psycholog to średniego wzrostu szatyn o wyjątkowo niebieskich oczach. Na nosie nosi okulary w plastikowych, jasnozielonych oprawkach. Jak zwykle ubrany jest w zwykłe, granatowe dżinsy i kolorową, aż wręcz jaskrawą bluzę ze wzorkiem w jeszcze bardziej rzucające się w oczy auta. Na oko ma na pewno nie więcej niż trzydzieści lat. Gusta moje i jego w ubiorze to dwa przeciwieństwa.

– Dobry Wieczór, Panie Malfoy. – zaczął szatyn – A to, jak mniemam, pański chłopak? – powiedział, patrząc na Harry'ego z uśmiechem.

– Tak. – odpowiedziałem, wzdychając.

Potter pokręcił głową z załamaniem. Mocniej ścisnąłem dłoń Harry'ego.

– John Smith. – przedstawił się mój psycholog, podając rękę mojemu chłopakowi.

Harry wyrwał dłoń z mojego uścisku i podał ją niebieskookiemu, mówiąc:

– Harry Potter.

– Zapraszam do środka. – zaczął szatyn po dłuższej chwili.

Chwilę później weszliśmy do gabinetu, którego ściany pomalowano na miętowy zielony. Natomiast kanapy stojące na środku pomieszczenia były czarne, a stolik między nimi brązowy.

Ja i Harry usiedliśmy na jednej kanapie, a Pan Smith naprzeciw nas na drugiej. Dzieliło nas może półtora metra.

– Jak się czujecie? – zapytał John, zapisując coś czarnym długopisem w swojej kolorowej teczce.

– Świetnie. – niemal warknął Potter.

– A Ty, Draco? – spojrzał na mnie.

– A jak Pan myśli? – prychnąłem.

– No wiesz... Nie wiem, więc się pytam.

– Czuję się tak, jak ostatnio. – w końcu odpowiedziałem.

– Mhm. – mruknął – Czy wydarzyło się w tym tygodniu coś, nie wiem, co bardzo zmieniło Twój nastrój?

– Tak. – odparłem po chwili zastanowienia.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz