Chapter 80.

102 17 1
                                    

Draco's POV

Był dzień wolny, ale mimo to Harry wstał wcześnie. Ja wstałem godzinę po nim i kiedy zszedłem na dół, on już był w ogródku z tyłu domu. Nastawiłem czajnik i stanąłem w oknie prowadzącym do ogródka.

– Co robisz? – zacząłem.

Spojrzał na mnie nagle, trzymając w dłoni jakiegoś chwasta.

– Porządkuję ogródek – odparł. – Nie było mnie tu chyba z pół roku i sam widzisz, w jakim jest stanie.

– Pomóc ci później?

– Jak ci się chce, to możesz.

Cofnąłem się do salonu, skąd zaraz przeszedłem do kuchni. Wyłączyłem czajnik i zalałem kawę.

~•~

Zbliżała się już pora lunchu, a Harry dalej siedział w ogródku i na wszelkie moje próby wyciągnięcia go z ogródka, bo jest cholernie gorąco, odpowiadał, że musi zrobić porządek.

Spodziewałem się, że przez jego przeszłość jego mechanizmem między innymi redukowania napięcia może być sprzątanie, ale to, że był w ogródku już przez ponad trzy godziny było naprawdę podejrzane.

– Zrobiłem lemoniadę – powiedziałem, stając w oknie i opierając się o futrynę.

– Tak? Świetnie – wydyszał, podnosząc się z ziemi.

– Harry, przepraszam, że to mówię, ale jesteś idiotą.

Jego twarz zmieniła się natychmiast. Pojawił się na niej strach.

– Kocham cię – ciągnąłem – ale jeżeli w tej chwili nie zejdziesz z tego cholernego słońca, to prędzej umrzesz niż dożyjesz choćby napicia się lemoniady.

Rzucił szpadel i niechętnie wszedł za mną do środka. Niedbale usiadł przy stole. Ja za to nalałem nam obu do szklanek lemoniady i wrzuciłem do nich trochę lodu. Zaniosłem je na stół i usiadłem obok mężczyzny.

– Naprawdę przepraszam, że to powiedziałem, ale jest cholernie gorąco, a ty siedzisz w tym upale już którąś godzinę i boję się, że dostaniesz udaru – dodałem.

– Nazwałeś mnie idiotą.

– Tak, ale to dlatego, że chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, że możesz zaraz zginąć z tego upału lub też specjalnie w nim siedzisz.

Spojrzał na mnie, sącząc lemoniadę.

– Co się dzieje? – zapytałem.

– Nic się nie dzieje.

– Harry...

– Wieczorem. Wieczorem ci powiem, ale nie teraz. Proszę.

– Dobrze – odparłem – ale uważaj na siebie. Ogródek nie musi lśnić w ciągu jednego dnia, a ty możesz dzisiaj umrzeć z przegrzania, jeżeli tam wrócisz.

Pokiwał głową i dopił lemoniadę. Wstał i poszedł do łazienki.

~•~

Dochodziła już dwudziesta druga, a on nadal nie powiedział mi, o co chodzi. Powinien w każdej chwili wrócić spod prysznica. Ja siedziałem w sypialni na łóżku i jak kiedyś, oglądałem swoje blizny.

Niektóre z tych, co były niemal fioletowe, stały sie ledwie czerwone, a nawet bardziej różowe. Natomiast te różowe zamieniły się w białe. Tych cienkich nie było już prawie wcale widać.

Usłyszałem pukanie w futrynę. Harry stał w progu. Oderwałem palec od jednej z blizn, kiedy wszedł do pokoju. Usiadł obok mnie po lewej.

– Chcesz porozmawiać? – zapytałem.

– Chyba tak – odparł, kiwając głową. – Nie wiem, nie chcę zabierać ci czasu. Pewnie jesteś zmęczony i w ogóle pewnie jesteś taki miły dla mnie tylko dlatego, że nie chcesz mnie zawieść czy coś.

– Harry... – Westchnąłem.

– Co? – odparł odrobinę zbyt nagle.

– Nie zabierasz mi czasu. Chciałeś ze mną porozmawiać, więc jestem. Słucham cię.

Spojrzałem na niego. Patrzył na mnie, ale zaraz odwrócił wzrok. Milczał i raczej nie zanosiło się na to, żeby się odezwał.

– Dobra, to inaczej – zacząłem. – Robię coś, co ci się nie podoba?

– Draco, to naprawdę nie... Jezu, po prostu chcę być użyteczny!

Otworzyłem usta i zaraz je zamknąłem, zanim odpowiedziałem:

– Jesteś użyteczny. Naprawdę. Robisz o wiele więcej, niż w ogóle chyba mógłbym oczekiwać.

– Nie czuję tego – mruknął.

– Więc robię coś nie tak.

– Proszę, nie zadręczaj się tym.

– Harry, nie. Powiedz mi, co robię nie tak. Proszę.

Znowu odwrócił wzrok i zaczął bawić się pierścieniem zaręczynowym, który mu dałem.

– Nie będę zły – dodałem.

– Może i jesteś dla mnie miły i w ogóle się starasz, ale mam wrażenie, że mnie nie chwalisz.

– Co konkretnie chcesz, żebym ci mówił?

– To naprawdę nieważne – odparł. – Moim obowiązkiem przecież jest być użytecznym.

– Nie – powiedziałem może trochę zbyt ostro, ale zaraz dodałem miększym tonem: – To nie jest twój obowiązek. Wcale nie musisz być zawsze użyteczny i zasługujesz na to, żeby czuć się dobrze. Co chcesz, żebym ci mówił?

Bawił się szwem na mankiecie nogawki krótkich spodenek do spania. Nie miał na sobie bluzy i widziałem delikatne rany zamieniające się w blizny na jego przedramieniu.

– Pytam, bo boję się, że powiem coś nie tak i znowu coś spieprzę – dodałem.

– No... – zaczął w końcu – Mógłbyś mi na przykład mówić, że... A zresztą nieważne. Przepraszam, ale nie umiem o tym rozmawiać.

– Możemy zrobić tak, że postaram się mówić ci komplementy, a ty będziesz mi mówić, które ci się podobają, a które nie?

Nie odpowiedział, ale kiwnął głową powoli. Złapałem go delikatnie za dłoń i splótł nasze palce. Wbijał wzrok w swoje kolana.

– Harry, nie jestem zły, że mi to mówisz – powiedziałem. – I nawet cieszę się, że mi o tym mówisz.

– Ale... Przecież narzekam. – Spojrzał na mnie.

– Ale to też jest potrzebne. Chodź, nie jestem na ciebie zły.

Położyłem się na plecach i zaraz położył się do mnie bokiem, kładąc głowę na mojej klatce. Podrapałem go po głowie i mruknął cicho.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz