Draco's POV
Był dzień wolny, ale mimo to Harry wstał wcześnie. Ja wstałem godzinę po nim i kiedy zszedłem na dół, on już był w ogródku z tyłu domu. Nastawiłem czajnik i stanąłem w oknie prowadzącym do ogródka.
– Co robisz? – zacząłem.
Spojrzał na mnie nagle, trzymając w dłoni jakiegoś chwasta.
– Porządkuję ogródek – odparł. – Nie było mnie tu chyba z pół roku i sam widzisz, w jakim jest stanie.
– Pomóc ci później?
– Jak ci się chce, to możesz.
Cofnąłem się do salonu, skąd zaraz przeszedłem do kuchni. Wyłączyłem czajnik i zalałem kawę.
~•~
Zbliżała się już pora lunchu, a Harry dalej siedział w ogródku i na wszelkie moje próby wyciągnięcia go z ogródka, bo jest cholernie gorąco, odpowiadał, że musi zrobić porządek.
Spodziewałem się, że przez jego przeszłość jego mechanizmem między innymi redukowania napięcia może być sprzątanie, ale to, że był w ogródku już przez ponad trzy godziny było naprawdę podejrzane.
– Zrobiłem lemoniadę – powiedziałem, stając w oknie i opierając się o futrynę.
– Tak? Świetnie – wydyszał, podnosząc się z ziemi.
– Harry, przepraszam, że to mówię, ale jesteś idiotą.
Jego twarz zmieniła się natychmiast. Pojawił się na niej strach.
– Kocham cię – ciągnąłem – ale jeżeli w tej chwili nie zejdziesz z tego cholernego słońca, to prędzej umrzesz niż dożyjesz choćby napicia się lemoniady.
Rzucił szpadel i niechętnie wszedł za mną do środka. Niedbale usiadł przy stole. Ja za to nalałem nam obu do szklanek lemoniady i wrzuciłem do nich trochę lodu. Zaniosłem je na stół i usiadłem obok mężczyzny.
– Naprawdę przepraszam, że to powiedziałem, ale jest cholernie gorąco, a ty siedzisz w tym upale już którąś godzinę i boję się, że dostaniesz udaru – dodałem.
– Nazwałeś mnie idiotą.
– Tak, ale to dlatego, że chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, że możesz zaraz zginąć z tego upału lub też specjalnie w nim siedzisz.
Spojrzał na mnie, sącząc lemoniadę.
– Co się dzieje? – zapytałem.
– Nic się nie dzieje.
– Harry...
– Wieczorem. Wieczorem ci powiem, ale nie teraz. Proszę.
– Dobrze – odparłem – ale uważaj na siebie. Ogródek nie musi lśnić w ciągu jednego dnia, a ty możesz dzisiaj umrzeć z przegrzania, jeżeli tam wrócisz.
Pokiwał głową i dopił lemoniadę. Wstał i poszedł do łazienki.
~•~
Dochodziła już dwudziesta druga, a on nadal nie powiedział mi, o co chodzi. Powinien w każdej chwili wrócić spod prysznica. Ja siedziałem w sypialni na łóżku i jak kiedyś, oglądałem swoje blizny.
Niektóre z tych, co były niemal fioletowe, stały sie ledwie czerwone, a nawet bardziej różowe. Natomiast te różowe zamieniły się w białe. Tych cienkich nie było już prawie wcale widać.
Usłyszałem pukanie w futrynę. Harry stał w progu. Oderwałem palec od jednej z blizn, kiedy wszedł do pokoju. Usiadł obok mnie po lewej.
– Chcesz porozmawiać? – zapytałem.
– Chyba tak – odparł, kiwając głową. – Nie wiem, nie chcę zabierać ci czasu. Pewnie jesteś zmęczony i w ogóle pewnie jesteś taki miły dla mnie tylko dlatego, że nie chcesz mnie zawieść czy coś.
– Harry... – Westchnąłem.
– Co? – odparł odrobinę zbyt nagle.
– Nie zabierasz mi czasu. Chciałeś ze mną porozmawiać, więc jestem. Słucham cię.
Spojrzałem na niego. Patrzył na mnie, ale zaraz odwrócił wzrok. Milczał i raczej nie zanosiło się na to, żeby się odezwał.
– Dobra, to inaczej – zacząłem. – Robię coś, co ci się nie podoba?
– Draco, to naprawdę nie... Jezu, po prostu chcę być użyteczny!
Otworzyłem usta i zaraz je zamknąłem, zanim odpowiedziałem:
– Jesteś użyteczny. Naprawdę. Robisz o wiele więcej, niż w ogóle chyba mógłbym oczekiwać.
– Nie czuję tego – mruknął.
– Więc robię coś nie tak.
– Proszę, nie zadręczaj się tym.
– Harry, nie. Powiedz mi, co robię nie tak. Proszę.
Znowu odwrócił wzrok i zaczął bawić się pierścieniem zaręczynowym, który mu dałem.
– Nie będę zły – dodałem.
– Może i jesteś dla mnie miły i w ogóle się starasz, ale mam wrażenie, że mnie nie chwalisz.
– Co konkretnie chcesz, żebym ci mówił?
– To naprawdę nieważne – odparł. – Moim obowiązkiem przecież jest być użytecznym.
– Nie – powiedziałem może trochę zbyt ostro, ale zaraz dodałem miększym tonem: – To nie jest twój obowiązek. Wcale nie musisz być zawsze użyteczny i zasługujesz na to, żeby czuć się dobrze. Co chcesz, żebym ci mówił?
Bawił się szwem na mankiecie nogawki krótkich spodenek do spania. Nie miał na sobie bluzy i widziałem delikatne rany zamieniające się w blizny na jego przedramieniu.
– Pytam, bo boję się, że powiem coś nie tak i znowu coś spieprzę – dodałem.
– No... – zaczął w końcu – Mógłbyś mi na przykład mówić, że... A zresztą nieważne. Przepraszam, ale nie umiem o tym rozmawiać.
– Możemy zrobić tak, że postaram się mówić ci komplementy, a ty będziesz mi mówić, które ci się podobają, a które nie?
Nie odpowiedział, ale kiwnął głową powoli. Złapałem go delikatnie za dłoń i splótł nasze palce. Wbijał wzrok w swoje kolana.
– Harry, nie jestem zły, że mi to mówisz – powiedziałem. – I nawet cieszę się, że mi o tym mówisz.
– Ale... Przecież narzekam. – Spojrzał na mnie.
– Ale to też jest potrzebne. Chodź, nie jestem na ciebie zły.
Położyłem się na plecach i zaraz położył się do mnie bokiem, kładąc głowę na mojej klatce. Podrapałem go po głowie i mruknął cicho.
CZYTASZ
𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚
FanfictionCo, gdyby Draco i Harry chodzili do psychologa? I gdyby ich związek wisiał na włosku? Czyli powojenne Drarry, gdzie Draco i Harry są już razem, ale niesamowicie się im nie układa. Draco podjął wielki krok - zaczął chodzić do psychologa, żeby zmienić...