Chapter 28.

226 17 4
                                    

Harry's POV

Godzinę później zszedłem na dół. Draco znalazłem w salonie. Spał na kanapie, przykryty kocem w kratę. Jego białe włosy okrywały jego bladą twarz. Wygląda tak spokojnie, gdy śpi. Tak, jakby te wszystkie bitwy, które toczy w swoim wnętrzu, nie istniały.

Nie chciałem go budzić, więc nie włączyłem czajnika. Zacząłem robić kanapki na śniadanie.

Zbyt go kocham, żeby go zostawić, ale nie umiem po prostu okazać mu uczuć. Nie wiem, jak mam to zrobić. Nie wiem po prostu, czego on chce.

Jedząc przygotowane kanapki, patrzyłem na mojego blondyna mimo, że godzinę temu mówił mi, że tego nienawidzi.

Kiedy skończyłem jeść, wróciłem do sypialni i ubrałem się, po czym wyszedłem z domu.

Draco's POV

Kiedy się w końcu obudziłem na kanapie, dochodziło południe i Harry'ego nie było w domu. Uznałem to za nadzwyczaj dziwne, bo on raczej rzadko wychodzi z domu.

Szczerze? Mam już dość ciągłego kłócenia się z nim. Chciałbym umieć z nim normalnie rozmawiać, ale niestety nie umiem i prędzej czy później między nami dochodzi do awantury.

Przynajmniej nie rani mnie już tak często, jak kiedyś, co naprawdę doceniam, bo nie muszę używać żyletki tak często, jak kiedyś.

Co prawda nie ma szans, żebym w lecie nałożył T-shirt'a, bo mam blizny na przedramionach, a nie chcę, żeby ktokolwiek widział te blizny. Już nie wspominam o fakcie, że mam tam rany.

Po prostu chodzi o to, że czułbym się odkryty, nagi. Jakby każdy mógł w jednej chwili poznać moje najgłębsze sekrety.

Robiłem sobie kawę, kiedy nagle usłyszałem przekręcanie klucza w drzwiach. Ruszyłem w tamtą stronę.

To Harry. Zmierzyłem go wzrokiem od góry do dołu i z powrotem. Miał na sobie czerwoną kurtkę i jego włosy były pokryte śniegiem. To dziwne, że jest już końcówka lutego, a śnieg nadal pada.

Zdjął kurtkę i powiesił ją na wieszaku bez słowa. Nawet na mnie nie patrzył.

– Zdradzasz mnie? – zapytałem, jak zdejmował buty.

– Myślisz, że bym mógł? – nadal na mnie nie spojrzał.

– Tak. Właśnie zachowujesz się, jakbyś mnie z kimś zdradził.

– Idiota. – mruknął.

– Ty czy ja? – jego słowa zabolały mnie, jeszcze zanim zadałem to pytanie.

– Oczywiście, że ty, głupku.

– Wiesz, dzięki. Teraz znowu nie chcę nic robić i na nic nie mam ochoty.

– Draco, jasna cholera, zaczekaj!

Krzyknął za mną, jak już ruszyłem w stronę schodów i zacząłem po nich wchodzić.

– Bo? – zatrzymałem się w połowie schodów.

Stał na dole i patrzył na mnie. Po jego twarzy widziałem, że się martwi.

– Chodź. – powtórzył, ale już cicho i spokojnie.

– Bo? – westchnąłem.

– Bo się o ciebie martwiłem i, poza tym, mam coś dla ciebie.

Przewróciłem oczami i zszedłem ze schodów. Stanąłem przed nim w holu. Przez wojnę urósł te kilka centymetrów i teraz jest ode mnie tylko odrobinę niższy.

Objął mnie ramionami wokół brzucha i oddałem gest po chwili. Puścił mnie po chwili, złapał za dłoń i zaprowadził do salonu.

– Usiądź. – mruknął, prowadząc mnie na kanapę.

Z każdą chwilą byłem coraz bardziej podekscytowany i lekko zaniepokojony tym, co może chcieć mi dać.

Usiadł obok mnie i sięgnąwszy do kieszeni spodni. Wyjął z niej małe zawiniątko, które mi za moment podał.

– Co to? – spojrzałem na niego, trzymając przedmiot w dłoniach.

Mogłem wyczuć, że to coś w stylu małej miseczki.

– Otwórz. – mruknął.

Siedzieliśmy tak blisko siebie, że stykaliśmy się kolanami, co wywoływało u mnie tak zwane motylki w brzuchu.

Rozwinąłem papier i sięgnąłem ręką do torebki. Zaraz naszym oczom ukazała się biała popielniczka z czerwonym napisem "London" na brzegu i rysunkiem Big Ben'a w środku.

– Jest naprawdę cudowna, ale dając mi przedmioty, nigdy nie zastąpisz nimi miłości i po prostu uczuć, które powinieneś mi dać.

– Chciałem po prostu zrobić dla ciebie coś miłego.

– Wiem i dziękuję, ale dla mnie ważniejsze są uczucia niż przedmioty.

– Czyli... Nie chcesz jej? – zapytał zasmucony.

– Harry – zacząłem, kładąc moją prawą dłoń na jego ramieniu – jest naprawdę cudowna i dziękuję ci za nią, ale po prostu chodzi mi o to, że ja potrzebuję bliskości, a nie przedmiotów.

– Nie rozumiem.

– Bardziej będę się cieszył, jak po prostu przy mnie posiedzisz, niż jak dasz mi na przykład kwiaty.

– I co to ma na celu?

– Budowanie zaufania, tak myślę. Wiesz, nie jestem specjalistą od związków.

– Byłem naprawdę kutasem wobec ciebie i teraz to widzę. Ja... Bardzo zmieniłem się po wojnie i chciałem ci podziękować, że mnie nie zostawiłeś.

– Udowodnij, bo słyszałem tyle negatywnych komunikatów, że mam problem z uwierzeniem w te pozytywne, a przynajmniej tak twierdzi mój psycholog.

– Jak mam ci to udowodnić? – niemal prychnął.

– Wymyśl coś. – odparłem.

Wziął ode mnie popielniczkę i postawił ją na stole w bezpiecznej odległości. Pochylił się w moją stronę, opierając dłonie o moją klatkę, więc położyłem się na kanapie, a on na mnie.

– Powiedz, jak będzie za dużo.

– Okej. – wyszeptałem.

Przeniósł swoje dłonie tak, że leżały po obu stronach mojego ciała i dotknął swoimi ustami tych moich. Mruknął cicho z przyjemności.

– Seks też nie musi oznaczać wdzięczności, ale kontynuuj.

– Możemy przestać, jeżeli...

– Nie. – odparłem.

Przyciągnąłem jego twarz z powrotem do mojej i ponownie nasze usta złączyły się w pocałunku.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz