Chapter 89.

115 7 3
                                    

Draco's POV

Zamknąłem drzwi kwiaciarni i skierowałem się w stronę gabinetu, gdzie przyjmuje mój psycholog – John Smith. Na miejsce doszedłem za kilkanaście minut i wszedłem do poczekalni. Byłem kilka minut przed czasem.

O umówionej godzinie szatyn o niebieskich oczach otworzył drzwi gabinetu.

– Zapraszam, panie Malfoy – powiedział.

Wstałem z krzesła i wszedłem za nim do gabinetu, po czym zamknąłem drzwi. Mężczyzna usiadł już na jednej z czarnych kanap, a ja zaraz naprzeciw niego na drugiej takiej samej.

– Jak się czujesz? – zaczął.

– Nie najgorzej – odparłem, odwracając wzrok od obrazu wiszącego na miętowo-zielonej ścianie. – Nawet dobrze.

– Co sprawiło, że tak się czujesz?

– Rozmawiałem z Harrym wczoraj w nocy. Było już późno, ale jak zawsze siedziałem i oglądałem swoje blizny, kiedy przyszedł. Usiadł obok mnie i oglądał razem ze mną. Pytał mnie o niektóre z nich i pokazałem mu kilka tak, że przyjrzał się bliżej.

– Jak się z tym czujesz?

– Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – Z jednej strony czuję się bezpieczny i akceptowany, a z drugiej strony mam wrażenie, że go wykorzystuję, mimo że sam mnie zapytał, czy może oglądać ze mną.

– W jakim sensie cię zapytał?

– No... Przyszedł do mnie i zapytał, co robię, więc mu odpowiedziałem, że oglądam blizny i zapytał, czy może się przysiąść. Pozwoliłem mu i usiadł obok mnie, i oglądał ze mną.

– A gdybyś to ty go poprosił o to, żeby z tobą oglądał, to co wtedy?

– Ale ja bym go nie poprosił – odparłem.

– Dlaczego? – zapytał.

– Bo nie chcę go wykorzystywać. Wiem, że lubi się mną opiekować, ale jakoś mimo to czuję, że o za dużo go proszę. Czuję mimo wszystko, że może jednak nie lubi się mną opiekować i robi to tylko dlatego, że ja się nim opiekuję.

– A dlaczego myślisz, że nie lubi się tobą opiekować?

– Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – Po prostu nie rozumiem, dlaczego miałby w ogóle chcieć się mną opiekować. Jedyny pomysł, dlaczego może chcieć się mną opiekować, jest taki, że robi to tylko po to, żeby mi się odwdzięczyć.

– No dobra, a dlaczego miałby nie chcieć się tobą opiekować?

Nie odpowiedziałem. Odwróciłem wzrok na swoje paznokcie i pierścionek zaręczynowy na mojej lewej dłoni.

– Na przykład dlatego, że nie umiem mu pokazać, że go kocham i myśli, że go nie kocham?

– Powiedział ci, że tak myśli? – zapytał.

– Nie, ale mówił, że nie czuje się przeze mnie doceniony. Zresztą mówiłem o tym tydzień temu.

~•~

Wróciłem do domu, a po drodze wstąpiłem jeszcze do cukierni i kupiłem kilka kawałków ciasta czekoladowego. Wszedłem do domu i postawiłem pudełko z ciastem na drewniany kredens stojący przy ścianie koło drzwi. Kiedy zdejmowałem buty, Harry wyszedł z salonu i stanął w progu.

– Kupiłeś ciasto? – zapytał, wskazując na plastikowe pudełko.

– Tak. – Zdjąłem buty i wziąłem ciasto. – Twoje ulubione.

Odwrócił się i zaczęliśmy iść do kuchni, gdzie postawiłem ciasto na blacie.

– Jak chcesz obiad, to sobie odgrzej – powiedział. – Jesteś odrobinę później niż zwykle i nie czekałem.

– Weź sobie ciasto.

Włączyłem kuchenkę, gdzie na palniku stał garnek z zupą. Harry wyjął z szafki talerz i nałożył na niego kawałek ciasta. Wyjął z szuflady widelczyk i oparł się o blat, biorąc talerz z ciastem w dłoń, po czym zaczął jeść.

~•~

Wieczorem znowu oglądałem blizny, kiedy usłyszałem pukanie w futrynę. Wszedł do sypialni, nie czekając na moją odpowiedź. Krople wody z włosów skapywały mu na t-shirt'a od piżamy. Pochylił się przede mną i złożył krótki pocałunek na moich ustach, po czym bez pytania usiadł koło mnie po prawej. Pachniał moim waniliowym żelem pod prysznic.

– Chcesz mi jakieś pokazać? – zapytał.

– A chcesz jakieś zobaczyć? – odparłem.

– No... Chyba już mi pokazałeś część, więc... Nie wiem, czy chcesz.

– Nie pytam, czy uważasz, że chcę ci jakieś pokazać, tylko czy ty chcesz jakieś zobaczyć bliżej.

Siedział po mojej prawej i ostrożnie sięgnął po moje prawe przedramię. Przekręciłem je tak, że obaj mogliśmy doskonale zobaczyć moje blizny.

– Mógłbym dotknąć? – zaczął niepewnie.

– Tak – odpowiedziałem.

Wyciągnął dłoń i położył palec wskazujący na moim nadgarstku. Przesunął go nieznacznie w poprzek nadgarstka, ale zaraz jednak zabrał dłoń.

– Mógłbym je pocałować? – zapytał. – Dawno tego nie robiliśmy.

– Przepraszam, ale nie jestem teraz chyba na to w nastroju. Jeżeli chcesz, to możemy spróbować jutro.

Spojrzałem na niego. Zacisnął wargi.

– Kocham cię, ale jestem już zmęczony.

– Okej – odparł. – Dobra, innym razem.

– Harry, czy ty w tym momencie uważasz, że jestem na ciebie za cokolwiek zły?

Nie odpowiedział, ale pokiwał głową.

– Nie jestem. – Złapałem go za dłoń. – Po prostu jestem zmęczony. Jutro, okej?

– Skąd możesz wiedzieć, że jutro już będziesz w nastroju?

– Nie mogę wiedzieć, ale spróbuję się nastawić na to, że może nadal będziesz chciał pocałować moje blizny.

Nic nie powiedział. Spuścił wzrok na nasze złączone dłonie.

– A mógłbym pocałować twoje? – zapytałem nieoczekiwanie. – Ale jutro.

– No... – Spojrzał na mnie. – Nie wiem, czy czuję się na to gotowy, ale zobaczę, jak jutro będę się z tym czuć. Okej?

– Bardziej niż okej. – Złożyłem pocałunek na jego policzku.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz