(Maraton 03/05)
Draco's POV
- Nie zmuszaj mnie - mruknął.
- Nie zmuszam cię. Pozwalam ci zrobić to, co chcesz. Chcesz się pociąć? Zrób to. Nie będę cię powstrzymywać, ale będę patrzeć.
- Poważnie. Chcę, żebyś wyszedł.
- Rozumiem, ale nie zostawię cię. Myślisz, że co? Że jesteś mi obojętny? Nie jesteś. Mówię, że pozwalam ci to zrobić, bo widzę, że nic innego nie zadziała.
- Zaraz się pokłócimy.
- I co z tego? - Wzruszyłem ramionami. - Tak czy inaczej, nie wyjdę stąd. Jak masz jakieś pytania na ten temat, pytaj. Odpowiem, ale będę szczery do bólu i nie obchodzi mnie, że obaj się popłaczemy.
- Ciężko wyjść?
- Z tego pokoju? Teoretycznie nie. Ale rzucić samookaleczanie, tak. Chcesz przechodzić to wszystko, co ja?
- Nie wygląda to przyjemnie, ale sam mówiłeś, że całowanie blizn jest przyjemne.
- Jest przyjemne, jak już sam nauczysz się z nimi żyć. Wcześniej nie jest. Jest to wtedy najstraszniejszą rzeczą na świecie. Minęło dużo czasu, zanim w ogóle pozwoliłem ci na to.
- Jak długo minie, zanim będę chciał to rzucić?
- Nie wiem - odparłem.
- Czyli mogę nigdy nie wyjść?
- Tak i możesz nigdy nie chcieć tego rzucić, aż w końcu cię to zabije. Chcesz tego?
- Nie. Nie chcę umierać.
- Więc czego od tego chcesz?
Minęła chwila, zanim w końcu odpowiedział:
- Po prostu tego chcę.
- Nie. Czego dokładnie chcesz?
- Spokoju. Ukarania się. Nie umiem ci tego wytłumaczyć.
- I jak już to zrobisz... Co dalej?
- Dalej? - powtórzył.
- Tak, co dalej.
- A co jest dalej?
- Ty mi powiedz.
Cisza. Nadal trzymał dłonie w kieszeniach i patrzył w szufladę.
- Nie wiem, co dalej - zaczął w końcu.
- Zaopiekujesz się ranami i co dalej?
- Będę żyć, jakby nic się nie stało.
- To nie jest możliwe. Te obrazy... One zostają w twojej głowie już na zawsze. Nigdy ich nie zapomnisz. I nie chodzi tylko o obrazy. Każdy czuje potem co innego i to właśnie to, co czujesz, jest chyba najtrudniejsze.
- Teraz też chcesz to zrobić? - zapytał.
- Nie. Czuję palącą potrzebę, ale wiem, że nie mogę tego zrobić. Może i zrobię to w najbliższym czasie, ale wiem, że to nie jest tego warte.
- Co cię powstrzymuje?
- Ja. Ja sam się powstrzymuję. To, że chcesz przestać, musi wyjść od ciebie i to też jest trudne. Takie coś, jak nie robienie tego dla innych, to według mnie bzdura.
- Bardzo boli?
- Cięcie? Zależy. Już raz próbowałeś i myślę, że to pamiętasz. Cóż, za każdym razem jest inaczej. Każde cięcie jest inne.
- A ciebie bardzo bolało?
- Zależy. Poza tym, to co ja wtedy czułem, to nie będziesz czuć tego samego.
- Serio, możesz wyjść? Wolałbym...
- Nie - wszedłem mu w słowo. - Wiesz, co może się stać. Nie zostawię cię teraz. Będziemy tutaj stać, aż podejmiesz decyzję.
- A jeżeli ja nie chcę podejmować decyzji?
- To nie podejmuj. Będziemy tutaj stać. Jeszcze coś chcesz wiedzieć?
- Co byś zrobił, gdybym to zrobił?
- Nie - mruknąłem. - Nie powiem ci. Wtedy twoja decyzja byłaby nierówna i nie byłaby w pełni twoja.
- Nie możesz mi po prostu powiedzieć?
- Nie. Chcę, żebyś to ty podjął decyzję i to bez mojej pomocy. Nie chcę mieć na to wpływu. Mogę być źródłem informacji, ale nie powiem ci, co bym zrobił. Coś jeszcze?
- Naprawdę pozwalasz mi to zrobić?
- Tak - odpowiedziałem.
- Dlaczego?
- Dlaczego? To trudne pytanie. Nie robię tego, bo jesteś mi obojętny, bo nie jesteś. Po prostu widzę, że nic innego na ciebie nie zadziała tak, jak przekonanie się o tym na własną rękę.
- Nie boisz się, że nie wyjdę?
- Boję się, bardzo się boję. Ale co mam zrobić? Jak mówiłeś - twoje ciało i twoja decyzja.
- Łatwo się wciągnąć?
- Zależy, ale łatwo. Bardzo łatwo. Mówiłem, że jak raz zaczniesz, to możesz nie rzucić.
- Czy... - Przełknął ślinę. - Czy cięcie jest przyjemne?
- Nie chcę odpowiadać.
Nadal patrzył na otwartą szufladę. Światło już nie migało. Po prostu stał. Patrzyłem na niego i wiedziałem, że widok ran i blizn na jego ciele będzie bardzo trudny dla nas obu, ale inaczej go nie przekonam.
- Decyzja? - ponownie wydusiłem.
- Naprawdę mogę to zrobić?
- Tak. Nawet nie musisz pytać mnie o zgodę, bo w końcu to twoje ciało. Warunki są takie: jeżeli to zrobisz, to zrobisz to przy mnie i będę patrzył, po czym pewnie zrobię sobie podobne rany. Wiem, że to cholernie głupie i pogorszy sprawę, ale naprawdę do ciebie nic nie dociera.
- I jesteś tego pewien? - W jego głosie było wahanie.
- Oczywiście, że nie. Ale co innego mam ci powiedzieć? Przecież nie mogę wyrwać ci tych ostrzy siłą. Muszę tylko mieć pewność, że jesteś świadomy konsekwencji.
- Jestem świadomy.
- Decyzja?
Westchnął głęboko. Wiedziałem, że to cholernie trudna decyzja, ale nie mogłem czekać.
- Spróbuję. Wiem, że będzie ciężko, ale chcę to zrobić.
Zamurowało mnie, ale wiedziałem, że już nie mogę się wycofać.
- Daj ostrza - poprosiłem.
- Mówiłeś, że...
- Muszę je zdezynfekować, bo raz, że dzielenie się nimi jest wręcz śmiertelnie niebezpieczne, a dwa, że długo tam leżały i mogły się zabrudzić. Wierz mi, wolelibyśmy nie mieć zakażenia.
Wyjął je z kieszeni i zaraz kilka nożyków z temperówek znalazło się na mojej dłoni. Wziąłem dwa z nich, a resztę wrzuciłem z powrotem do szuflady. Kilka minut później obydwa były zdezynfekowane.
- Jeszcze możesz się wycofać. Zawsze do momentu, zanim przejedziesz. Potem nie ma odwrotu.
- Chcę to zrobić - powiedział.
Podałem mu jeden nożyk. Spojrzałem mu w oczy na chwilę. Widziałem wahanie, ale nie powiedziałem ani słowa. Jego decyzja.
Usiedliśmy obok siebie na łóżku. Podwinął lewy rękaw. Ja podwinąłem prawy. Przyłożył ostrze do skóry w połowie przedramienia.
- Jakieś rady? - zapytał.
- Nie. Sam się musisz przekonać.
Docisnął nożyk.
- Lżej - rzuciłem - bo będzie mógł być problem.
Poluzował ucisk na skórę.
CZYTASZ
𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚
FanfictionCo, gdyby Draco i Harry chodzili do psychologa? I gdyby ich związek wisiał na włosku? Czyli powojenne Drarry, gdzie Draco i Harry są już razem, ale niesamowicie się im nie układa. Draco podjął wielki krok - zaczął chodzić do psychologa, żeby zmienić...