Chapter 29.

217 17 4
                                    

Draco's POV

– Jak się czujesz? – zapytał John Smith, sięgając po długopis.

– Nie wiem. – odparłem, wzdychając.

Milczał i patrzył na mnie, więc kontynuowałem:

– Po prostu... Rozmawiałem tak szczerze z Harrym w tym tygodniu i... Nie wiem, chyba jest coraz lepiej, ale myślę, że jestem zbyt przyzwyczajony do chaosu i jak już jest spokojnie, to czuję się po prostu dziwnie.

– O czym rozmawialiście? Możesz mniej więcej powiedzieć, czego te rozmowy dotyczyły?

– Były dwie takie rozmowy.

– Mhm. To po kolei. – mruknął.

– Podczas pierwszej po prostu zapytał mnie, co może zrobić, żebym poczuł się lepiej. Po prostu teraz widzę, że może mu na mnie zależy.

– I co odpowiedziałeś?

– Żeby na mnie nie krzyczał.

Poprawił okulary na nosie, patrząc na ścianę za mną. W końcu przeniósł wzrok na mnie i oznajmił powoli:

– A co jeszcze mógłby zrobić, żebyś poczuł się lepiej?

– Mógłby mnie tak nie wyzywać od idiotów, głupków i półgłówków. Mógłby też jaśniej wyrażać to, co ma na myśli i to, co czuje, ale wiem, że ma z tym dużą trudność i że będzie nad tym pracować.

– No dobra. Coś jeszcze?

– Kiedyś miałem wrażenie, że mnie po prostu nie słucha, ale teraz widzę, że zaczął mnie słuchać. Poza tym, widzę, że nie umie kontrolować tego, co czuje.

– Co masz na myśli?

– Po prostu łatwo się irytuje, wkurza, często natychmiast bezpodstawnie mnie posądza o coś. Mógłby nauczyć się to jakoś kontrolować albo przynajmniej wyrażać w inny sposób.

– Zawsze taki był?

– Tak, ale stał się taki jeszcze bardziej po wojnie. Kiedyś, to znaczy przed wojną, też miał bardzo trudne życie i dziwię się, że go w sumie nie skończył, ale po wojnie zamknął się w sobie i mam wrażenie, że cały ten ból i wszystkie negatywne emocje, które zbierał całe życie, znalazły swoje ujście.

Patrzyłem, jak John Smith zawzięcie notuje to, co mówię. Mimo, że chodzę do niego już od dłuższego czasu, to wciąż zastanawia mnie, co on tam zapisuje.

– A druga rozmowa? – przestał notować na moment i spojrzał na mnie.

– Podarował mi popielniczkę, bardzo ładną swoją drogą. Wyjaśniłem mu, że przedmiotami nie zastąpi uczuć i że ja potrzebuję bliskości.

Dalej notował, więc kontynuowałem.

– Powiedział, że nie rozumie, więc powiedziałem mu, że będę bardziej szczęśliwy, jak ze mną po prostu posiedzi, niż jak da mi na przykład kwiaty.

– Zrozumiał? – zapytał.

– Nie wiem, myślę, że tak. To się okaże z czasem. – wzruszyłem ramionami.

~•~

Wróciłem do domu późno, ale tym razem nie szedłem już aż tak okrętną drogą, bo było cholernie zimno. Wszedłem do domu i Harry'ego znalazłem, jak zazwyczaj, w kuchni.

– Hej. – zaczął, jak tylko mnie zobaczył.

– Hej. – odparłem i podszedłem do niego.

Mieszał coś w garnku, a w piekarniku było jakieś mięso. Po chwili wyłączył kuchenkę. Po tym otworzył piekarnik i podał mi drewnianą deskę.

– Trzymaj to mocno i nie puszczaj.

Wziąłem deskę i trzymałem ją mocno, jak wyjmował na nią naczynie z pieczenią. Postawiłem deskę na blacie.

– Jak było? – zapytał, jak już jedliśmy.

– Myślę, że dobrze. Ciebie też to irytuje, że oni zapisują prawie każde twoje słowo?

– Kurwa, tak! Ta kobieta notuje jeszcze więcej niż Smith! – uśmiechnął się.

Też się uśmiechnąłem. Kocham, kiedy się uśmiecha.

– Żartujesz! – odparłem.

– Mówię poważnie!

– Myślałem, że Smith robi bardzo dużo notatek...

– Wierz lub nie, ona robi więcej!

Zaczęliśmy się śmiać. Kocham jego śmiech.

~•~

– Mogę z tobą spać? – zapytał, stając w progu drzwi do sypialni.

Siedziałem na łóżku. Tym razem moje rany i blizny były zakryte. Czytałem książkę.

– Naprawdę chcesz? – odparłem.

– Tak. Dlaczego miałbym nie chcieć?

– Nieważne. Chodź. – przesunąłem się.

Podszedł do łóżka i usiadł obok mnie pod kołdrą. Chciałem wrócić do czytania, ale zabrał mi książkę sprzed nosa i odłożył ją na szafkę nocną.

– Co ty robisz? – zacząłem.

Chciałem dokończyć czytanie, ale uznałem, że może jednak powinienem spędzić z nim trochę czasu. Nie mogę się cały czas tak izolować.

– Po prostu chcę spać. – mruknął, układając się na mojej klatce.

– A światło?

– Jebać światło.

Poprawił się na mojej klatce.

– Ja zgaszę. – westchnąłem.

Niechętnie pozwolił mi wstać. Zgasiłem światło i wróciłem do łóżka. Znowu się na mnie ułożył.

– Kochasz mnie? – zapytałem nagle.

– Hm? – Podniósł głowę sennie.

– Kochasz mnie? – powtórzyłem.

– Mogę odpowiedzieć rano?

Chciałem odpowiedzieć "nie", ale zamiast tego odpowiedziałem "tak".

~•~

Rano wstałem pierwszy. Harry już nie leżał na mnie. Wstałem i tuż po ubraniu się i ogólnie ogarnięciu, ruszyłem do kuchni.

Wstawiłem wodę na kawę i zacząłem robić kanapki z dżemem. Niedługo później brunet do mnie dołączył.

– O co wczoraj pytałeś? – zaczął.

– Kochasz mnie? – powtórzyłem pytanie, które zadałem mu wczoraj.

– Tak, oczywiście. – wzruszył ramionami.

– Nie czuję tego. Za słabo mi to pokazujesz.

Westchnął głęboko i podszedł do mnie. Stanął obok mnie przy blacie. Odłożyłem nóż i chleb na stół.

– Co mam zrobić? – zapytał i to musiało być dla niego trudne.

– Mógłbyś jaśniej wyrażać, to co czujesz i nie wyzywać mnie od idiotów. Myślę, że mamy problem z komunikacją i musimy nad tym popracować.

– I jak zamierzasz nad tym pracować?

– Musimy nauczyć się komunikować swoje potrzeby. Przynajmniej tak twierdzi Smith. – wzruszyłem ramionami na koniec.

– Mogę spróbować to lepiej komunikować, ale nic nie obiecuję.

Dał mi buziaka w policzek i wziął drugi nóż, żeby pomóc mi w robieniu śniadania.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz