Chapter 69.

134 12 1
                                    

Draco's POV

Gotowałem obiad, kiedy usłyszałem otwieranie drzwi. Zaraz w salonie pojawił się Harry. Wrócił z terapii. Uśmiechnął się na mój widok i stanął obok mnie przy blacie. Wziął ode mnie szpatułkę i zaczął mieszać warzywa na patelni.

– Muszę dzisiaj jeść? – zapytał. – Jestem zmęczony.

– Harry... Nie musisz, ale potem będziesz głodny. Naprawdę lepiej cokolwiek zjeść, nie musi być dużo, żeby potem nie chodzić głodnym.

– No dobra... – mruknął.

Ze zrezygnowaniem mieszał warzywa na patelni, wbijając w nie wzrok. Stał lekko przygarbiony. Widziałem, że jest zmęczony ale też wiedziałem, że muszę zadbać o to, żeby chciał jeść przynajmniej cokolwiek.

Wyłączyłem kuchenkę i niedługo potem siedzieliśmy obok siebie przy stole. Grzebał widelcem w talerzu, przerzucając warzywa z jednego końca na drugi, okazjonalnie jedząc cokolwiek.

Chciałem go zapytać, czy coś się dzieje, że nie chce jeść, ale wolałem to zrobić po posiłku. Skończyłem jeść i odstawiłem talerz do zlewu, po czym wróciłem do stołu. Harry zjadł zaledwie jedną trzecią tego, co miał na talerzu, a i tak miał mniej ode mnie.

Usiadłem obok niego. Zerknął na mnie kątem oka, po czym wrócił do grzebania w talerzu.

– Zabijesz mnie, jak powiem, że już więcej nie mogę? – zaczął – Czuję się już pełny.

– Nie zabiję – odparłem – ale nie chcę, żebyś przymierał głodem.

– Nie przymieram głodem.

– Nie chcę cię urazić, ale to widać, że jesteś osłabiony. Harry, poważnie. Wiem, jak trudno jest zacząć jeść i naprawdę doceniam to, że w ogóle próbujesz jeść, ale też nie chcę, żebyś "przez przypadek" umarł z głodu.

Westchnął i wstał. Zachwiał się i złapał za krawędź stołu. Podniósł talerz i ruszył w stronę kuchni. Wstałem i poszedłem za nim. Odłożył talerz do zlewu.

Minął mnie w przejściu i wyszedł z pokoju, a ja podążyłem za nim. Zaczął wchodzić po schodach. Gdy w końcu wszedł na górę, to złapał się barierki schodów i spojrzał na mnie, próbując złapać oddech.

Pokonałem ostatni stopień i stanąłem obok mężczyzny.

– Dobra – stwierdził – masz rację. Ledwo żyję.

– Chcesz to zmienić? – zapytałem.

– Tak – odpowiedział.

– Chcesz, żebym ci w tym pomógł?

– Tak, ale nie chcę być dla ciebie z tego powodu problemem.

Złapałem go za rękę i zaciągnąłem do sypialni. Usiadłem na brzegu łóżka, a on zaraz obok mnie. Nadal próbował wyrównać oddech.

– Harry... – zacząłem.

Milczał, wbijając wzrok w swoje kolana.

– Dlaczego miałbyś być z tego powodu dla mnie problemem? – kontynuowałem.

– Bo możesz nie chcieć mi pomagać i mam wrażenie, że prosząc cię o pomoc, będę cię zmuszał do pomagania mi, chociaż ty wcale tego nie chcesz, i będziesz mi pomagać na siłę tylko dlatego, że czujesz, że to jest twój cholerny obowiązek.

– Nie czuję obowiązku pomagania tobie, ale chcę ci pomóc, bo nie chcę, żebyś czuł się źle.

– Skąd niby możesz zakładać, że czuję się źle, jak nic nie jem? – prychnął.

– Nie mogę, ale sam kiedyś się z tym zmagałem i wiem, że istnieje bardzo duża szansa, że samopoczucie i jedzenie bardzo mocno na siebie nawzajem wpływają.

– Dzięki – mruknął – ale nadal mam wrażenie, że robisz to z poczucia obowiązku.

Złapałem go za dłoń. Ścisnął moje palce nie mocno.

– Przegadaj to z terapeutką – oznajmiłem – bo ja nie czuję się na tyle kompetentny, żeby ci to wytłumaczyć.

– Dobrze – odparł.

– I... Widzę, że często zakładasz, że ktoś coś czuje i wierzysz w te swoje przekonania. Nie będę ci mówił, o czym masz rozmawiać na terapii, ale myślę, że o tym też mógłbyś porozmawiać, bo to nie pierwsza taka sytuacja.

– Spróbuję, bo naprawdę jestem przekonany, że pomagasz mi tylko z poczucia obowiązku.

– Nie. – Przysunąłem się do niego. – Robię to, bo cię kocham.

– Też cię kocham, ale naprawdę trochę za dużo chyba dla mnie robisz...

Ścisnął moją dłoń na moment i położył swoją głowę na moim ramieniu.

– W takim razie – zacząłem – jak uważasz, że robię za dużo, to co konkretnie masz na myśli?

– Nie wiem... Po prostu nie jestem przyzwyczajony do takiego poziomu zainteresowania mną prywatnie.

– Przepraszam – mruknąłem. – Mogłeś powiedzieć, jak robię coś, co ci się nie podoba.

– To nie tak. – Podniósł się i zaraz znalazł moje oczy. – Podoba mi się, tylko trudno mi uwierzyć, że naprawdę robisz to, bo tego chcesz.

– Jeżeli tak twierdzisz... Porozmawiaj o tym na terapii, bo czuję, że to głębszy temat. I jak mogę coś zrobić...

Przyłożył mi palec do ust, uśmiechając się słabo.

– Jest okej – wyszeptał. – Tylko potrzebuję trochę czasu.

Kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem. Zbliżył się. Zabrał palec z moich warg i zastąpił go tymi swoimi. Położył swoją dłoń z tyłu mojej głowy. Oddałem pocałunek.

Oderwał się za moment i spojrzał na mnie lekko mętnymi oczami, zanim powtórzył gest, który znowu odwzajemniłem.

– Jest okej? – zapytał.

– Tak – odparłem, łącząc nasze wargi.

– Mógłbyś pocałować moje blizny?

– Jesteś pewien, że tego chcesz?

– Draco, proszę.

– Zdejmij bluzę.

Zdjął bluzę i rzucił ją na podłogę. Siedział obok mnie w szarej koszulce z krótkim rękawem. Wziąłem jego lewe przedramię i posłałem mu pytające spojrzenie.

– Chcę tego – powiedział.

Zamknąłem oczy i dotknąłem swoimi ustami jego skóry. Czułem na sobie jego uważny wzrok, ale mimo to czynność całowania jego blizn miała na mnie dziwnie kojący wpływ.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz