Chapter 72.

134 13 1
                                    

Draco's POV

Przyszedłem do kwiaciarni odrobinę wcześniej, bo Neville mówił, że się spóźni i to ja mam tego dnia otworzyć lokal.

Mój współpracownik jednak pojawił się niewiele spóźniony i pomógł mi, stając na kasie, żebym mógł ogarnąć bardziej zaplecze.

Koło lunchu, kiedy stałem na kasie, poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Wydałem resztę klientowi. Telefon przestał już dzwonić, ale oddzwoniłem, bo to Harry dzwonił.

– Hej, mógłbym przyjść? Zrobiłem gofry i pomyślałem, że mógłbym ci je przynieść na lunch – powiedział.

– Poczekaj chwilę.

Odwróciłem się do Longbottoma i zapytałem, czy Harry mógłby wpaść na chwilę, żeby zjeść wspólny lunch. Odparł twierdząco.

– Przyjdź – odpowiedziałem do telefonu – i weź też dla siebie. Neville ma jedzenie z domu, więc jemu nie musisz brać.

– Kiedy mogę przyjść?

– Będziemy mieli przerwę za godzinę.

– Będę – odparł i rozłączył się.

~•~

Koło ustalonej godziny do kwiaciarni wszedł Harry. Stałem wtedy na kasie. Uśmiechnął się lekko, jak mnie zobaczył. Nie było wtedy zbyt dużego ruchu, więc wyszedłem zza lady.

– Możesz poczekać na zapleczu? Neville tam już jest, ale przerwa zaczyna się dopiero za kilka minut, więc muszę postać te parę minut jeszcze na kasie.

– Dobrze – odparł i poszedł na zaplecze.

Wróciłem na kasę. Do sklepu weszła starsza kobieta z czerwonymi krótkimi włosami i pomogłem jej w wyborze kwiatów na grób zmarłego kilka lat wcześniej męża.

Tuż po tym poszedłem na zaplecze, gdzie czekał na mnie Harry i Neville. Ten drugi był w trakcie opowiadania jakiegoś żartu, kiedy wszedłem. Za moment obaj się zaśmiali.

Wziąłem sobie krzesło i usiadłem koło nich, zaraz po czym Potter wyjął z siatki pudełko z goframi. Otworzył je i przesunął na środek niewielkiego stolika.

Wziąłem sobie jednego gofra i mój narzeczony zaraz także wziął jednego. Neville miał rogaliki z czekoladą domowej roboty Luny.

~•~

Wróciłem do domu. Zdjąłem buty i Harry'ego znalazłem w kuchni. Zalewał herbatę. Zerknął na mnie, jak wszedłem. Wziąłem sobie kubek z szafki, torebkę herbaty i też ją zalałem.

– Smakowały ci gofry? – zapytał.

– Tak – odpowiedziałem. – Już ci mówiłem, że świetnie gotujesz.

– Jak chcesz jeszcze, to zostało kilka w lodówce. Jeszcze nie robiłem obiadu, więc możesz coś zamówić, jak chcesz.

– A ty chcesz coś zamówić?

– Nie, właściwie to nie. Myślałem o pizzy, ale możemy jutro ją zamówić.

Otworzyłem lodówkę i zacząłem wyjmować składniki na obiad. Patrzył na mnie, kiedy to robiłem.

Niedługo później wszystkie składniki były na blacie. Harry wziął opakowanie z mięsem i otworzył je.

– Zajmiesz się frytkami? – zapytał.

– Tak – odparłem.

Wziąłem nożyk i zacząłem obierać ziemniaki, podczas gdy mężczyzna kroił mięso na mniejsze kawałki.

– Dzięki za gofry – zacząłem.

– Już dziękowałeś – odparł.

– Wiem – kontynuowałem – ale mam poczucie, że nie do końca to do ciebie dotarło.

– Dlaczego ty zawsze masz rację? – westchnął i umył ręce, po czym wytarł je o bluzę.

– Wiesz, po prostu mieszkamy razem już ponad rok i tak jakoś... Trochę mogę czasem przewidzieć twoje zachowania.

Stanął za mną i objął mnie od tyłu. Nie mogłem się skupić, kiedy mnie trzymał. Odłożyłem nożyk i w połowie obranego ziemniaka na blat. Wyszedłem z jego objęć i umyłem dłonie.

Podszedłem do mojego mężczyzny. Objąłem go i oddał gest. Położył swój podróbek na moim ramieniu. Staliśmy tak przez moment, po czym delikatnie odsunąłem go od siebie i cmoknąłem go w policzek. Uśmiechnął się.

Wyplątał się z moich objęć i wróciliśmy do przygotowywania obiadu.

~•~

Wieczorem znowu nałożyłem krótki rękaw i tym razem znowu jako drugi brałem prysznic. Zanim wszedłem do sypialni, stanąłem w progu i zapukałem w futrynę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Wszedłem do środka. Właśnie opatrywał ranę.

– Przytrzymasz? – zapytał, patrząc na końcówkę bandaża.

Usiadłem obok niego i ostrożnie złapał za końcówkę bandaża, po czym zacząłem owijać jego przedramię.

Skończyłem chwilę później.

– Dzięki – mruknął.

Zmarszczył brwi na sekundę, po czym dodał:

– Znowu masz krótki rękaw.

– Jest już gorąco, ale mogę się przebrać, jak ci to przeszkadza... – zacząłem.

– Nie przeszkadza – wciął się. – Właściwie to... – Podrapał się po głowie. – Nawet cieszę się, że czujesz się przy mnie na tyle komfortowo, żeby nie zakrywać... Tego wszystkiego.

– Ale naprawdę nie czujesz się z tym źle? – Nie mogłem uwierzyć.

– Dlaczego miałbym czuć się z tym źle? – Był zmieszany.

– No... Nie wiem. Na przykład dlatego, że nie mogłeś mnie powstrzymać?

– Ale powstrzymałem później. Draco, ja naprawdę nie czuję się z tym źle. Czujesz się z tym komfortowo w moim towarzystwie i ja nie mam z tym problemu.

– Ale... – ciągnąłem.

– Kocham ciebie i kocham ciebie z tymi wszystkimi bliznami i ranami. Są one częścią ciebie, a ja kocham całego ciebie. Już ci chyba mówiłem, że w ogóle nie mam z nimi problemu.

– A-ale serio? – zapytałem.

– Serio. Jeżeli tobie nie przeszkadza to, że będę je widzieć i dotykać, to naprawdę mi to nie przeszkadza. Jak ci to przeszkadza, to się przebierz, ale nie zamierzam cię przecież z tego powodu oceniać albo coś w tym stylu.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz