Chapter 63.

173 16 2
                                    

Draco's POV

Jak to robiłem, Harry siedział na sedesie, a ja stałem przy zlewie. Co jakiś czas cicho syczałem. Widziałem kątem oka, że ledwo siedzi. Chciałem naprawdę przestać, ale potrzebowałem więcej.

Zrobiłem kilka kresek i zaraz nakleiłem na nie plaster. Nie wiem, ile czasu minęło, ale plasterków pojawiło się łącznie trzy, każdy w innym miejscu na przedramieniu.

– Skończyłem – powiedziałem, odwracając się w jego stronę – a teraz, jak możesz, to wstań, bo chciałbym wyrzucić żyletkę, żeby nie kusiła ani mnie, ani ciebie.

Wstał i zaraz narzędzie zniknęło w muszli. Opuściłem rękawy. Widziałem, że jest przybity.

– Chodź – mruknąłem.

Nie poruszył się. Podszedłem do niego i objąłem go ramionami. Oddał niepewnie.

– Martwisz się? – zapytałem.

– Mhm... – wymruczał.

– Dziękuję. To dużo dla mnie znaczy.

Odsunął się ode mnie. Złapałem go za dłoń i poszliśmy do sypialni.

Położył się obok mnie na łóżku. Nie dotykał mnie. Trzymał dystans. Uznałem, że to bardzo dziwne.

– Co jest nie tak? – zapytałem.

– Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć. Po prostu nigdy nie pozwalałeś mi dotykać swoich ran i teraz boję się ciebie dotknąć, bo boję się, że przez przypadek dotknę ran.

– Jak potrzebujesz przestrzeni, to powiedz. Już mi to nie przeszkadza, że ich dotkniesz, ale też nie chcę cię zmuszać do spania ze mną.

Zbliżył się do mnie. Leżał na boku w moją stronę. Ja tak samo, ale w jego stronę. Złączył nasze dłonie na poduszce. Posłałem mu lekki uśmiech. Oddał gest słabo.

– Rozumiem, że siedzenie tam ze mną, jak to robiłem, mogło być bardzo trudne...

– Było – przerwał mi – ale czekanie na zewnątrz byłoby chyba jeszcze trudniejsze.

– Widziałem, jak się wzdrygasz, jak syczałem i chciałem powiedzieć, że to naprawdę mimo wszystko nie bolało aż tak.

– Wiem. – Ścisnął moją dłoń.

Przybliżył się jeszcze odrobinę i przerzucił swoją nogę przez moje biodro, a ramieniem objął mnie w pasie. Czułem zapach jego żelu pod prysznic i czułem jego mokre włosy przy mojej głowie.

– Chodźmy spać – zacząłem – bo to były naprawdę męczące dni.

~•~

Wróciłem z pracy. Oczywiście nie obyło się bez pytań Neville'a, ale szybko zrozumiał, że nie chcę o tym mówić. Harry gotował obiad. Pomogłem mu. Naprawdę polubiłem wspólne gotowanie z nim. Jak skończyliśmy, zanieśliśmy jedzenie na stół. Usiadł i zauważyłem, jak na ułamek sekundy się skrzywił z obrzydzeniem.

– Nałóż pierwszy – powiedziałem.

Zaczął nakładać. Patrzyłem na niego uważnie i prawie trzęsły mu się ręce. Nałożył sobie ryżu i trochę sosu.

– Skończyłem – oznajmił.

Spojrzałem mu w oczy. Widziałem, że jest trochę spanikowany i próbuje coś ukryć. Parę dni temu też migał się od jedzenia obiadu. Wszystko było już dla mnie jasne. Posłałem mu podejrzliwe spojrzenie, ale też sobie nałożyłem.

Jedliśmy. Przynajmniej próbowaliśmy, bo ja nie umiem jeść, kiedy się stresuję, a on po prostu grzebał w jedzeniu widelcem. Cisza dzwoniła mi w uszach. Czułem serce w gardle. Naprawdę nie chciałem się z nim znowu kłócić, ale też nie miałem za bardzo innej opcji.

– Pewnie nie będziesz chciał ze mną o tym rozmawiać, ale już cię zdemaskowałem i nie ma sensu, żebyś dalej kłamał – zacząłem.

– Nie wiem, o co ci chodzi – odparł cicho, nadal przerzucając jedzenie z jednego końca talerza na drugi.

– Chodzi mi o to, że unikasz jedzenia. Wiem, że już kiedyś miałeś ten problem i wiem też, że takie rzeczy wracają.

– Możesz po prostu mnie zostawić?

– Nie, bo martwię się o ciebie i wiem, że jak nic nie zrobię, to możesz doprowadzić się do śmierci.

Widziałem, że trzęsą mu się ręce. Puścił widelec i ten z brzękiem uderzył o talerz.

– Rozumiem, że... – zacząłem.

– Nie! – wciął się – Ty nic nie rozumiesz!

– To mi wytłumacz. Nie musi być teraz, ale po prostu chcę dopilnować, żebyś się "przez przypadek" nie zabił. Harry, poważnie.

– Zostaw mnie. Nie chcę o tym rozmawiać i byłbym wdzięczny, gdybyś dał mi czas.

– Dam ci czas, ale jestem tutaj i zależy mi, żeby dopilnować, żebyś się nie zabił. Widzę, że coś się dzieje, a ty nie umiesz kłamać. Rób, co chcesz, ale się nie zabij.

Wstałem, wziąłem talerz z nie ruszonym jedzeniem i odniosłem go na blat w kuchni. Naprawdę nie chciałem go zostawiać tam samego, bo on jest nie do przewidzenia, ale wiedziałem, że swoją obecnością tylko mógłbym wszystko pogorszyć.

Poszedłem na górę. Chciałem uciec, ale obiecałem, że nie będę uciekać. Byłem głodny, ale na samą myśl o jedzeniu czułem po prostu obrzydzenie.

Już przez ostatnie tygodnie widziałem, że albo unika jedzenia, albo mówi mi, że już jadł, albo jeszcze w ogóle mało je. Oczywiście, że mnie to niepokoiło, ale myślałem, że mu przejdzie.

Nie zamierzam zmuszać go siłą do jedzenia, bo wiem, że to nie jest wyjście i może to tylko wszystko pogorszyć. Chcę mu pomóc, ale nie za bardzo mam możliwość, jeżeli on nawet nie chce ze mną o tym rozmawiać.

~•~

Jak zawsze oglądałem blizny i teraz też rany zaklejone plasterkami. Dotykałem blizn i miałem cichą nadzieję, że Harry może jednak przyjdzie. Czekałem na niego, ale zaraz przeniosłem się na czytanie książki.

Nie umiałem się skupić, ale i tak śledziłem tekst, aż w końcu po północy się poddałem i w końcu położyłem się spać.

Nie przyszedł. Musiałem naprawdę mocno coś spieprzyć, że do mnie nie przyszedł. Nie mogłem spać. Brakowało mi go.

~•~

Rano ledwo wstałem. Zszedłem na dół. Harry spał na kanapie. Obiad z wczoraj nadal stał nieruszony na stole. Nie chciałem budzić mężczyzny. Nie zrobiłem kawy i też nie byłem w stanie jeść. Wyszedłem z domu bez kawy i bez śniadania i wiedziałem, że będę mieć ciężki dzień.

Neville się zaniepokoił w momencie, kiedy już po raz któryś tego dnia mało nie wydałem złej ilości reszty klientowi. Widział, że się chwieję i zasypiam na stojąco. W końcu zaciągnął mnie na zaplecze.

– Wszystko w porządku? – zaczął.

– Mhm, tak – odparłem. – Po prostu trochę pokłóciłem się z Harrym.

– Draco, to wygląda poważnie.

– Wiem, ale ten idiota nawet nie chce ze mną rozmawiać. Nie będę ci zdradzać w tej sprawie szczegółów, bo uważam, że to bardzo prywatna sprawa. Myślę, że jakoś sobie z nim poradzę, ale to zajmie trochę czasu.

– Idź, kup sobie kawę i coś do jedzenia. Stanę na kasie. Serio, ledwo stoisz.

– Dzięki, zaraz wrócę. – Posłałem mu lekki uśmiech i wyszedłem w kierunku najbliższego sklepu.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz