Chapter 22.

265 16 1
                                    

Draco's POV

Znowu stoję w poczekalni przed gabinetem Pana Smith'a. Tym razem nie ma ze mną Harry'ego, bo powiedział, że musi przemyśleć parę spraw.

– Dobry Wieczór. – przywitał się mój psycholog, wychodząc z gabinetu.

– Dobry Wieczór. – odparłem.

Z małym uśmiechem odsunął się od drzwi i weszliśmy do środka. Usiedliśmy naprzeciw siebie i zaczął:

– Jak się czujesz? – zapytał.

– Źle i nie za bardzo wiem, dlaczego. – odpowiedziałem.

– Mhm. Stało się coś w tym tygodniu, co Cię poruszyło?

– Szczerze? Tak, stało się. – odparłem.

– Co takiego się stało? – wziął notes i długopis.

Czasem podczas spotkań z nim, czuję się jak na przesłuchaniu, ale przestało mi to przeszkadzać, bo wiem, że chce dla mnie dobrze.

– Harry zrobił sobie krzywdę. Co prawda nie było to nic poważnego, ale sam fakt, że to się stało... – mruknąłem, wcześniej wzdychając.

– No dobrze... – widziałem, że jego to też poruszyło – I jak zareagowałeś?

– Jak mi o tym powiedział, to płakał, więc go przytuliłem i poczekałem, aż przestał płakać, wciąż go przytulając.

– Powiedział Ci może, dlaczego to zrobił?

– Nie. Nie chciał i nie naciskałem na niego. – odpowiedziałem.

– Świetnie. – uśmiechnął się słabo – A Ty sobie coś zrobiłeś?

– Tak. – przyznałem.

– Dużo? – zapytał.

– Trochę, ale to nic poważnego.

– Draco... Każde zachowanie, które Tobie zagraża, jest poważne. Dobrze wiesz, że już dawno powinienem coś z tym zrobić.

– Tak, ale ja nie zamierzam się zabić.

– I tylko z tego powodu jeszcze nic z tym nie zrobiłem. – odłożył długopis.

– To dlaczego Pan nic z tym nie zrobi? Przecież... – zacząłem.

– A chcesz, żebym zrobił? – powiedział spokojnie.

– Nie. – odpowiedziałem.

– No widzisz. Nie poszedłem o krok dalej, bo wiem, że gdybym to zrobił, to Ty byś się prawdopodobnie zabił. Widzę, że jesteś już na granicy.

– Dlaczego Pan zawsze musi być taki spostrzegawczy!?

– Taki mam już zawód. – westchnął.

– Brzmi Pan, jakby to Pana męczyło.

– Czasem wolałbym wiedzieć mniej, ale jesteśmy tutaj, żeby pomóc TOBIE.

– Może jednak nie powinienem się żalić z moich problemów?

– Moją pracą jest ich wysłuchać i pomóc Ci je rozwiązać. – oznajmił.

– Ale na pewno nie jestem problemem?

– Na pewno. A nawet jeśli byś nim był, to jestem tutaj po to, żeby Ci pomóc nim nie być. – zapewnił.

Prychnąłem. Wciąż twierdzę, że jestem problemem.

– Nie jesteś problemem. – powiedział powoli.

– Ja? Oczywiście, że jestem!

– Mhm... Ktoś Ci tak powiedział?

– Nie, nigdy. – dodałem ostrzej – Ale zawsze każdy zachowywał się, jakbym nim był.

– Jak zachowywał? Jakie zachowania masz na myśli? – zapytał.

– Zachowywali się, jakbym przeszkadzał, jakbym był piątym kołem u wozu. Tak całkowicie niepotrzebny.

– Możesz wyjaśnić dokładniej? – oznajmił, zapisawszy coś w tym swoim głupim, kolorowym notatniku.

– Gdy podchodziłem, to nagle milkli. Zawsze narzekali, że robię coś źle. Nie chcieli ze mną współpracować. Każdy mnie zostawiał zawsze, jakby to była moja wina.

– No dobrze. To musiało być trudne dla ciebie. Ale, powiedz mi, o kim mówisz?

– O każdym. – odpowiedziałem, gdy pisał.

– Kto to jest każdy? – kontynuował, notując i nie patrząc na mnie.

– Przyjaciele i rodzina. Harry na początku mnie wyzywał, ale potem przestał i tylko on nie zachowywał się, jakby to była moja wina.

– Kochasz go? – podniósł głowę.

– Kogo? – zapytałem.

– Harry'ego. – odparł.

– Tak. Znaczy, nie wiem, czy to miłość, ale wiem, że nie chcę go skrzywdzić i oddałbym za niego prawie wszystko.

– Zamierzasz mu kupić obrączkę? – uśmiechnął się.

– Tak, kiedyś na pewno, ale teraz nie jestem jeszcze na to gotowy.

– To normalne, że potrzebujesz jeszcze czasu. – wrócił do notowania – I jak sobie radziłeś z zachowaniami, o których przed chwilą rozmawialiśmy?

– Wyrzucałem je na innych osobach, a potem na sobie. – odparłem.

– Ani jedno, ani drugie nie jest zdrowe, wiesz o tym?

– Tak. – odpowiedziałem.

– To dlaczego to robisz?

– Bo to pomaga. – odpowiedziałem – Wiem, że nie powinienem, ale to jedna z niewielu rzeczy, jakie pomagają.

– Wiem, że już o to pytałem, ale próbowałeś tego nie robić?

– Tak, ale to jest silniejsze ode mnie! Naprawdę próbowałem!

– Nie twierdzę, że nie. Doceniam Twój wysiłek. – odłożył długopis.

– To po prostu... Ja za tym tęskniłem.

– To normalne. Gdy to robisz, Twój organizm wtedy skupia się na innej rzeczy, niż ból emocjonalny i nawet produkuje hormony szczęścia.

– Więc dlatego to pomaga? – zdziwiłem się trochę.

– Draco... To nie pomaga. To nie jest rozwiązanie. – westchnął.

– Ile razy mam powtarzać? To jest rozwiązanie, ale chwilowe, a takie też są potrzebne. – powiedziałem powoli.

– To nie jest rozwiązanie, nawet chwilowe. Posłuchaj, jeżeli to powoduje uszkodzenie ciała, to nie jest to jakiekolwiek rozwiązanie.

– Ale ja się czuję po tym lepiej!

– To wciąż nie jest rozwiązanie. Trzeba znaleźć takie rozwiązanie, które nie powoduje uszkodzenia ciała i też nie rani innych.

– Na przykład papierosy? Chociaż ostatnio mi już zbrzydły.

Pokręcił głową z uśmiechem z niedowierzania lub może rozbawienia.

– I bardzo dobrze, że Ci zbrzydły. One też nie są rozwiązaniem.

– Więc co jest rozwiązaniem? – niemal prychnąłem załamany.

– Na przykład praca w ogrodzie.

– Ale po dłuższym czasie przecież może dojść do uszkodzenia ciała i, poza tym, jest zima, środek stycznia. – mruknąłem.

– Ale przy okazji zrobisz coś dobrego dla środowiska, a niedługo będzie ciepło.

– Ale teraz nie jest. Więc? Jakieś inne propozycje? Naprawdę nie chcę robić sobie krzywdy.

– Próbowałeś może rysować to, co czujesz? Albo pisać dziennik?

– Nie. To głupie. – prychnąłem.

– To wcale nie jest głupie. Możesz spróbować?

– Tak. – powiedziałem mimo, że nie do końca byłem przekonany.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz