Chapter 25.

298 19 6
                                    

Draco's POV

– Jak było u psychologa? – zacząłem, jak tylko zamknął za sobą drzwi naszego mieszkania.

– Myślę, że poszło dobrze. – odparł, zdejmując kurtkę.

Powiesiłem jego okrycie na wieszaku stojącym w rogu. Skierował swoje kroki do salonu, skąd zaraz wszedł do kuchni. Nalał wody do czajnika, po czym włączył kuchenkę i postawił czajnik na palniku.

– Mówiła coś konkretnego?

– Powiedziała, że to, czy się przełamię i zacznę przepraszać zależy tylko ode mnie i że wykonałem już najtrudniejszy krok. – odpowiedział.

– A tym krokiem jest?

– Chęć przeproszenia.

Spojrzał na mnie. Jego oczy błyszczały. Nie wiedziałem, jak powinienem postąpić.

– Harry... – zacząłem po dłuższej chwili patrzenia mu w oczy.

– Co? – odparł, wyłączając kuchenkę, oderwawszy ode mnie wzrok.

– Co czujesz? – zapytałem.

– Nie wiem. – odparł, wyciągając kubek z szafki – Chcesz herbatę?

– Tak. – mruknąłem.

Wyjął drugi kubek z szafki i postawił oba na blacie. Włożył do nich po torebce z herbatą i zalał je wodą.

– Naprawdę nie mam już siły na rozmowę o uczuciach. – dodał.

– Okej. Rozumiem. – powiedziałem cicho i już miałem odejść, gdy poczułem, że złapał mnie za dłoń.

– Gdzie idziesz? – zapytał.

– Daleko od ciebie. – odparłem.

– Dlaczego? – kontynuował.

– Mam wrażenie, że w ogóle nie chcesz ze mną rozmawiać.

– Chcę, ale nie dziś, bo już nie mam siły. Możemy porozmawiać jutro, jak tak bardzo chcesz.

– A chcesz pooglądać ze mną telewizję?

– Oczywiście. – odpowiedział.

Odwrócił się, wziął kubki z herbatą z blatu i ruszyliśmy w stronę kanapy.

~•~

Obudziłem się na Harry'm. W sumie to obudził mnie budzik, ale pomińmy ten fakt. Wyłączyłem urządzenie i wstałem.

Jak wróciłem z toalety, brunet nadal leżał na łóżku. Patrzył na mnie z małym uśmiechem.

– Mógłbyś nie patrzeć? – zapytałem, otwierając szafę.

– Albo? – odparł, przeciągając samogłoski.

– Albo cię stąd wygonię. Więc?

Odwrócił się niechętnie na drugi bok, tyłem do mnie.

Zdążyłem tylko zdjąć sweter, zanim zobaczyłem, że z powrotem odwrócił się w moją stronę.

– Harry! – krzyknąłem.

– Przecież widziałem twoje rany.

– Ale mam nowe, których jeszcze nie widziałeś. – odpowiedziałem.

– I? – zapytał.

– I nie jestem gotowy ci ich pokazać. Co cię to obchodzi, tak w ogóle?

Już miałem zamiar wziąć swoje ubrania i po prostu pójść do łazienki, gdy nagle usłyszałem jego głos tuż za moimi plecami.

– Obchodzi. – powiedział.

Prychnąłem głośno. Wziąłem swoje ubrania i zacząłem iść. Byłem w progu, kiedy znowu się odezwał:

– Mogę cię dotknąć?

– Nie. – odparłem.

– Dlaczego?

– Bo mnie wkurzyłeś. Nie musisz mi robić śniadania, poradzę sobie sam.

Wyszedłem z pokoju i po chwili zamknąłem za sobą drzwi łazienki.

~•~

Wróciłem z pracy znowu bardzo późno, bo bałem się konfrontacji z Harry'm. Nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć.

Pewnie będzie pytał, gdzie mam te rany i dlaczego je sobie zrobiłem. Ale ja mu nic przecież nie muszę mówić.

Przyspieszyłem kroku. Mam nadzieję, że Potter coś ugotował, bo na śniadanie zjadłem tylko suchą kromkę chleba i nie jadłem lunchu, więc jestem cholernie głodny.

Mam szczęście, że reporterzy się mną już nie interesują i nikt mnie dzięki temu nie zaczepia co chwilę na ulicy. Tylko ludzie się czasem na mnie dziwnie patrzą, bo moje włosy są niezwykle białe, jak na dwudziestolatka.

Wszedłem do naszego mieszkania i zdjąłem płaszcz. Powiesiłem go na wieszaku, po czym skierowałem swoje kroki do kuchni.

– Potter, ile razy Ci mówiłem, żebyś nie palił w kuchni! – zacząłem.

Jedną ręką mieszał coś na patelni, a w drugiej trzymał w połowie wypalonego papierosa.

– Bo? – zapytał chłodno.

– Bo tego nie znoszę!

Wyrwałem papierosa spomiędzy jego palców i zgasiłem go w popielniczce, zaciągnąwszy się mocno.

– Tęskniłem. – mruknął, patrząc na mnie i trzymając drewnianą łopatkę w dłoni.

– I? Miałeś nie palić w kuchni.

– Nie mogłem wytrzymać! Poza tym, to mój dom i to ja będę wymyślał w nim zasady!

Posłałem mu mordercze spojrzenie i ruszyłem w stronę schodów. Usłyszałem, jak gasi kuchenkę i biegnie za mną.

W ostatniej chwili zatrzasnąłem za sobą drzwi sypialni i przekręciłem klucz. Gdy odwróciłem się, żeby wziąć różdżkę z szafki nocnej, zawalił pięścią w drzwi.

Rzuciłem szybko zaklęcie zamykające bezgłośnie, żeby na pewno się do mnie nie dostał.

– Draco! – krzyknął.

– Wyjdę, jak się uspokoisz!

– Ale ja jestem spokojny!

– Nie! – odpowiedziałem – Nie jesteś! I wiesz co!?

– Co? – zapytał już odrobinę spokojniejszy.

– Jesteś teraz w takim stanie, że się ciebie kurwa boję!

– Ale wyjdziesz jeszcze dzisiaj?

– Nie wiem. – niemal warknąłem.

– To... Pa. – mruknął i odszedł.

Harry's POV

Co ja znowu zrobiłem źle!? Wiem, że nie powinienem był palić w kuchni, ale ja nie mogłem już wytrzymać!

To, że paliłem w kuchni, to nie jest od razu powód do tego, by się mnie bać! I ja naprawdę za nim tęskniłem!

Wychodzi na całe dnie i jest w domu tylko w weekendy. Kiedy nie miał pracy, to był w domu przez przynajmniej pierwszą połowę dnia.

Wiem, że czasem na niego krzyczę, czego miałem nie robić, ale nic nie poradzę na to, że jestem dość łatwo unoszącym się człowiekiem.

Mimo wszystko kocham go jak cholera, martwię się o niego i po prostu nie chcę go stracić. Boję się, że pewnego dnia coś mu się stanie i go stracę na zawsze.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz