Chapter 34.

193 17 0
                                    

Draco's POV

Tego dnia Harry znowu odwiedził mnie w kwiaciarni. Dobra, zrobił to raz już wcześniej, ale drugi raz naprawdę nie ma takiej potrzeby.

– Hej – zaczął, zatrzymując się przed ladą.

Neville właśnie był gdzieś w innej części sklepu. Uśmiechnąłem się lekko na widok mojego partnera.

– Hej – odparłem, zamykając kasę.

Byłem cholernie zmęczony i także cholernie głodny, bo jak zawsze nie wziąłem ze sobą lunchu. Miałem, co prawda, pieniądze, ale nie chciałem wychodzić do pobliskiego sklepu.

– Wszystko w porządku? Wyglądasz marnie – powiedział.

– Tak, po prostu... Po prostu jestem odrobinę głodny. Nic wielkiego.

Poprawiłem rękawy swetra i wyszedłem zza lady. Modliłem się, żeby Harry nie zapytał mnie, czy mam nowe rany. Nie mam nowych ran, ale mam już taki odruch poprawiania rękawów.

– Jadłeś lunch? – zapytał.

Naprawdę nie chciałem mu odpowiadać na to pytanie. Nie lubię rozmawiać o jedzeniu.

– Harry, nie martw się. Po prostu jestem odrobinę głodny, ale wytrzymam jeszcze godzinę.

– Nie odpowiedziałeś na pytanie.

– I tu jest ten moment, kiedy powinieneś się zamknąć. – westchnąłem.

– Ale możesz odpowiedzieć na pytanie?

– Harry, w tym momencie naruszasz moje granice i byłbym wdzięczny, gdybyś przestał. – te słowa były dla mnie bardzo trudne.

– Okej?

Po chwili usłyszeliśmy kroki i przed nami zaraz pojawił się Neville, niosąc ogromną doniczkę z rośliną.

– Hej, Harry – zaczął.

– Cześć, Neville – odparł.

Longbottom odstawił doniczkę na blat lady i odwrócił się do nas.

– Jak poszło z Luną? – kontynuował mój partner.

– Nie powiedziałem jej jeszcze.

– Dlaczego? Już od dawna widzę, że się jej podobasz.

– Po prostu nie wiem, czy jestem już gotowy. Boję się, że mnie odrzuci.

– Dlaczego miałaby to zrobić? – wciąłem się do rozmowy.

– Nie wiem. – przetarł twarz dłonią – Wiecie, że śmiali się ze mnie w szkole i może dlatego boję się odrzucenia.

– Nie musisz jej mówić już, jeżeli nie jesteś jeszcze gotowy – odparłem.

– Wiem. Dzięki, Draco.

Posłał nam uśmiech i z powrotem wziął roślinę, i zniknął na zapleczu.

Widziałem, że Harry chce coś powiedzieć, ale naprawdę nie miałem ochoty się z nim kłócić w miejscu publicznym.

– Porozmawiamy w domu – powiedziałem, zanim on zdążył to zrobić.

– Dlaczego? – zapytał.

– Bo nie chcę się z tobą kłócić tu i teraz. Potter, naprawdę! Przeżyję jeszcze godzinę bez jedzenia. Nie jestem aż tak głodny.

– Ale... – zaczął.

– Zamknij się – powiedziałem cicho.

– Nie – odparł.

– Naprawdę to jest moment, kiedy powinieneś się zamknąć. – spojrzałem mu w oczy – Porozmawiamy w domu.

– Ale ja chcę teraz.

– To musisz poczekać. Poważnie, to nie jest czas i miejsce.

Widziałem, że chce powiedzieć coś jeszcze, ale już żadne słowo nie opuściło jego ust.

~•~

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Cisza była ciężka, gdy szliśmy. Czułem, że muszę ją jakoś przerwać, ale nie chciałem się z nim kłócić w środku miasta.

Dopiero, jak już byliśmy w kuchni, zaczął:

– Naprawdę nie wiem, co powiedzieć.

– Nie musisz nic mówić – odparłem.

– Naprawdę nie przeszkadza ci ta cisza?

– Przeszkadza, ale mieliśmy się nie kłócić.

Patrzył na mnie. Przewiercał mnie swoim wzrokiem. Nie czułem się komfortowo i tylko poprawiłem rękawy. Zauważył to.

– Znowu coś sobie zrobiłeś?

– Nie – odpowiedziałem i modliłem się, żeby nie drążył tematu.

– Ale... – kontynuował.

– Taki już mam odruch i nie mogę tego kontrolować.

– Ale na pewno nic sobie nie zrobiłeś?

– Na pewno. Pokazałbym ci, ale nie czuję, że jestem teraz na to w stanie.

– Pokażesz mi później?

– Zobaczymy.

~•~

Wieczorem, jak zresztą zawsze, siedziałem na łóżku i oglądałem swoje blizny. Dotykałem jednej z nich, kiedy usłyszałem kroki i pukanie w futrynę. Podniosłem wzrok, zsuwając rękawy.

– Pokażesz mi? – zaczął, podchodząc do mnie.

Za moment usiadł na łóżku obok mnie. Spojrzał na moje przedramię i złapał mnie za dłoń.

– Nie wiem – odparłem.

– Ale na pewno nic sobie nie zrobiłeś?

– Na pewno. Dlaczego cię w ogóle to tak interesuje?

– Bo się martwię o ciebie.

Westchnąłem. Bawił się brzegiem mojego rękawa. Widziałem, że bardzo chce zobaczyć i raczej nie odpuści.

– Obiecaj, że nic nie powiesz na temat moich blizn – powiedziałem w końcu.

– Dlaczego miałbym je komentować? – spojrzał na mnie zmieszany.

– Nie wiem, po prostu często, teraz już mniej, nie umiesz się zamknąć w odpowiednim momencie.

– Nic nie powiem. Obiecuję.

Patrzył mi w oczy. Widziałem, że mu na mnie zależy. Bez słowa podwinąłem rękaw. Chciał dotknąć moich blizn, ale cofnąłem rękę.

– Nie musisz się bać – powiedział nagle.

– Wiem – odparłem cicho – ale nie jestem gotowy, żeby ktokolwiek dotykał moich blizn.

– Ale... – zaczął.

– Ale? Wiem, że jesteśmy razem już długo, ale naprawdę nie jestem gotowy.

– Mogłeś powiedzieć.

– Proszę, przestań.

Zsunąłem rękaw. Nadal siedział obok mnie i patrzył na mnie.

– Dlaczego? – kontynuował.

– Naprawdę nie chcę się teraz z tobą kłócić i byłbym wdzięczny, gdybyśmy już poszli spać.

– Jak chcesz. Mam iść na kanapę?

– Nie, możesz zostać. Po prostu nie dotykaj moich przedramion.

Niespodziewanie przybliżył się do mnie i złączył nasze usta. Oddałem delikatnie. Odsunął się za moment i wszedł pod kołdrę.

– Idziesz? – zapytał.

Bez słowa także wszedłem pod kołdrę i przytuliłem się do niego. Położył swoją dłoń w moich włosach i poruszył palcami. Mruknąłem cicho w odpowiedzi i mocniej go przytuliłem.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz