Chapter 92.

118 9 3
                                    

Draco's POV

Wróciłem z pracy. Dochodziła już siedemnasta. Wszedłem do domu, zdjąłrm buty i nie znalazłem Harry'ego w kuchni, gdzie zazwyczaj był o tej porze. Poszedłem na górę. Drzwi do łazienki były otwarte. Zaklął szeptem nerwowo i zatrzasnął drzwi, kiedy usłyszał moje kroki.

Już wiedziałem, że coś jest mocno nie tak. Natychmiast podszedłem do drzwi. Chwilę przy nich stałem, wahając się. W końcu podniosłem dłoń, ale nie zapukałem. Opuściłem ją. Nie wiedziałem, czy powinienem tam wejść, czy może zostać na korytarzu.

– Draco? – zaczął, a jego głos drżał.

– Co? – odparłem.

– Kurwa, ty serio tam stoisz.

– Dobra, ostatecznie, musimy porozmawiać. Teraz najlepiej. Wpuścisz mnie?

– Nie wystrasz się tylko.

Przekręcił zamek i uchylił drzwi. Przez sekundę patrzyłem w jego zielone oczy. Odsunął się od drzwi i wszedłem do środka. Stał na środku łazienki i przykładał chusteczki do przedramienia. Chusteczki były zakrwawione.

– Ja pierdolę – zakląłem. – Mówiłem ci, że to nie wyjście! Jezu, Harry..

– Prze... Przepraszam. – Spuścił głowę.

– Chcesz, żebym się tym zajął? – Wskazałem palcem jego rany.

– Nie zasługuję na to. – Pokręcił głową.

– Harry... Spójrz na mnie.

– Nie umiem.

– To nie patrz. Wolisz rozmawiać tu czy w sypialni?

– A musimy? Dobra, wiem, że musimy, ale... Kurwa, to będzie trudne i...

– Nie zamierzam na ciebie krzyczeć. Chcę cię posłuchać i zrozumieć, bo nie mam pojęcia, co się dzieje i... Sam się z tym źle czuję.

Odsunął chusteczkę od przedramienia. Było na nim dużo czerwonych linii. Jeszcze krwawiły. Świeże. Zacisnąłem wargi.

– Mam ci z tym pomóc? – zapytałem.

– Przecież dam radę i poza tym, nie chcę cię męczyć.

– Wiem, że dasz radę i lubię zajmować się ranami.

Westchnął. Wyciągnął przedramię w moją stronę. Dotknąłem jego nadgarstka i podeszliśmy do zlewu.

– Kiedy to zrobiłeś?

– Chwilę temu.

Wziąłem kawałek papieru toaletowego i zmoczyłem go delikatnie. Zacząłem zmywać rozmazaną na wpół zaschniętą krew z jego skóry. Syczał cicho co jakiś czas. Kiedy skończyłem, wytarłem mu przedramię innym kawałkiem papieru toaletowego. Pomógł mi w naklejaniu plasterków.

– Dzięki – mruknął.

– Nie musisz. Lubię to robić, a sam nie mogę, bo nie mam jak.

– Dalej jesteś czysty?

– Tak – odparłem.

Spojrzał na swoje przedramię niemal w całości pokryte plasterkami.

– Gdzie... – urwałem.

– Żyletka? Tam.

Wziąłem ją ze wskazanego miejsca i podałem mu. Połamał ją i wrzucił do kibla. Wyszliśmy z łazienki. Zgasił światło.

Weszliśmy do sypialni. Nałożył bluzę i usiadł na łóżku. Usiadłem obok niego, ale zaraz się położyłem. Z wahaniem zaraz położył się obok mnie i po chwili ułożył swoją głowę na mojej klatce.

– Co się dzieje? – zapytałem cicho.

– Serio chcesz wiedzieć?

– Tak, naprawdę chcę wiedzieć.

– Nie wiem, co się dzieje – odparł. – Po prostu... Mam wrażenie, że jestem dla ciebie tylko problemem.

– I... I dlatego się pociąłeś?

– Po prostu czuję się tak cholernie źle... Nie mogłem już wytrzymać.

– Hej, nie jestem zły. Jest okej. Jestem tutaj. Już ci mówiłem, że będę cię kochać nawet, jak będziesz mieć rany i blizny na całym ciele, co nie zmienia faktu, że kocham cię również bez nich. Nie zmieniają nic w tym, czy cię kocham czy też nie.

– Po prostu jestem najgorszy...

– Nie. – Położyłem swoją dłoń na jego policzku ostrożnie. – Nie jesteś. Jesteś wystarczający. Dlaczego poczułeś, że jesteś dla mnie tylko problemem?

– Bo przez tą sytuację, jak byliśmy w kinie z Nevillem i Luną i... I potem jakoś tak... Nie wiem już sam. Mam wrażenie, że za mało dla ciebie robię.

– Harry, robisz nawet więcej, niż bym tego oczekiwał. Staram się ci to mówić, ale to zajmie trochę czasu, bo sam nigdy nie słyszałem komplementów i nie umiem ich dawać. Próbuję.

– Wiem. – Poczułem, że się uśmiechnął. – A teraz wybacz, ale chyba pójdę spać. Ten spokój tuż po jest uzależniający.

– Wiem. Na mnie działa podobnie. Tak dobrze się śpi po... Po sam wiesz czym.

– Obiad masz w lodówce. Odgrzej sobie.

– Co jest do jedzenia? – zapytałem.

– To samo, co wczoraj. Nie miałem siły iść do sklepu.

– Kocham cię.

Podniósł głowę. Nachyliłem się i pocałowałem go czule. Patrzył mi w oczy. Widziałem ulgę w jego zielonych tęczówkach. Złożyłem jeszcze jeden pocałunek na jego wargach i wstałem.

Cieszyłem się, że sytuacja między nami wróciła do normy. Nie wiedziałem, ile jeszcze mógłbym znieść tę ciszę pomiędzy nami. Nie lubiłem, kiedy się do mnie nie odzywał, bo przypominało mi to o ojcu, który nigdy nie mówił mi, że robię coś źle do momentu, aż nie dało się tego naprawić.

– Draco? – Usłyszałem, jak już byłem w progu.

– Hm? – Odwróciłem się w jego stronę.

– Też cię kocham.

Wróciłem do niego i pochyliłem się nad nim. Jeszcze raz go pocałowałem. Położył dłonie na moich policzkach. Wyprostowałem się po chwili.

– Idź spać – powiedziałem. – Wiem, jakie to męczące się źle czuć.

– I na pewno...

– Na pewno. Jesteś wystarczający i będę ci to powtarzał, aż to do ciebie dotrze. Dobranoc.

Leżał na mojej stronie łóżka, ale nie umiałem mieć o to do niego problemu. Kompletnie mi to nie przeszkadzało. Wyszedłem z pokoju.

𝑻𝑰𝑴𝑬 // 𝒅𝒓𝒂𝒓𝒓𝒚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz