#60.2 (Koniec)

3.5K 222 374
                                    

Proszę o przeczytanie notki 💖💞

2 miesiące później.
Każdy dzień był dla mnie karą. Kiedy otwierałam rano oczy moja pierwsza myśl to, zabijcie mnie proszę.
Pogorszyło się, Austin wysłał mnie do psychologa. Specjalista stwierdził, że to depresja i przypisał mi antydepresanty, niby czułam się po nich torszkę lepiej, ale nadal w mojej głowie miałam myśl skoczenia z najwyższego budynku.

-Jak się czujesz?-spytał się Leo.

-Jest ok-powiedziałam. Miałam atak paniki.
Chciałam popełnić samobójstwo, ale jestem za słaba. Ludzie mówią: ,,Masz całe życie przed sobą bla bla..."
Ale co mi po takim życiu, w którym chodzę do szkoły a po szkole siedzę z nożem w ręce, myśląc nad tym...
Tak ludzie mnie wspierają, mówią że będzie dobrze, ale tak naprawdę nie mogą sobie wyobrazić jak się czuję. Mam terapie trzy razy w tygodniu, ale one nic nie dają.

-Na pewno? Wzięłaś dzisiaj tabletki?

-Tak, spokojnie. Mógłbyś mnie zostawić samą?

-Na pewno?

-Leo....-powiedziałam. Chłopak pogłaskał mnie po ramieniu, po czym wyszedł. Mój kontakt z Leo się troszkę poprawił.
Kiedy Leo poszedł położyłam się.

Obudziłam się o 8. Poszłam do kuchni, wyciągnęłam zniennawidzone przeze mnie opakowanie antydepresantów.
Połknęłam tabletkę, po czym się ubrałam. Poszłam do sklepu. Musiałam to zrobić, już nie było odwrotu. Wzięłam żyletki, po czym wróciłam do domu. Czekałam aż ciocia wyjdzie do pracy. Kiedy poszła, poszłam do łazienki. Myślałam nad napisaniem jakiegoś listu, ale to było niepotrzebne. Usiadłam na podłodze przy brodziku. Otworzyłam paczkę żyletek. Mój oddech przyspieszył. Obejrzałam żyletkę. Wystawiłam rękę, zaczęłam ciąć tam gdzie mam żyły. Zasyczałam, bolało okropnie. Łzy zaczęły się zbierać w moich oczach. Przycisnęłam żyletkę mocniej do ręki. Zaczęła się lać krew. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. KURWA. Zaczęłam ciąć, głębiej.

-Emily!-usłyszałam głos Leo. Tylko jego tutaj brakowało.
Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Ręka piekła okropnie.

-Jezu Emily-usłyszałam krzyk Leo. Ledwo co widziałam, ale widziałam, że stał obok mnie, a słyszałam go jak z 500 metrów-Dlaczego to zrobiłaś?
Chłopak wziął ręcznik i przyłożył mi go do ręki.

-LUKAS! DZWOŃ PO KARETKĘ!-zawołał. Miałam zamknięte oczy, ale nadal wszystko słyszałam.
Leo poklepał mnie po policzku. Otworzyłam oczy, ale same mi się zamykały.

-Emily, proszę. Zostań z nami.-słyszałam, że chłopak płacze.
Próbowałam otworzyć oczy, ale moje powieki były bardzo ciężkie.

-Czemu to zrobiłaś?-spytał.
Resztkami sił złapałam chłopaka za rękę.

-Jezuu Emily-usłyszałam szlochanie mojego brata.
Ich głosy nagle zaczęły cichnąć. Nadal ich słyszałam, ale coraż ciszej, aż nic nie słyszałam.

Leo
-Emily, proszę-powiedziałem. Dziewczyna wogóle nie reagowała.

-Kurwa gdzie jest ta jebana karetka-Lukas zaczął krzyczeć-Idę przed dom.
Położyłem Emily na podłodze. Sprawedziłem czy oddycha, jeszcze oddychała. Nie wiedziałem co mam robić. Nagle zobaczyłem, że klatka piersiowa dziewczyny przestała się ruszać. Zacząłem panikować.
LEO MYŚL, PRZYPOMNIJ SOBIE KURS PIERWSZEJ POMOCY. Zacząłem reanimować. Uciskałem, robiłem tak zwane 'usta usta'. Nagle Emily zaczęła oddychać, ale nie odzyskała przytomności.

-Boże dzięki ci-szepnąłem.
Nagle usłyszałem syreny karteki, po czym zobaczyłem dwóch mężczyzn wchodzących z noszami do domu.

-Proszę się odsunąć-powiedział jeden z nich. Wstałem, po czym wyszedłem na zewnątrz.
Mężczyźni zabrali Emily do karetki.

To Ja.Twój Stalker|L.DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz