Rozdział 8. Po alkoholu mówi się wiele rzeczy

4K 174 25
                                    

Następnego dnia, około godziny 14 byłam już gotowa, więc wsiadłam do swojego auta i skierowałam się do apartamentu chłopaków, w którym została Natalia. Jechałam bardzo uważnie, bo nie miałam pojęcia czy w moim organizmie jest jeszcze alkohol, a spotkania z panami policjantami wolałam uniknąć.

Droga minęła mi bezproblemowo, nawet nie było większych korków, bo w końcu była niedziela. Raczej większość samochodów kierowała się na Warszawę, a nie z niej. Pewnie wracali z weekendu albo wybierali się na zakupy do stolicy. Jechałam z siostrą, jednak nie zamieniłyśmy nawet jednego słowa, tak jakby była na mnie zła. Pytanie tylko za co. Próbowałam sobie przypomnieć czy coś jej zrobiłam, w końcu mogłam odwalić jakąś mannanie po zażyciu narkotyków, pewnie, gdybym jej zapytała, to nie miałabym problemu z domysłami, jednak mój honor na to nie zezwalał.

Wróciłam do siebie i wzięłam się za robienie prania, cóż wszyscy zgodzili się na wyjazd, więc potrzebowałam czystych ciuchów. Zeszłam do piwnicy i wyjęłam z kartonów jakieś bikini, koszulki na krótki rękaw i inne letnie ubrania. Jednak musiałam też wejść na zalando, gdzie zamówiłam kilka innych kompletów. Modliłam się, żeby przyszły na czas.

Zakończyłam treningi ze swoją grupą treningową, ponieważ i tak po wyjeździe opuszczałam moje małe miasteczko. Zaczęłam się pakować na wakacje i do wyprowadzki. Spędziłam trochę czasu ze swoją mamą, która bardzo rozpaczała z powodu mojej przeprowadzki. Ale ja już postanowiłam, wyprowadzam się. Miałam już 26 lat i to był czas by wysunąć głowę poza moje małe i ograniczające miasto.

We wtorek przed wyjazdem, poszłam się spotkać ze znajomymi, cała ta impreza miała charakter pożegnalny, chciałam spędzić z nimi wspólne, ostatnie chwile. Dostałam przemiły prezent, była nim ramka ze zdjęciem, które było kolażem z naszych wspólnych chwili, uśmieliśmy się za wszystkie czasy, wspominając, przy jakiej okazji zostało wykonane dane zdjęcie. Miało być kompletnie bez alkoholu, ale jak zaczęli wspominać, to musieli czymś opić te łzy, smutku czy szczęścia.

Nad ranem wróciłam do mieszkania, miałam ogromnego kaca, wzięłam jakieś tabletki, dokończyłam pakować walizkę i popędziłam na pociąg, który kierował się prosto na lotnisko. Jechałam sama, Natalia już od wczoraj była w Warszawie. Pojechała dzień wcześniej, żeby spędzić czas ze swoim chłopakiem.

Wysiadłam z pociągu i sprawnie pokonałam odległość od stacji do lotniska.
Weszłam i od razu zobaczyłam ekipę, Maciuś zaczął do mnie machać. Dlatego wzięłam swoją walizkę i popędziłam do niego. Z uśmiechem przytuliłam się do mężczyzny, czując na sobie baczne spojrzenie Kuby, jednak nie chciałam się nim przejmować. Jechałam na wakacje, chciałam odpocząć, a nie wiecznie kłócić się z Grabowskim.

W momencie, gdy został mi tylko bagaż podręczny, usiadłam na nim i zaczęłam rozmyślać, o tym, jak będzie wyglądał lot. Zawsze dopiero w tamtym momencie, zdawałam sobie sprawę, że ja faktycznie wylatuję. Nie leciałam pierwszy raz, ale od dziecka przerażały mnie te wielkie maszyny, które miały mnie porwać w chmury. Z rozmyśleń wyrwał mnie Maciek, który kucał przede mną i klaskał przed twarzą.

- Ee Pani Alicjo, budzimy się! - wyrwał mnie z letargu, przetarłam drygającą dłonią twarz i zmarszczyłam brwi, spoglądając na niego z westchnieniem.

- Nie śpię, nie śpię. Po prostu mam stracha przy tyłku.- przyznałam się do swojego lęku, który był dla mnie wstydliwym tematem, ale przecież nie mogłam owijać w bawełnę i udawać, że wszystko jest super.

- No nie żartuj. - Zaśmiał się Adam, tylko popatrzyłam na niego nieco speszona, nie lubiłam, jak ktoś to wyśmiewał. - Jakby to powiedzieć, jesteście siebie warci. - Rzucił i spojrzał na Kubę, który siedział na krzesłach z głową w dłoniach. Nie bardzo zrozumiałam jego przekaz, ale doszłam już do wniosku, że czasem trudno jest pojąć DJ'a.

- Są sobie pisani. - Zaśmiał się Krzysiek, zachwycony wypowiedzią Mojskiego.

- Wypraszam sobie. - Obok mnie od razu pojawił się Maciek, otaczając, mnie ramieniem.

- Tak, tak Maciuś, natury nie oszukasz. - Krzysztof wzruszył ramionami i odszedł w kierunku swojego przyjaciela. Ja już nawet nie miałam siły i ochoty komentowania zaistniałej sytuacji.

Reszta czekania minęła mi trochę pogodniej, porozmawiałam ze wszystkimi, o dziwo Kuba również włączył się do rozmowy. Opowiedziałam im, jak wyglądało moje pożegnanie na siłowni, kiedy dostałam malutki tort pożegnalny. Wspomniałam też o wczorajszej imprezie pożegnalnej ze znajomymi ze studiów. Dowiedziałam się też o planach mojej siostry na wyprowadzkę do stolicy. Wszystko wskazywało na to, że obie przeprowadzamy się do tego samego miasta, tyle że ona dla miłości swojego życia, a ja dla lepszej pracy.

Weszliśmy na pokład. Na moje nieszczęście siedziałam przy nim... Przy tym, który wzbudza irytacje w moim organizmie, który lata temu mi się podobał i w sumie nadal żywię do niego jakieś tam uczucie, ale nie miałam co się oszukiwać, to wszystko było bujną wyobraźnią, która czasem galopowała nieco za daleko, całe szczęście zawsze wracała na miejsce.

Obok Kuby siedział Maciek z Wojtkiem, a moja siostra z Krzyśkiem i Adamem w ogóle w innej części samolotu. Chciałam nawet się zamienić z Wojtkiem, aby być przy Maćku, ale stwierdziłam, że nie ma co robić scen i posłusznie usiadłam obok Kuby. Wyjął z kieszeni pudełko lekarstw. Doczytałam się, że to xanax. Spoglądałam na niego przestraszona, nie dlatego, że to bierze a dlatego, że byłam już na pokładzie. Chłopak położył mi tabletki na kolanie i rzucił oschle.

- To nie są narkotyki. - stwierdził sucho.

- Zdaję sobie sprawę, nie jestem tak mało inteligentna, jak myślisz. - prychnęłam pod nosem i położyłam pudełko na podstawce od fotela, coby miało spaść.

- Nie uważam Cię za głupią. - odparł.

- To za kogo mnie uważasz? Bo chyba jeszcze nie miałam okazji się dowiedzieć. - podchwyciłam, drążąc rozpoczęty przez niego temat. Interesowało mnie jego zdanie.

- Sam nie wiem, na pewno za mądrą i dojrzałą kobietę po przejściach. Urodą też nie grzeszysz, więc piękną również. - przyznał szczerze, co widziałam po jego zielonych oczach, które w tym momencie były skierowane w moją stronę, biła z nich szczerość.

- Nie tego się spodziewałam... - przyznałam, nieco speszona tymi słowami, komplementy nie płynęły za często w moją stronę.

- Zdałem sobie z tego sprawę... A Ty? Za kogo mnie uważasz? - zapytał, unosząc lewą, kruczoczarną brew ku górze.

- Szczerze?

- Ja mówiłem szczerze.

- Za człowieka utalentowanego, z masą pomysłów na siebie, kogoś, kto jest trochę za porywczy, może nie bardzo szarmancki, a egoistyczny, ale przystojny. - Uśmiechnęłam się mimowolnie. - Bardzo skryty w sobie, dający mało komu dostęp do swojego serca. - dopowiedziałam po chwilowym zastanowieniu. - Ciężko pojąć Cię, ale mimo wszystko chciałabym poznać tę subtelną cząstkę Ciebie, którą tak bardzo ukrywasz.

- Tylko, niektórzy mają tam dostęp. - powiedział ciszej, widać było, że to ciężki dla niego temat, bo od razu zaczął czegoś szukać w swoim plecaku, unikając kontaktu wzrokowego.

- Wyjątkowi? - drążyłam.

- Z pewnością, ale ja Twojej cząsteczki nie mogę poznać.

- Do mojej cząsteczki jeszcze nikt nie uzyskał dostępu. - odparłam ciszej, zagryzłam swój policzek od wewnątrz i spojrzałam przez okno, byleby nie patrzeć na niego.

- Fajnie byłoby być tym pierwszym. - Wyszeptał cicho, ale słyszalnie. Spojrzałam w jego stronę, ale już miał zamknięte oczy, więc uznałam, że nie chce już rozmawiać.

Pierwsza nasza taka szczera rozmowa minęła naprawdę przyjaźnie, bez spięć. Bardzo mnie zadziwił tym, co powiedział, Fajnie byłoby być tym pierwszym, to brzmiało jak chęć zburzenia muru między nami, nadzieja na budowę jakiejś normalnej znajomości, ale to tylko wybujałe moje wyobrażenia.
Włożyłam swoje słuchawki do uszu i oddałam się muzyce, przy której chwilę później zasnęłam.

Obudziłam się parę minut przed lądowaniem. Sama byłam zdziwiona, że tak długi lot w całości przespałam. Ku swojemu zdziwieniu, głowę miałam na oparciu fotela Kuby, a ten swoją na moich kolanach. Ręką delikatnie ściskał moje udo, co było tak urocze i przyjemne, że nie miałam serca, by go budzić. Odruchowo zaczęłam miziać jego włosy, widziałam, że uśmiecha się przez sen. To dziwne, wszystko wydawało mi się dziwne, ale po wszystkich kłótniach, wyzwiskach i niemiłych słowach, nadal coś do niego czułam, a moje serce biło trochę szybciej. Kiedy już wylądowaliśmy, delikatnie zaczęłam głaskać go po policzku, aby się obudził, ale nie przestraszył.

- Kuba, jesteśmy. - Powiedziałam nieco ciszej. Chłopak się przebudził, nie widziałam z jaką miną, ale po prostu wyprostował swoją postawę. Kiwnął w moją stronę głową, zabrał swoje rzeczy i wstał z krzesła, gdy jego sąsiad również to zrobił.

Wyszliśmy z samolotu, od razu poszłam do Maćka i szłam wtulona w jego ramię. Dostaliśmy siedmioosobowy samochód, jako że pan zarozumialec był pod wpływem xanaxu, to nie mógł prowadzić. Za kierownicą usiadł Wojtek, obok niego Adam, a reszta z tyłu. Siedziałam wtulona w starszego Grabowskiego, a młodszy patrzył na nas z zażenowaniem, po prostu było mi zimno.

- Jest problem. - Rzucił Maciek, podchodząc do nas z pękami kluczy do pokoi.

- Jaki? - Zapytałam zbulwersowana, byłam wymęczona po podróży i chciałam się położyć jak najszybciej.

- Mamy trzy pokoje, jeden trzyosobowy, a dwa dwuosobowe.

- Naprawdę problem, ja mogę wziąć z kimś trzyosobowy, a wy bierzcie dwójki. - Wyjęczałam.

- W takim razie Krzychu z Natalią, ja z Wojtkiem, a Kuba z wami. - Rozdzielił Adaś, nie dając nikomu dojść do głosu.

- No i super. Idziemy. - Podsumowała uśmiechnięta Natalia, a ja modliłam się, żeby nie miała obok mnie pokoju. Już wiedziałam, co ona będzie po nocach ze swoim chłopem robiła.

Wzięłam kartę i pokierowałam się do windy. Na sobie czułam wzrok innych, którzy jak się domyślam, byli zdziwieni. Było mi wszystko jedno z kim będę w pokoju, nie miałam ochoty się wykłócać. Nawet dwóch, cholernie przystojnych, braci mogło spać obok mnie, ja marzyłam tylko o łóżku i ciepłej kołdrze.

Spokojnie otworzyłam pokój i weszłam do środka. Było jasno, białe ściany i meble w tym samym kolorze dodawały mu prostoty i szyku, chociaż przypominał nieco psychiatryk. Na środku stało duże dwuosobowe łóżko, a obok pojedyncze. Obok łóżek było ogromne okno z wyjściem na balkon, na wprost biurko, a nad nim telewizor.

Położyłam swoją walizkę przy pojedynczym łóżku i rzuciłam się na nie. Dopiero po chwili usłyszałam głosy na korytarzu, a później w pokoju zjawili się bracia Grabowscy. Naprawdę było mi obojętne, że to z nimi będę w pokoju, przyjechałam tutaj na wakacje, a nie na jakieś schadzki hotelowe, co oznaczało, że czasu w hotelu nie spędzę dużo.

- O nie, nie, młoda. Nie mam zamiaru spać z tym kimś. - Maciek wskazał palcem na Kubę, otworzyłam leniwie jedną powiekę i od razu ją zamknęłam.

- Za wiele lat miałem z Tobą jeden pokój. - Za nim pojawił się Kuba, usiadłam i bez słowa obserwowałam ich zakłopotanie. I jak ja miałam im pomóc?

Sama nie miałam zamiaru spać z Maćkiem, bo wiem, że chrapie jak świnia. Wolałam sama mieć pojedyncze łóżko, a im zostawić podwójne, w końcu faceci, więc może się nie zgwałcą, ale jak zwykle...

- Alicja, nie każ mi spać na podłodze. - Maciuś usiadł na ich łóżku i patrzył na mnie błagająco.

- Ale śpię z Kubą, nie mam zamiaru słuchać, jak chrapiesz. - Odpowiedziałam po chwili i od razu zamknęłam się w łazience.

Panowie pewnie byli zdziwieni moją reakcją, ale nie obchodziło mnie to, albo takie rozwiązanie, albo śpią razem. Wzięłam szybki prysznic, w koszulce, która nie zakrywała nawet tyłka i koronkowych majtkach wróciłam do pokoju.

- Jesteś tego pewna? - Dopytał Maciek, kiedy położyłam się na dwuosobowym łóżku i nakryłam kołdrą.

- A dlaczego nie? On mnie chyba nie zgwałci, a Ty po alkoholu jesteś do wszystkiego zdolny. - prychnęłam pod nosem, ustawiając budzik w telefonie.

- Ala! - Krzyknął z wyrzutem w głosie, na co wybuchłam śmiechem.

- No dobra, dobra. Cicho, idź spać. - Uśmiechnęłam się i odkręciłam plecami do przyjaciela.

Po chwili słyszałam, jak chłopacy wymienili się łazienką, a materac obok mnie ugiął się od ciężaru. Kuba położył się, odebrał mi, kawałek pościeli i przysunął się blisko, ponieważ mieliśmy tylko jedną kołdrę. Już wiedziałam, że jutro będę musiała prosić recepcję o jeszcze jeden kawałek kołdry. Ten jego herbaciany, męski i pociągający zapach pieścił moje nozdrza.

- Dlaczego to zrobiłaś? - Wyszeptał cicho, kiedy zauważył, że jeszcze nie śpię.

- A źle zrobiłam? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, może niegrzecznie, ale chciałam znać odpowiedź.

- Gdybyś źle zrobiła, to ja nie leżałbym tutaj. Sprzeciwiłbym się.

- No właśnie. Sama nie wiem czemu, ale nie chcę spać z Maćkiem, on strasznie chrapie. A Ty...

- A ja? - wtrącił się w moją wypowiedź.

- Nic.

- Mów. - ponaglił mnie. Zaczęłam i nie skończyłam. Osobiście nienawidziłam tego, ale w tym wypadku nie miałam zamiaru kontynuować.

- Nie.

- Powiedz, proszę. - Zerknął na moją twarz, która była oświetlana przez światło księżyca.

- Ty jesteś taki cieplutki. - Uśmiechnęłam się mimowolnie. Chłopak głośno westchnął.

- Zabawna jesteś, ostatnio po imprezie było co innego. - oznajmił, a mnie ukuło serce. Czyli po tym pamiętnym melanżu to jego skrzywdziłam?

- Po alkoholu mówi się wiele rzeczy. - próbowałam się wybronić.

- Zazwyczaj prawdę.

- Zazwyczaj tak, w takim razie wiem, że to Tobie sprawiłam przykrość. Przepraszam. - Wyszeptałam i odwróciłam wzrok, bo zrobiło mi się głupio.

- Co było, to było. Idź spać, jest już późno, a jutro czeka nas dzień pełen wrażeń. Dobranoc.




BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz