|5| Rozdział 107. Tylko Ciebie chcę

1.3K 102 59
                                    


- Daj mi święty, anielski spokój. Nigdzie nie jadę, nie mam na to czasu. - burknęła Alicja, wchodząc do mieszkania. Nie miała zamiaru jechać do Ciechanowa, mimo że wspominała o tym, ale miała na myśli weekendowy odpoczynek. 

- Alicja nie denerwuj mnie! - Kuba wyraźnie nie odpuszczał, aż Elżbieta musiała zamknąć drzwi od pokoju małego Maćka, ponieważ ich krzyki słychać było na całym mieszkaniu. - Posłuchaj mnie. - warknął, pociągając ją za ramię, że odwróciła się w jego stronę z bojową miną. - Jesteś odpowiedzialna za te dziecko, za samą siebie i syna. Powiedz mi czy praca jest więcej warta niż zdrowie naszego malucha? Bo naprawdę nie rozumiem. Chcesz go stracić? - wpatrywał się w twarz żony, która po jego słowach znacznie się rozluźniła, a nawet zrobiło się jej głupio. 

- Jak możesz tak mówić, dobrze wiesz, że zrobiłabym wszystko dla tego dzieciątka. - burknęła z grymasem na twarzy. 

- Ale ja tylko weryfikuję Twoje zachowanie. Nie chcesz jechać na kilka dni do Ciechanowa, gdzie znacznie odpoczniesz, będziesz mogła pozostawić Maćka mojej mamie, jechać do hotelu swojej mamy, spędzić czas sama; wolisz zostać w pracy i harować jak wół, mimo że możesz oddać tą pracę na kilka dni w inne ramiona. - tłumaczył jej spokojnie, trzymając dłonie na jej szczęce, próbując utrzymać kontakt wzrokowy. 

- Dobrze pojadę tam. - westchnęła w końcu, nie miała już siły ani ochoty na spięcia z mężem, wolała przystać na tą propozycję, która i tak nie była szczytem jej marzeń. - Ale swoim samochodem. - zaznaczyła po chwili. 

- Tak, tak. - postukał się palcem w czoło. - Znam Cię, wiem, że spierdolisz stamtąd szybciej niż pojedziesz. Zawiozę was i odbiorę. - uśmiechnął się, wychodząc z sypialni. Chciała jeszcze protestować, ale nim się ogarnęła, to usłyszała tylko trzaskanie drzwi. 

Westchnęła głośno i z niemocą opadła na materac. Nie bardzo chciała tam jechać, o wiele bardziej widziała wizje siebie pracującej w biurze, rozmyślającej nad promocją płyty jednego z artystów wytwórni. Jednak argumenty Kuby były chyba trochę za mocne i źle podziałały na jej psychikę. Nie chciała nigdy zamęczyć swojego dziecka, ale miał rację, swoim zachowaniem powoli do tego doprowadzała. 

Razem z pomocą teściowej spakowała ich na tygodniowy wyjazd do Ciechanowa. Wiedziała, że Elżbieta pozwoli jej na totalny restart, pomoże w opiece nad Maćkiem i nie będzie kazała nawet gotować obiadów, mówiąc, że musi odpoczywać. Żyć nie umierać, każdy chciałby mieć taką służącą. Żona Grabowskiego była inna. 

Jakieś 40 minut później Kuba pojawił się z powrotem w mieszkaniu, wpakował psa do transportera, wózek i wszystkie torby, które wystawiła mu żona, przeniósł do bagażnika i po jakichś 20 minutach już zapakowali się do jego mercedesa, mknąć w kierunku Ciechanowa. 
Elżbieta z wnukiem i psem obstawiała tyły, a małżeństwo Grabowskich w milczeniu zajmowało przednie siedzenia. 

- Będziesz się teraz na mnie boczyła, że chcę dla Ciebie dobrze, ta? - mężczyzna posłał spojrzenie Alicji, która wzruszyła ramionami i wróciła do obserwowania bocznej szyby auta. - Alicja przedszkole to było 25 lat temu. 

- Po prostu nie lubię jak ktoś mi coś nakazuje. - wyjaśniła, mrucząc sobie pod nosem. 

- Odzwyczaiłaś się od tego, że ktoś się o Ciebie martwi, tak? 

- Tak jakby, dobra kieruj i nie irytuj mnie. - westchnęła, wkładając słuchawkę do uszu i całkowicie odpłynęła. 

Grała mu na nerwach, chciał dobrze dla ich rodziny, a ona nie umiała tego pojąć. Jednak postanowił się nie poddawać, a udowodnić, że może być dobrze na jego warunkach. Oczywiście miał podejrzenia, że żona się zniechęci do niego, ale obiecał sobie, że nie spocznie, gdy nie podejmie wszystkich działań. To ten terapeuta go tak zmotywował, a może po prostu miał dość odwiedzania starego dziada, który wyraźnie z niego kpił za każdym razem. 

- Jesteśmy! - krzyknął rozradowany, wybudzając ze snu swojego syna, który wystraszony uniósł głowę i rozejrzał dookoła, po chwili zaczął płakać. 

- Cichutko kochanie. - babcia zaczęła go uspokajać, głaszcząc po nóżkach, posyłając mordercze spojrzenie synowi. - Twój tatuś ma głupie pomysły. 

- Cholernie głupie. - burknęła Ala, wysiadając z auta. Złapała od razu transporter z psem i wypuściła go na podwórko. 

Malutka, bialutka kuleczka od razu zaczęła obwąchiwać dobrze jej znany teren. 
Maciek uspokoił się, ale od razu pomaszerował w ramiona swojej mamy, wtulił się w jej szyję, a gdy Kuba podszedł do niego by coś powiedzieć, to zamknął oczy, udając, że śpi. 

- Śpisz maluchu? - szepnęła mama na jego ucho, ale ten nie bardzo przejmował się jej pytaniem, przycinając sobie komara. - Drugi Grabowski, w zasadzie trzeci. - westchnęła i weszła do domu. Od razu przywitał ją Janusz, ale tylko przyłożyła palec do ust i weszła po schodach. 

W pokoju Kuby stało łóżeczko turystyczne syna, więc zdjęła mu buty i czapkę, wkładając do środka. Malec zaczął się kręcić, ale przykryła go pieluchą tetrową, dała smoczek i ucałowała w skroń, znacznie go uspokoiła, więc przekręcił się na bok i poszedł dalej w kimę. 

- Gdzie te torby?? - w pokoju pojawił się Kuba z walizkami. 

- Zostajesz też tutaj? - zapytała, przysiadając na łóżku. 

- Tylko dziś, może przyjadę w tygodniu. 

- To tutaj. Rozpalimy dziś grilla? Mam ochotę na kiełbaskę. - uśmiechnęła się do chłopaka, doskonale wiedział, że ten uśmiech miał być swego rodzaju przekupstwem. 

- Mhm, dobrze kombinujesz. - pokiwał głową i przysiadł na swoim łóżku. - Co jeszcze proponujesz oprócz tego czarującego uśmiechu? - posłał mu cwane spojrzenie. 

- Mogę jechać na zakupy. - zaproponowała, wyciągając rękę po kluczyki i dokumenty. 

- Kooooontynuj. - oparł się z tyłu na łokciach, spoglądając na dziewczynę, która wywróciła oczami. 

- Zadzwonię do Maćka, on na pewno przyjedzie i zrobi mi grilla. - westchnęła, rzucając się po drugiej stronie łóżka. 

- Oj on z pewnością, po sytuacji z Maćkiem, wie, że ciężarnym się nie odmawia. - roześmiał się głośniej, więc włożyła mu palec do ust, przecież obok był ich syn. Niestety ugryzł ją w paluszek. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz