|6| Rozdział 179A. Przepraszam

1K 87 27
                                    


Dzieciństwo swoim dzieciom chciałam zapewnić jak najlepsze, zawsze. Sama dużo wycierpiałam w swoich czasach za dzieciaka, więc odczuwałam potrzebę zapewnienia jak najlepszych chwil dla moich maluchów. Przede wszystkim chciałam, żeby miały ojca, tego którego mi brakowało, jak i mojemu mężowi. I poniekąd się udawało, ale tylko poniekąd. Bo w życiu tak bywa, że nie zawsze i nie wszystko, idzie po naszej myśli. Nie szło po mojej myśli, gdy musiałam odejść od Kuby dla dobra swojego zdrowia psychicznego, nie szło też, gdy mąż zataił przede mną informację o swoim guzie. Wtedy przeżywaliśmy koszmarne chwile, a dzieci były już z nami. Do momentu, w którym ich nie miałam, nie byłam świadoma, że one wszystko rozumieją i wiedzą kiedy jest źle, przeżywając to dwa razy bardziej. Tak było, gdy wyprowadziłam się z Maćkiem z mieszkania, a później, gdy Kuba usiadł na wózku. 

Maciek nie był już kilkumiesięcznym chłopcem, a naprawdę rozumnym chłopakiem, w obu tych sytuacjach, i to na nim odbijał się brak ojca najbardziej. Bo wiedział, że coś jest na rzeczy, ale nie umiał tego pojąć na swój dziecięcy rozum, a ja też nie wiedziałam jak powinnam to wytłumaczyć. Psycholożka za dychę. Czy w ogóle powinnam tłumaczyć? Ale nigdy nie okłamałam, za każdym razem przyznając prawdę, może czasem trochę ułatwioną, nieco uproszczoną. 

Dlatego, gdy Kuba do nas wrócił i pojawiła się szansa na tylko dobre chwile, chciałam z niej skorzystać. Czułam wewnętrzną potrzebę, odpłacenia dzieciom, tych momentów, w których ojca nie było, a one nie spędziły z nim czasu. Dlatego postanowiliśmy zrobić coś, na co nie zdecydowalibyśmy się, gdybyśmy byli o zdrowych zmysłach. Ale nie od dziś wiadomo, że wyzwań zawsze się podejmowaliśmy, a nasz plan był jednym, wielkim wyzwaniem. Jednak przed tym, musiałam załatwić jeszcze jedną sprawę. 

- Możemy pogadać? - zapytałam spokojnie, dosiadając się na kanapie do Kuby. Był środek stycznia, kilka dni przed wielkim dla nas dniem. Mąż siedział w salonie, pracując na laptopie, a ja właśnie zeszłam z góry, bo usypiałam nasze dwa serduszka. Grabowski spojrzał na mnie niepewnie, potwierdzając wysłanie maila do firmy. 

- Boję się, gdy tak mówisz. - przyznał szczerze i skinął głową, zamykając laptop, który odstawił na stolik przed nami, usiadł bokiem i zmarszczył brwi, spoglądając na mnie wyczekująco.

- Pamiętasz jeden z poranków, podczas którego nie wytrzymaliśmy i emocje wzięły górę? - zapytałam. Byłam nieco zmieszana, wystraszona i po prostu wahałam się, czy oby na pewno powinnam o tym mówić w takim momencie. 

- Tak, chociaż nie wiem czy chciałbym go pamiętać. - westchnął, poprawiając swoje włosy i dał mi do zrozumienia, że mam kontynuować. 

- Wtedy poszłam na imprezę, do klubu, w którym spotkałam Koziarę. - powiedziałam szybko, wiedząc, że po wymówieniu nazwiska fotografa, nie będzie odwrotu, bo ono zawsze działało na Kubę, niczym płachta na byka. - Był świeżo po rozstaniu, ja byłam w rozterce i kierowały nami emocje, zmieszane z alkoholem. - tłumaczyłam się, żwawo gestykulując. Rozglądałam się po wszystkim, po wszystkim oprócz Kuby, bo wiedziałam, że pod jego spojrzeniem po prostu pęknę i się rozkleję, a tego nie chciałam. - Była taka chwila, w której mieliśmy się pocałować, po prostu działało na nas pożądanie i ta chęć bliskości, której żadne z nas nie miało. 

- Zrobiłaś to? - zapytał, ale całkowicie spokojnie, zupełnie jakbyśmy rozmawiali o zupie na jutrzejszy obiad. Miałam wrażenie, że to nie jest mój mąż, to nie Kuba, który w innej sytuacji już biegałby po całym piętrze domu, uderzając pięściami w ściany. 

- Odsunął się, zapłacił i wyszedł. Nie doszło do niczego. - przyznałam wreszcie, spoglądając w te zielone oczy. Próbowałam doszukać się w nich czegokolwiek, ale niczego poza zmęczeniem nie widziałam. - Spotkałam się z nim dopiero, gdy wyleciałeś do Szwecji. Powiedział, że za bardzo Cię kocha, traktuje jak brata i zna od piaskownicy, nie mógłby tego zrobić. - dodałam jeszcze. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz