Rozdział 1. Wystarczy ciche dziękuję

8.4K 246 62
                                    





26 marca, piątek rano. Na samą myśl o wstaniu z łóżka robiło mi się niedobrze. Miałam wielką ochotę na zakopanie się w pościeli i niewystawianie poza nią nosa. Niestety, musiałam. Wzywała mnie moja praca, która czekała nie będzie. Plusem sytuacji był fakt, że nie miałam konieczności stawiania się na uczelni. Profesor od miesiąca był na zwolnieniu, z czego korzystałam.

Wygramoliłam się z łóżka i wciągnęłam na swoje stopy kapcie, podchodząc do okna. Podciągnęłam do góry rolety, rozkoszując się widokiem wczesnej wiosny. Koniec marca zawsze był taki śliczny, wszystko budziło się do życia, kwiatki zaczynały kwitnąć, a ostatnie zaspy znikały z poboczy. Robiło się coraz cieplej, co sprawiało, że te wczesne poranki dawały nieco więcej radości. Uwielbiałam wiosnę, wtedy miałam wiele energii i czułam się zdecydowanie lepiej, a jako alergiczka z obniżoną odpornością, większość zimy spędzałam pod kołdrą, z kubkiem herbaty.

Mieszkałam sama, co wbrew pozorom mi nie wadziło. Lubiłam tę swoją samotność, niezależność i swobodę. Mogłam robić, co chciałam, spać i sprzątać, kiedy mi odpowiadało. Nie było problemów z rozrzuconymi ciuchami, chociaż to nie w moim przypadku. Nieporządek mnie denerwował i dopóki nie było czystości w mieszkaniu, ja nie potrafiłam zasnąć.
Mieszkanie, w którym przebywałam od kilku lat, należało do mojej babci. Co prawda, kobieta nie żyła już od długiego czasu, ale ja wciąż miałam boazerię na ścianach i jej obrazy. Nie miałam serca, by się tego pozbywać.

Babcia była bardzo uzdolnioną kobietą. Zawsze angażowała się w niezliczone akcje i nie spoczęła, dopóki wszystkiego nie dopięła na ostatni guzik. Jej dzieła były bardzo impresywne, pełne abstrakcji i niezrozumiałe. Nie znam historii każdego z nich, większość była „prywatna" i tylko ona, a wcześniej jej mąż, mieli pojęcie, co przedstawiały i z jakiego okresu jej życia się wywodziły. Mnie to bardzo interesowało, ale rozumiałam, że były swego rodzaju pamiętnikiem, którego założenia zdradzać nie chciała.

Przeszłam do kuchni, w której wypiłam szklankę wody z cytryną. Przeczytałam gdzieś w gazecie, że kiedy zaraz po przebudzeniu wypijemy szklankę wody, to nasza cera będzie lepiej wyglądała. Sama nie mogę uwierzyć, że ufam jakimś kolorowym czasopismom, ale tamten artykuł wyglądał bardzo obiecująco.

Przeszłam do łazienki, krzywiąc się na swój widok. Zdecydowanie nie stałam po urodę, gdy ją rozdawali. Krótsza kolejka prowadziła do naiwności i wzrostu, więc to w niej się ustawiłam i los uraczył mnie 170 cm. Niekiedy mi wadził, byłam najwyższa w gronie i źle się czułam przy dziewczynach, sięgających mi do ramienia. Czułam się mniej kobieco, ale musiałam poprzestawiać wszystko w swojej głowie i uświadomić sobie, że kilka dodatkowych centymetrów, nie sprawi, że będę inaczej postrzegana przez mężczyzn. W końcu nogi miałam długie.

- Kąpię się. - burknęłam pod nosem, wyraźnie niezadowolona. Stałam pod kaskadą ciepłej wody, a do drzwi mojego mieszkania ktoś usilnie się dobijał. Byłam przekonana, że to listonosz i już nawet przywykłam do myśli awiza w skrzynce, ale osoba za drzwiami stała się cholernie natarczywa, do tego stopnia, że musiałam iść otworzyć, bo nie dałaby mi spokoju.

- No nareszcie, już myślałam, że nie się nie doczekam. Mam sprawę. - bez żadnego cześć, dzień dobry, pocałuj mnie w tyłek, moja siostra wpakowała się do mojego mieszkania, odchylając drzwi, by mogła przejść i po prostu weszła do środka, przechodząc od razu do kuchni.

- Co chcesz? - zapytałam z westchnieniem, wchodząc za nią do pomieszczenia. Poprawiłam ręcznik, który praktycznie zjeżdżał mi z ciała i spojrzałam na nią z wielkim wyrzutem.

- Królewna czyścioszka. - prychnęła, odrzucając do tyłu swoje brązowe włosy. - Idź, dokończ to, co robiłaś, a ja zrobię Ci białko. - uśmiechnęła się do mnie i podeszła do blatu kuchennego, rozglądając się za shakerem.

- Chociaż tyle pożytku z Ciebie. - klepnęłam ją w pośladek z uśmiechem i w dwóch krokach zawinęłam się do łazienki, domyślając się, że te zawistne dziecię będzie chciało mi oddać.

Dokończyłam swój prysznic, nawilżyłam ciało i przeczesałam włosy. Wychodząc z łazienki, zerknęłam do kuchni, w której Natalka już siedziała z gotowym dla mnie posiłkiem. Machnęłam jej ręką na znak, żeby zaczekała i uciekłam do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam legginsy na siłownię, wciągnęłam na siebie sportowy stanik i założyłam bluzę. Gotowa wróciłam do kuchni, zajmując miejsce przed dziewczyną.

- Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki?- zapytałam, biorąc łyk białka. Skrzywiłam się, podciągając nogę pod tyłek i zerknęłam na twarz siostry, oczekując odpowiedzi. Wpatrując się w te brązowe oczy, pełne szczęścia i radości, domyśliłam się, że przyszła z biznesem.

- No ja Ci wcześniej nie mówiłam... - Dziewczyna zagryzła wargę i wzrokiem błądziła po kuchni. Jak zwykle, zacznę, ale nie dokończę.

- Do rzeczy młoda, nie mam czasu.- zerknęłam na zegar naścienny, zastanawiając się, ile chwil mogę jeszcze poświecić. - Pierwsza klientka za 40 minut będzie na siłowni. - dodałam, biorąc kolejny haust białka i gestem dłoni zachęciłam ją do kontynuowania.

- No nie mówiłam Ci, ale znowu złapałam kontakt z Kondrackim. - Uśmiechnęła się, a w jej oczach, na samo wspomnienie o chłopaku, pojawiły się iskierki. Radowała się tym, szkoda, że ja nieco mniej.

- Świetnie, cieszę się. Czy to jest aż tak ważne, że musiałaś przychodzić do mnie z samego rana i wyrywać mnie spod prysznica? - uniosłam zrezygnowana brew i pokręciłam głową. Nie chciałam dać jej do zrozumienia, że odnowiony kontakt z Krzyśkiem, wcale mnie nie pociesza, ale nie mogłam też oszukiwać.

- No teoretycznie nie, ale w praktyce tak. Dziś jest koncert w Ciechu, otwiera on trasę koncertową Kuby, tej nowej płyty, co Ci mówiłam. - patrzyła na mnie z nadzieją w oczach, jakby oczekiwała czegoś, a ja kompletnie nie miałam pojęcia, co mogę mieć wspólnego z Grabowskim i jego koncertem. - Może pójdziesz ze mną? Wiesz, tak samej to głupio, a z Tobą zawsze raźniej. Maciek będzie. - roześmiałam się, słysząc, do jakich pretekstów jest w stanie się odnieść, bylebym poszła. Wiedziała, że lubię się z Maćkiem, szkoda, że wcale mnie nie interesuje ta nowa płyta jego brata. - Bądź dobrą siostrą, ja zawsze robię coś dla Ciebie. Dwa miesiące temu, poszłam na imprezę w klubie, co miał być na niej ten Kacperek. - Uśmiechnęła się lekko, a ja tylko pokręciłam głową. Faktycznie, jakiś czas temu poszła ze mną na imprezę jako przyzwoitka, bo ja chciałam złapać kontakt z tamtym chłopakiem, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie przyszedł z dziewczyną. A nauczona doświadczeniem, nie pcham się między wódkę a zakąskę.

- Głupich pretekstów używasz. - wywróciłam oczami i wzięłam kolejny łyk białka. Nie miałam ochoty iść na koncert, mimo że chciałam jakiejś imprezy na ten weekend, to jednak perspektywa koncertu mojego wroga, nie była spełnieniem marzeń.

- Później będzie afterek. - Dodała, posyłając mi uśmiech. Zagryzłam wargę, myśląc nad propozycją, która stawała się coraz bardziej kusząca. Podobała mi się wizja imprezy po wszystkim, dla afteru mogłam przemilczeć i jakoś wytrwać te dwie godziny koncertu.

- Dobra pójdę, pójdę. - Uśmiechnęłam się, decydując wreszcie. Siostra z impetem wstała z miejsca i zamknęła mnie w wielkim uścisku, cmokając w czubek głowy. Czyli było to dla niej ważne. - Koniec tych miłości. - Odsunęłam ją od siebie i wzięłam głęboki oddech. Spojrzałam na jej wielki uśmiech, kręcąc przy tym głową.

- Uwielbiam Cię. - wykrzyczała zadowolona, prawie skakała do nieba, jednak niewiele trzeba by ją uszczęśliwić. I pomyśleć, że to dziecię jest dwa lata młodsze ode mnie.

- O której ta imprezka? - dopytałam, kończąc swoją przed treningówkę.

- O 19.00 się zaczyna, a masz tu... - zajrzała ze swojej torebki i wyjęła z niej jedną karteczkę. - Tak o 19.00. - upewniła się, zerkając na kartkę. - Bilet, proszę. - uśmiechnęła się jeszcze do mnie i odłożyła go na stół. - Ja uciekam, idę do fryzjera, na podcięcie włosów. W końcu nie pokażę się Krzychowi w rozdwojonych końcówkach. - puściła mi oczko, a zanim zdążyłam się obejrzeć i skomentować, ona wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami, jakby w oborze była.

Zrezygnowana pokręciłam głową i zaczęłam czytać informacje z biletu. Jak się okazało, nowa płyta to „Egzotyka", cokolwiek to oznacza. Pamiętam, że Pani Ela-mama Que, mówiła mi o podróżach Kuby i przygotowywaniu premiery płyty. Zapowiadało się ciekawie-pomyślałam i wróciłam do łazienki, gdzie zaczęłam suszyć włosy.

Pół godziny później byłam już na siłowni, szybko zdjęłam z siebie wierzchnie ubrania i weszłam na bieżnię, aby chociaż trochę się rozgrzać. Nie miałam wiele czasu, bo klientka dziś o dziwo była punktualnie i zaczęłyśmy trening.

Oczywiście, w międzyczasie myślałam o tym całym koncercie. Cieszyłam się, że będę miała szansę spotkać się z Maćkiem, całkiem niedawno rozmawiałam z nim przez telefon, a gdzieś na początku stycznia nawet się widzieliśmy. Miałam z nim dobry kontakt, zawsze lubiłam wyskoczyć z nim na jakieś piwo. Był bardzo rozgarniętym facetem i nigdy nie brakowało nam tematów do rozmów, więc chętnie się z nim spotykałam.

Na spotkanie z Krzyśkiem też się cieszyłam, mimo wszystko. W końcu po tylu latach będę mogła sobie z nim pogadać. Chociaż zdawałam sobie sprawę, że po takim czasie, to spotkanie będzie bardzo sztywne, nie przejmowałam się tym. Wierzyłam, że uda się wykrzesać jakiś temat i rozmowa sama się potoczy.

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz