|6| Rozdział 154. Nie chcę mieć trzeciego dziecka

953 84 15
                                    



- Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Alicja nie jestem w stanie czytać Ci z myśli! - krzyknął za mną Kuba, gdy zdenerwowana wybiegłam z bloku Karola, chcąc jak najszybciej dostać się do auta. 

- Nie wiesz o co mi chodzi? Jak możesz nie wiedzieć! - warknęłam zdenerwowana, podchodząc do lewej strony auta. 

- Ja prowadzę. - upomniał mnie, stając przede mną. 

- A, no tak. - przypomniałam sobie i obeszłam samochód, siadając na miejscu pasażera.

- To dlaczego tak wybiegłaś, uświadomisz mi? - poprosił spokojniej, patrząc na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem.

- Ty nic nie rozumiesz. - westchnęłam zrezygnowana, ciągnąc się za włosy. 

- Dlatego chciałbym, żebyś mi wytłumaczyła. Chyba nie zrobiłem niczego złego. 

- Wczoraj uprawialiśmy seks. - odpowiedziałam w końcu, licząc, że zrozumie o co mi chodzi, ale ten tylko posłał mi rozbawione spojrzenie, kompletnie ignorując moją furie. - Z czego się głupkowato śmiejesz? 

- Bo nie powiedziałaś nic odkrywczego, a seks uprawiamy często, więc nic mi to nie mówi. 

- Bez zabezpieczenia, rozumiesz? Ja nie zaczęłam nowego opakowania tabletek, a ty nie miałeś tej cholernej prezerwatywy. - jęknęłam zrezygnowana, zsuwając się na fotelu. 

- Okej, ale dalej nie rozumiem. 

- Jak możesz nie rozumieć. Boże, widzisz i nie grzmisz. -  burknęłam pod nosem, będąc doszczętnie zirytowana. - Dziecko, mówi Ci to coś? 

- Po jednym stosunku bez zabezpieczenia, Ala błagam Cię... Ludzie setki lat się nie zabezpieczają i żadnych dzieci nie mają. - upomniał mnie, próbując złapać za podbródek, ale odwróciłam głowę.

- Ale ja nie jestem inni ludzie, ja jestem Alicja Grabowska i nie chcę mieć trzeciego dziecka, ani teraz, ani nigdy. I albo zawieziesz mnie do ginekologa, albo wysiadaj  i daj mi kluczyki. 

Widziałam, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie dałam mu takiej możliwości, wypalając swoim spojrzeniem. Westchnął tylko głośno, pozostawiając wszystko bez komentarza. Byłam świadoma, że nie satysfakcjonowała go moja decyzja, jednak ona nie podlegała dyskusji. 

- Jesteś tego pewna? Tabletka dzień po ma swoje skutki uboczne to po pierwsze, a po drugie, nie mamy pewności, że po tym jednym stosunku jest możliwość zapłodnienia. - mąż ponownie podjął temat, gdy podjechaliśmy pod prywatną klinikę ginekologiczną, do której chodzę.

- Tak, jestem tego pewna. Możemy dyskutować ile zechcesz, ale na trzecie dziecko się nie zdecydujemy, nie ma takiej opcji. - westchnęłam głośno, patrząc na Kubę. Widziałam i czułam, że jest zawiedziony moją decyzją, ale takie są realia... - I jeszcze, nie wzięłam karty, ani gotówki. - dodałam jeszcze, zaglądając do torby. Szybko pakowałam się na umówione spotkanie i musiałam zostawić na stole w kuchni. 

- Nie masz portfela? - dopytał, pochylając się nade mną i spojrzał mi do torebki, z której wyciągnęłam czerwony portfel. 

- Mam portfel, ale zostawiłam kartę w domu, gdy dziś rano płaciłam za paczkę kurierowi. - wzbroniłam się i przyjęłam telefon Kuby, który wyjął ze swojej kieszeni. 

- Kod znasz, do karty pamiętasz? - dopytał, więc skinęłam głową, wywracając oczami. - Zaczekam tutaj, mam laptop, więc sprawdzę co i jak z płytą. - zapewnił mnie. 

- Okej, nie gniewasz się? - dopytałam jeszcze, gdy otworzyłam drzwi od auta. Był taki dziwny, jakby nieobecny i obruszony. 

- Pogadamy później, idź już. - odparł, włączając laptop, który ustawił na swoich kolanach. 

- Kuba. - szepnęłam, zwracając jeszcze jego uwagę. Spojrzał pytająco. - Kocham Cię, pamiętaj. 

- Ja Ciebie też, idź. 

Widziałam, że Kubie zależało na tym dziecku, być może chciał zostać po raz trzeci ojcem, tym razem planowanie, a nie przez wpadkę, czy decyzję jednostronną. Jednak ja nie byłam na to gotowa, wręcz nie chciałam trzeciego dziecka, wiedząc ile wyrzeczeń mam przy dwójce. 

Weszłam do środka kliniki i od razu poprosiłam w recepcji o chwilową wizytę u mojej Pani ginekolog, całe szczęście, że prywatne wizyty są w stanie zrealizować od ręki. 
Musiałam poczekać chwilę na korytarzu, aż padło moje nazwisko, a ja mogłam wejść do gabinetu. 

- Po wszystkim? - zapytał Kuba, gdy wsiadłam do auta. 

- Tak, od razu mogłam kupić w aptece i farmaceutka pozwoliła mi przyjąć. 

- Co z karmieniem Hani? - jego głos był jakby srogi. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz