|3| Rozdział 55. Straciła wiele krwi

2.2K 113 29
                                    

Kuba
Było dobrze po  22.00, Alicja powinna dawno być w Warszawie, a na peron nie przyjechał żaden pociąg od strony Ciechanowa. Jej telefon jest wyłączony i od godziny nie mam z nią żadnego kontaktu.  Stałem na dworcu ponad pół godziny, czekałem na pociąg, którym miała dojechać moja dziewczyna, ale nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć gdzie jest pociąg i co się stało. 
Próbowałem dowiedzieć się z informacji, ale kobiety tylko wzruszały ramionami, twierdząc, że nie wiedzą co się stało. Wkoło mnie było wielkie zamieszanie, jedni chcieli jechać dalej tym pociągiem, inni czekali na rodzinę, która wciąż nie nadjechała. 

Ja powoli też zaczynałem panikować. Niby duży, dorosły chłop, który powinien być dobrej myśli, ale takowe rzadko przechodziły przez moją głowę. Już układałem sobie najgorsze scenariusze, które wcale nie pomagały i nie sprawiały, że byłem opanowany i pełen dobrej nadziei, wręcz przeciwnie. 

Miałem nadzieję, że Alicja wsiadła do tego pociągu. Pisała mi SMS, ale może chciała przede mną uciec? Może wysiadła na wcześniej stacji, a to z odwiedzinami mamy to była zwykła przykrywka?
Ostatnio wiele razy się kłóciliśmy, mieliśmy trudny czas, nawet zrozumiałbym, gdyby chciała ode mnie odejść. Czepiałem się jej o wszystko, nie umieliśmy znaleźć wspólnego języka, a spięcia wynikały z naprawdę błahych powodów. 
W mojej głowie powstawało wiele pytań, ale nikt nie umiał mi na nie odpowiedzieć, więc postanowiłem zadzwonić do Pani Ani, mamy Alicji, z którą dziewczyna spędziła większość dzisiejszego dnia. 

- Tak Kuba? - odebrała zaspana kobieta.
- Dobry wieczór. - głos mi tak drżał, od razu można było się domyśleć, że coś się stało.  - Nie wie pani co się dzieje z Alą? Czy ona wsiadła do tego pociągu?? Bo Ja naprawdę już nie wiem, co myśleć...
- Ale jak to? Kuba, o co chodzi? - od razu się rozbudziła i po dźwiękach w tle, byłem w stanie stwierdzić, że usiadła na łóżku i zapaliła lampkę. - Nie ma jej z tobą? Przecież jest już po 22. A ona wsiadła do pociągu chwilę przed dwudziestą.
- Nie, nie ma jej ze mną. Nie odbiera, ma wyłączony telefon. Stoję na peronie już ponad półgodziny, byłem wcześniej, aby się nie spóźnić. Żaden pociąg ze strony Ciechanowa nie przyjechał, ludzie są poddenerwowani, a kobiety na informacji nie chcą mi nic powiedzieć.
- Jezu Chryste, moja mała Alusia. - przerażony głos matki dziewczyny, uświadomił mi, że pomysł z dzwonieniem do niej, był złym wyjściem. Może przesadzałem, a tak naprawdę nic się nie stało. Taką miałem nadzieję. 
- Proszę nawet tak nie myśleć. Będę kończył, muszę jakoś się dowiedzieć o co chodzi.

Rozłączyłem się i wybiegłem z peronu, miałem pewność, że pociąg nie nadjedzie, a ja musiałem jak najszybciej się dowiedzieć o co chodzi. Pędem udałem się do auta, a z powodu rozemocjonowania i trzęsących dłoni, miałem problem z odblokowaniem drzwi do mojego Porsche. Później na drodze stanęło mi radio, które postanowiłem włączyć, bo może właśnie tam znalazłbym jakieś informacje o mojej dziewczynce. Radio Maryja, RMF, eska; dopiero po kilku stacjach trafiłem na tą odpowiednią. 

"Do tragicznego wypadku doszło na trasie pociągu Gdańsk Główny - Kraków Główny przez stację Warszawa Wschodnia. Na przejeździe kolejowym za Legionowem doszło do zderzenia pociągu z samochodem osobowym. Jak informuje policja, w wypadku zginęły dwie osoby, jadące autem. Rani z pociągu zostają przewożeni do najbliższych szpitali w Warszawie."  

Świat mi stanął przed oczami. W tym właśnie pociągu była moja mała dziewczynka z krainy czarów, która wracała do mnie, nie dojechała. Nie miałem pojęcia co się z nią dzieje, czy coś się jej stało, czy ma jakieś rany, jest przytomna. Nie wiedziałem nic. Zostawały mi tylko domysły, bo nawet nie wiem co mógłbym zrobić w tej sytuacji, oprócz zwiedzenia wszystkich, warszawskich szpitali. Już chciałem ruszać spod dworca, ale rozdzwonił się mój telefon. 

- Tak? - odebrałem, odchrząkując, bo mój głos przypominał chrypienie. 
- A-Alicja. - do słuchawki szlochała mi Natalia. - Solec. - tyle była w stanie powiedzieć, bo później usłyszałem tylko pikanie w słuchawce. Ale tyle mi wystarczyło. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz