|5| Rozdział 127. Mama

1.2K 88 26
                                    


Przebudziłam się około piątej nad ranem, a raczej rozbudził mnie świt. Promienie dominikańskiego słoneczka wpadały do naszego pokoju, a otwarte okno balkonowe, które zostawiłam na noc, ułatwiały mu dotarcie do mojej twarzy i całkowite rozbudzenie. 
Poza tym miałam jet lag, który doskwierał, a w Polsce byłaby jakoś 11 w południe. Aż dziwiłam się, że mój syn wciąż śpi. Ale wolałam żeby tak pozostało. 

Delikatnie odłożyłam nogi syna na materac, bo do tej pory spoczywały na moich udach; i sama cicho odrzuciłam kołdrę, bardziej nakrywając chłopca. Zarzuciłam na ramiona swój szlafroczek, który już nie był dla mnie dobry; i wyszłam na balkon. 

Od razu runęła we mnie aura ciepłego powietrza, której w Polsce już nie ma. Ziewnęłam, zakrywając usta dłonią i podeszłam do barierek, które chwyciłam by się wychylić i rozejrzeć wkoło. Tym razem mieliśmy widok na basen hotelowy, a morze było po drugiej stronie hotelu. Na dworze nie było nawet jednej żywej duszy, pewnie nikogo nie męczyła tak bezsenność jak mnie. 

Wykorzystałam fakt, że laptop leżał na biurku, więc zabrałam go i przysiadłam na meblach balkonowych, prostując nogi. Włączyłam stronę QueShopu, na którym postanowiłam uzupełnić asortyment i sprawdzić jak tam się ma moja wczorajsza premiera kolabu. 

Przesiedziałam tak ze 40 minut przed tym laptopem, przesłałam kilka fotek z wyjazdu Wojtkowi, popisałam z nim. Jednak z letargu nad sprawami firmowymi, wytrącił mnie płacz mojego syna, który pewnie zbudził się i nie miał pojęcia gdzie jest. 

Natychmiast odstawiłam laptop na stolik, odrzuciłam ładowarkę na bok i wyszłam drzwiami do pokoju. Mały siedział na łóżku, zalewając się łzami. Kuba dalej spał, więc nawet nie słyszał pobudki syna. Przysiadłam na brzegu łóżka, a syn od razu wtulił się we mnie, nie mówiąc nic. 

- Jestem tutaj, maluchu. - szepnęłam na jego ucho, poprawiając brązowe włosy, które ułożone były w każdą stronę. Chłopiec cicho łkał w moją szyję, głaszcząc rozpuszczone pasma włosów. Jego dotyk był tak przyjemny, że za każdym razem się rozpływałam. 

- Tata? - zapytał po chwili, siadając bokiem na moich kolanach. Obydwoje spojrzeliśmy w kierunku łóżka Kuby, który spał jak zabity. 

- Tata jeszcze śpi. Pozwolimy mu spać, dobra? - poprosiłam ciszej, nie chcąc budzić Grabowskiego. Domyślałam się, że nie spał w nocy, więc chciałam żeby się wyspał i nie marudził później. 

- Dobrze. - Maciek skinął głową i przepełzał na materac, wtulając się w swój kocyk. Podałam mu jego smoczek i sama wróciłam na balkon by zabrać laptop. 

Po chwili obydwoje usadowiliśmy się na łóżku, cicho puściłam synowi Psi Patrol, mały oparł się o moje ramię i oglądał zamurowany, więc ja miałam chwilę na przycięcie tak zwanego komara, jednak nie bardzo mi się to udawało, chcąc nie chcąc śledziłam przygody tego rudego psa. 

- Która godzina? - usłyszałam zachrypnięty głos mojego męża, w którego stronę zerknęłam. Mężczyzna kręcił się na łóżku i leniwie przecierał powieki. Aż uśmiechnęłam się na ten widok, takie małe, duże dziecko. 

- Przed siódmą parę minut. - odparłam, wracając wzrokiem do laptopa. 

- Długo nie śpicie? - zainteresował się, podpierając na łokciu. Założył swoje okulary by lepiej nas dojrzeć. Ziewnęłam na myśl o śnie i skinęłam głową. 

- Ja od po piątej, młody od jakiejś godziny. 

- Ala? - zawołał mnie. Głos mężczyzny był taki ochrypły, zaspany i seksowny, że na samą myśl tego, przeszły mnie ciarki. Zmarszczyłam brwi, odwracając głowę w jego stronę. - Chodź tutaj. 

Z ust Kuby padła propozycja, ale doskonale widziałam jak zastanawiał się, żeby ją powiedzieć. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Każdego ranka wtulaliśmy się w siebie i korzystaliśmy z wolnej chwili, gdy Maciek jeszcze spał, albo oglądał jakąś bajkę. 
Nie odpowiedziałam nic, a upewniłam się, że syn jest zapatrzony w ekran laptopa. Był. 
Odstawiłam urządzenie na materac przed chłopcem, więc ten ułożył się wygodnie na brzuchu, podpierając głowę na rękach i zaciekawiony oglądał bajkę. 

Nieśmiało podeszłam do łóżka męża, spał na pojedynczym, więc nie było tam za wiele miejsca. Kuba odsunął się do ściany, mi pozostało miejsce z brzega. Położyłam się i nie bardzo wiedziałam co mam teraz zrobić, on też był zakłopotany. 

Takie sytuacje uświadamiały nas jak wiele przeszliśmy, jak wiele się zmieniło. Kiedyś korzystalibyśmy z każdej, wolnej chwili. Teraz, nie wiemy, co powinniśmy zrobić, gdy druga osoba leży obok. Oduczyliśmy się tej bliskości, a nauka w tym wieku nie przychodzi za szybko. 

W pewnym momencie po prostu mogłam się sturlać z tego materaca. Zajęłam miejsce, ale nie rozpychałam się, więc za chwilę mogłam spaść. Jednak mój szybki refleks zadziałał i mocno wtuliłam się w klatkę Kuby, przytrzymując się go. Wszystko zostało ułatwione. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz