Rozdział 21. Na fejmie wesołej ekipy

3.4K 154 18
                                    


Po koncercie wyszliśmy z klubu i tak jak obiecał mi Wojtek podjechaliśmy pod znanego Białostockiego kebaba. Zamówiłam sobie małą porcję frytek, rollo greckie i colę. Kiedy wszyscy czekaliśmy na zamówienie, w pomieszczeniu zebrała się hołota młodzieży, ponieważ na rynku był jakiś festiwal. A w najmniej spodziewanym momencie jakiś chłopak krzyknął "Ej to Quebo i KrzyKrzystof". I tak chłopacy byli wyjęci z życia na 20 minut. 

Młodzież prosiła o zdjęcia, autografy, chciała pogadać, a jedzenie Que stygło. Dzieci były nieustępliwe, a widać było, że Kuba chciał zadowolić każdego, więc odebrałam jego kebaba i dałam znać, że czekamy w aucie. 

Dopiero po 30 minutach zjawił środku, bożyszcze nastolatek - chyba tak go mogę nazywać. 
Nic nie skomentował, odebrał ode mnie jedzenie i ruszyliśmy w stronę hotelu. 
Cisza między nami nadal tkwiła, w pewnym sensie się do niej przyzwyczaiłam, niemniej jednak była uciążliwa. 

- Idziemy. - Zarządziłam kiedy od 10 minut prosiłam Kubę aby poszedł do pokoju Krzyśka i Maćka. 

- Nie. - Protestował, Kuba nie chciał iść pogadać, twierdził, że to bez sensu, a chłopacy i tak nie będą chcieli z nim gadać po tym co zrobił.

- Ale to nie było pytanie, idziemy. - wstałam z łóżka i założyłam ręce pod biustem. - Kuba nie zachowuj się jak małe dziecko. 

- Ala to nie ma sensu...

- Ty nie masz sensu, chodź. - Pociągnęłam go za rękę, ale miał więcej siły, więc wylądowałam na nim. - Tyyy, nie bawimy się tak. - Podparłam się na dłoniach po obu stronach jego dłoni, przez co miał idealny wgląd w mój biust. Starałam się powiedzieć poważnie, jednak zaczął mnie łaskotać i wybuchłam śmiechem. 

- Co tam mruczysz? - Dopytał i na chwilę zaprzestał gilgotek. 

- Puszczaaaj! - Krzyknęłam. 

- Masz rację. - Roześmiał się i jeszcze bardziej mnie łaskotał. 

- Kuba dość. - Powiedziałam śmiertelnie poważnie. Usiadłam na nim okrakiem i złapałam jego nadgarstki w swoje malusie rączki. 

- Dobrze, dobrze. Dość. Idziemy, alee... 

- Nie ma ale. - Wstałam z niego, podeszłam do lustra, które było w szafie i poprawiałam fryzurę. 

- Nie ma ale, ale Ala jest. - Ustał od razu za mną, motylki pieściły moje podbrzusze, a słoniki wesoło tuptały kiedy położył dłonie na mojej tali. 

- Do czego zmierzasz? - Nasze spojrzenia skrzyżowały się w lustrze. 

- Podoba mi się jak na mnie reagujesz. - Oznajmił bez żadnego skrępowania, za to moja twarz nie wiele różniła się od pomidora. 

- Lubisz mnie zawstydzać? - Zapytałam na co pokiwał głową. - Ale Ty też na mnie tak reagujesz. - Dla potwierdzenia odkręciłam się do niego przodem i dłonią przejechałam po jego torsie, dłuższą chwilę poświęciłam przy jego podbrzuszu, a kiedy poczułam jak spina mięśnie uniosłam głowę i z dumą spojrzałam mu w oczy. 

- Jesteś piękną kobietą, a ja zwykłym mężczyzną. 

- Nie wiem czy takim zwykłym, te dziewczynki oddałyby nerkę żebyś je przeleciał. 

- Pytanie czy ja chciałbym je przelecieć? 

- Tego jeszcze nie wiem, ale idąc tropem, że jesteś zwykłym facetem to domyślam się, że ciężko byłoby Ci zrezygnować z jakiejś okazji. 

- Posłuchaj. - Spiął się, ułożył dłonie po obu stronach mojej szczęki, zmuszając do patrzenia na siebie. - Teraz jest na tym świecie kobieta, o którą walczę, w której się zauroczyłem tak na maksa, uwierz, że nigdy nie miałem problemu z walczeniem o serce jakiejś laski, a o Twoje muszę. Pokazujesz mi inną stronę tego świata, że nie wszystko co się chce to się ma, a to, że dziś sama zainicjowałaś nasz pocałunek tylko umacnia mnie w twierdzeniu, że jesteś inna niż te wszystkie groupies. To dla Ciebie mógłbym oddać nerkę, a nie potrzebuję nerki jakiejś laski tylko za dobry seks. Widzę po tym pocałunku, że to z Tobą będzie najlepszy. - Oznajmił patrząc mi w oczy, a mi łzy zebrały się pod powiekami. Mówił to tak szczerze i prosto z serduszka. 

- Nie wiem... - Pokręciłam głową i zamknęłam oczy nie chcąc pokazać mu swojej słabości.

- Nic nie mów, bądź przy mnie. - Uśmiechnął się, przybliżył do siebie, przez co wtuliłam się w jego tors, a on spokojnie gładził mnie po włoskach. 

- Ale ta Twoja pewność siebie co do seksu mnie przeraża. - Westchnęłam cicho i ułożyłam dłonie na jego barkach. 

- Oj przekonasz się na własnej skórze. 

Jeszcze chwilę pobyliśmy w pozycji przytulenia się do siebie, ale zadecydowałam, że nie ma co przekładać rozmowy w nieskończoność, więc opuściliśmy pokój i spokojnie popukaliśmy do drzwi obok, które prowadzą do pokoju reszty ekipy. Maciek jakby nigdy nic otworzył nam w samych bokserkach i przepuścił w progu. Mieli wspólny pokój, więc usiadłam na jednym z łóżek, jak mniemam Krzysztofa, bo było najbardziej ogarnięte i czekałam na resztę. 

Kiedy Kuba usiadł za moimi plecami, co wpływało na brak mojej koncentracji, bo do moich nozdrzy docierał jego zapach zielonej herbaty, pomieszany z mocnymi perfumami, a słoniki miały normalnie wesołe miasteczko w moim podbrzuszu. 

- Ja tu przyszłam jako słuchacz, więc czekam na wypowiedzi.- Oznajmiłam spokojnie, rozsiadając się na łóżku i czekałam na rozwój sytuacji. 

- Uuuu mała to ty się przygotuj, co tu się będzie działo. - Roześmiał się Wojtek i usiadł na jednym z łóżek. 

- Źle zrobiłem... - Zaczął Kuba. 

- Wnioski jak na przedszkolaka, coś jeszcze? - Nigdy nie widziałam tak poważnego Maćka, zero uśmiechu, poważny wyraz twarzy... 

- Daj spokój, znowu będzie nam obiecał, znowu weźmie i historia będzie zataczała krąg... Bezsensu. - Dodał Krzysztof. 

- Zaraz, zaraz. - Podniosłam się z łóżka i zlustrowałam wzrokiem każdego z nich. - On już wam obiecał? - rozejrzałam się po chłopakach, zdezorientowana. 

- Obiecał, nie raz, nie dwa. - Mruknął Maciejka. 

- O tak, tak sto od razu. - Zgromił go Wojciech. - Nie był to pierwszy raz kiedy złamał obietnicę... Ale ja gdzieś w głębi go rozumiem. Wy też powinniście. - Wskazał palcem na Grabowskiego i Kondrackiego. 

- Dajcie mi wreszcie dojść do słowa! - Que uniósł głos, uderzając pięściami w swoje kolana i podnosząc się.  - Źle zrobiłem, złamałem obietnicę wam daną, ale nie kontrolowałem tego, za pierwszym razem byłem pijany, a za każdym kolejnym na zjeździe, więc chyba każdy kto kiedykolwiek brał mnie zrozumie. 

- Obiecałeś. - Krzysiek był nieustępliwy, miał za złe przyjacielowi. 

- Kurwa Kondracki. - Warknęłam, machając ręką w jego stronę. - Jestem pewna, że ty w swoim życiu nie raz coś obiecałeś i złamałeś to, nie ma człowieka, który by tak nie zrobił. Wiesz ile razy obiecałam coś Twojej dziewczynie? Z tysiąc. A wiesz ile razy coś złamałam? Prawie zawsze. Nie liczą się słowa, a czyny. Kuba źle zrobił, jest tego świadom, ale ja jestem świadoma, że to jest przeze mnie... 

- Nie Alicja. - Que przerwał mi. - Nie jest przez Ciebie...

- Jest. - Zerknęłam na niego. - Gdybym nie zachowała się jak gówniara, nie wyciszała połączeń teraz byłoby zupełnie inaczej, nie siedzielibyście rozstawieni po kątach, a pili wspólnie wódę zapijając sokiem pomarańczowym, czyż nie? - Rozejrzałam się po wszystkich, a oni tylko kiwali głową. - Właśnie. 

- Nie boisz się? - Krzysiek zwrócił się do mnie. 

- Czego? - Zmarszczyłam brwi, spoglądając na niego z niezrozumieniem. 

- Że też złamie obietnicę, że złamie jakieś zasady waszego związku. 

- Boję się. - Westchnęłam cicho. - Ale wtedy złamię moje zaufanie, które odbudować jest bardzo ciężko, więc nie można go nadszarpywać. - Ostrzegłam Kubę pokazując na niego palcem. 

- Jakże bym śmiał. - Roześmiał się i uniósł ręce  w geście obronnym. 

- A wiecie co? Ja wam życzę szczęścia, żeby w końcu się udało, a na twarzyczce Grabowskiego był tak promienny uśmieszek jak od kilku dni.- Krzysiek podszedł do Kuby i poklepał go po ramieniu. 

- Nie wiem czy wy... My nie jesteśmy razem. - Zaczęłam tłumaczyć. 

- Wiemy, wiemy. Ale znamy też Kubusia i wiem, że jak zaczął walkę to się nie podda. - Maciek puścił mi oczko i również podszedł do Kuby. 

- Dobra, dobra ty bajkopisarzu. Buzi, buzi, tuli, tuli i koniec spinek. Grabowski nie bierze, Maciek nie krzyczy, a Krzysiek panuje nad upartością. - Oznajmiłam spokojnie. - Wychodzę, do widzenia. 

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Wyszłam z pokoju chłopaków i wróciłam do mojego pokoju. Od razu zabrałam z walizki piżamkę i weszłam do łazienki, w której wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam swoją twarz, nakładając  na nią setki specyfików przeciw zmarszczkom, problemom skórnym i odkażając jakieś krostki. Rozczesałam włoski i ubrałam swoją ukochaną, satynową piżamkę, która zakrywa mój brzuszek, czyli to co powinna zakrywać. 

Położyłam się do łózka i zaczęłam przeglądać social media, które trąbiły aż od natłoku powiadomień. Po tym jak wstawiłam instastory z koncertu, które nagrałam od strony backstage'u dostałam setki wiadomości pt. "Woow jak tam weszłaś?", "Znasz wesołą ekipę?". Po prostu  Alicja Chmielewska na fejmie wesołej ekipy. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz