|6| Rozdział 170. Konfetti wybuchło

677 81 17
                                    


Koniec końców, musiałam przystać na koncert na Torwarze. Grabowski się uparł, a w ostatnim momencie dokonał szantażu, twierdząc, że nie pojawi się na scenie, gdy koncert odbędzie się na Stadionie Narodowym. Nie miałam innego wyjścia i musiałam zaakceptować jego zdanie, chociaż patrząc na szybkość sprzedaży biletów i to, że po 4 godzinach rozeszły się wszystkie, wiedziałam iż z Narodowym również dałby radę. 

Ostatecznie koncert został zaplanowany dość wcześnie, bo w niecały miesiąc. Termin był na pierwszego września, coby ludzie z przyjemnością weszli w nowy rok szkolny i uśmiechami na twarzach, wspominając koncert wytwórni, zasiedli w ławkach szkolnych, czy wrócili do pracy. 

Zamysłem było pojawienie się raperów, którzy koncertują rzadko i ich występ na scenie jest naprawdę wyjątkiem. Dlatego Kuba poprosił o udział Kękę, Pezeta, Kaliego i Palucha, twierdząc, że starsza publika na pewno będzie zachęcona takim gronem, a będzie również szansa, że pojawi się mniej młodszej widowni. Oprócz starszych  wykonawców, pokazać się miał Bedoes, Taco, Kartky i Tymek. Topowe grono wykonawców młodego pokolenia. Sam Kuba nie został nigdzie ogłoszony, a na każdym banerze pojawiała się informacja o gościach specjalnych - Quebonafide i G-eazy, którego Kuba cudem namówił na przylot i występ. 

Sam Grabowski nie chciał ogłaszać swojego udziału, bo stwierdził, że jeśli ludzie nie będą go oczekiwali, nie rozczarują się słabym koncertem, który da. 
Ja już nawet nie miałam siły by to komentować, bo dolewanie oleju do tej jego głowy, było niemożliwością. Wiedział wszystko najlepiej i nawet zapewnienia wszystkich wkoło, niewiele dawały. 

Dla mnie samej plusem było, że nie musiałam organizować wszystkiego od początku do końca. Chociaż wszyscy wiedzieli, że koncert jest organizowany przez naszą wytwórnię, nie ja zajmowałam się promocją i tym wszystkim. Moim zadaniem było przygotowanie mentalne Kuby do wystąpienia i później wypuszczenie go na scenę, gdy nadejdzie wreszcie jego moment. W zasadzie miałam jedno z najtrudniejszych, bo nikt nie miał pojęcia czy jemu się nie odwidzi i nie stwierdzi, że nigdzie nie wychodzi, a wraca do domu. 

Bywał nieobliczalny. 

- Powiedz mi jak te spodnie będą na Tobie wyglądały, no zastanów się. - warknęłam głośniej, gdy siedzieliśmy w sypialni, wybierając strój na dzisiejszy koncert. Nie chciał zrobić tego wcześniej, nie zamówił nic przez internet, twierdząc, że wybierze coś ze swojej szafy w dniu koncertu. 

- No przecież dobrze, przykryją buty jak będę siedział. - odparł, przejeżdżając dłonią po musztardowych spodniach wyprasowanych w kant. 

- Nie Kuba, nie będą wyglądały dobrze. Nie mogą być te? - mruknęłam niezadowolona, pokazując mu czarne, krótsze spodnie, również w kant prasowane. 

- Nie, nie mogą. 

- Żadna krawcowa nie skróci Ci tych spodni w 10 minut. - burknęłam niezadowolona, siadając na jego łóżku i schowałam głowę w dłoniach. - Proszę, przestań robić mi ze wszystkim pod górkę. Nie daję rady, nie widzisz tego? Każdego dnia się kłócimy, ciągle coś, naprawdę przerasta to mnie. - powiedziałam, patrząc z żałością na twarz Grabowskiego, który zacisnął swoje wargi, obserwując wszystko w pokoju, oprócz mnie. - Załóż te czarne spodnie, a do tego musztardową koszulę, będzie to samo. - poprosiłam spokojniej, czując, że odpowiedzi nie uzyskam. 

- Bardziej pasują mi tamte. - zaznaczył spokojniej, kiwając głową w kierunku tej za długiej pary. 

- Wiesz co? Dla mnie to możesz wyglądać jak bakus, niewiele mnie to obchodzi. Za dwadzieścia minut wychodzimy i masz być gotowy, nawet w worku na kartofle. - fuknęłam pod nosem, wychodząc z sypialni i trzaskając za sobą drzwiami. 

Nie miałam już powoli sił, przerastało mnie to wszystko. Każdego Bożego dnia się kłóciliśmy, o byle gówno. Czasem nawet o nie do końca zasłonięte rolety w sypialni. Znalazł najmniejszy powód by wszcząć awanturę, a ja nie chcąc się kłócić, przyjmowałam na swoje barki winę, choć wiedziałam, że nic nie zrobiłam. Ulegałam, tworząc z siebie kozła ofiarnego, ale nic innego mi nie pozostało. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz